Artykuły z Eioba.pl teraz w JustPaste.et serwis

W więzieniu swoich przekonań i destrukcyjnych wspomnień .... "A życie trwa, czas płynie wprost nie sposób zawrócić go z drogi, to nad przepaścią zwodzony most stąpamy lecz plączą się nogi..." Gnostyk W naturze lekarzy jest przypinanie ludziom "łatek" z nazw chorób, bo tak jest łatwiej - niczego szczegółowego nie trzeba wyjaśniać. To absurdalne - bo każdy z nas jest inny. Ale jakikolwiek psycholog, powie, że nie ma dwóch takich samych osób -  na przykład z zaburzeniami dwubiegunowymi. To tylko zawsze ogólny, luźny opis. Ale kiedy mówimy, że ktoś jest dwubiegunowy, to ten  ktoś sprawdza definicję, mówi: „wow, to o mnie” i staje się dwubiegunowy. Jak wielu ludzi  czyta horoskopy, jak wielu wierzy bezkrytycznie w diagnozy lekarzy? Czytamy, słyszymy, że w tym miesiącu przytrafi nam się to i to – i wtedy rzeczywiście się przytrafia. To my sprawiamy, że to się dzieje. To niezwykłe, jak wiara może sprawić, że coś się stanie, i że stajemy się tym, czym wierzymy, że jesteśmy.  Jak można wyjść z takich więzień? Nie chodzi o to  by powiedzieć, "przestań brać leki" albo nie "wierz w horoskop" a już na pewno nie wierz cygance, która "prawdę ci powie". Czasem biorę aspirynę, jeśli boli mnie głowa. Ale nie myślę, że boli mnie głowa i będzie bolała wiecznie - bo tak powstają więzienia. Co oznacza prawdziwa wolność od przyzwyczajeń, nawyków, przekonań? Wielu próbują się naprawić, ulepszyć, zmienić. Bo myślą, że jak tylko się zmienią i staną się lepsi, to uwolnią się od wszystkich problemów! Spędzamy całe życie próbując się ulepszyć i najczęściej umieramy nie osiągnąwszy celu. Jeśli nie znosisz swojej pracy, to twoje biuro jest twoim więzieniem. Również jeśli żyjesz w starym, chorym ciele i nie chcesz już w nim być, to to ciało jest twoim więzieniem. Jeśli jesteś młody, ale chorujesz, to jesteś w więzieniu. Jeśli nie odpowiada ci partner a jesteś z nim, to żyjesz w więzieniu. Jak można uciec z więzień, które budujemy w życiu? To łatwe: nie musimy zmieniać pracy, ciała, partnera. Zamiast tego zacznijmy chcieć  być w tej właśnie pracy, w tym ciele i z tym partnerem. A wtedy związek przestanie być więzieniem; bo będziemy  chcieć w nim być. Nieważne, jaki jest nasz partner.. .  Podobnie ze starym ciałem: chcemy w nim być, czy chcemy być gdzieś indziej? Jeśli chcemy być gdzieś indziej, to nasze ciało staje się więzieniem. Dlatego warto mówić lekarzom i psychologom: nie próbujcie kogoś wyleczyć! Otoczcie go opieką. A wtedy dojdzie do uzdrowienia. Opiekowanie się polega na zaakceptowaniu człowieka takim, jakim jest - zamiast próbować go zmienić. Ilu już z nas próbowało „wyleczyć” partnera? I jak poszło? W ten sposób można zrujnować związek. Lepiej otoczyć partnera  troską, zamiast próbować  leczyć go ze złych przyzwyczajeń, nawyków i destrukcyjnych wspomnień . A wtedy będzie się w związku szczęśliwym. To samo dotyczy pracy, albo przebywania gdziekolwiek. Jeśli jesteśmy  szczęśliwi, to znaczy, że jesteśmy wolni, nie jesteśmy w więzieniu. Jest mnóstwo więzień w życiu, a wystarczy tylko zmienić swoje podejście, żeby poczuć się wolnym - bo warto być wolnym, warto poznać smak wolności! Zacznijmy chcieć być tu, gdzie jesteśmy, z kim jesteśmy i przestańmy pragnąć być gdziekolwiek indziej niż Tu. I wtedy staniemy się wolni. W ten sposób medytuję: siadam i nie martwię się tym, jak się czuję: Zmęczony? Niespokojny? Chory?  Nieważne, co czuję, cieszę się, że Tu jestem – tak tworzę swoją wewnętrzną wolność. Nie przez zmienianie rzeczy, czy zmienianie osób ale przez radość z tego, gdzie jestem. Nie przez próby uzdrowienia, ale przez otaczanie  troską i radością  tego, gdzie jestem. Nie próbujmy zmienić też  swoich dzieci; kochajmy je takimi, jakie są. Ale otoczmy je troską... Cieszmy się, że są. Na tym polega wolność. To prosta nauka. A  będziemy mieli do dyspozycji tyle wolności ile będziemy chcieli.      Tworzenie związków z ludźmi Przegrał dziesięć tysięcy, ale potem wygrał dwadzieścia, więc był do przodu, i razem z wołem żyli długo i szczęśliwie.     Dla dzieci  o "głupim wole" opowieść na końcu artykułu.  Żartując - dorośli już sensu tej opowiastki nie zaakceptują. Pewien multimilioner powiedział: że jedyne, co musi robić, to wypracować relacje z ludźmi, a żeby to zrobić, musi zrozumieć własne emocje, umieć znaleźć nić porozumienia z drugim człowiekiem. W ten sposób tworzył relację, bo relacje są kluczem do sukcesu. Powiedzał też : Przyjazne relacje, w których ja ufam innym, a oni ufają mi – tak właśnie udało mi się zdobyć fortunę. Tworzenie związków z ludźmi – a przede wszystkim z samym sobą – jest bardzo trudne. Dlaczego tak się dzieje? Czasem jest tak, bo brak nam śmiałości, więc się wycofujemy. Czasami zachowujemy się jak słoń w składzie porcelany, bo chcemy dobrze, ale brak nam umiejętności. Jedną z najważniejszych rzeczy jest umiejętność mówienia. Przez wiele lat słucham, jak ludzie ze sobą rozmawiają i słyszę, że ciągle się krytykują i zrzędzą. Szczególnie w małżeństwie. Jest takie powiedzenie, że w pierwszym roku małżeństwa żona słucha męża, w drugim roku mąż słucha żony, a w trzecim roku sąsiedzi słuchają obojga. Bo dużo się kłócą. Nie jest tak w każdym małżeństwie, ale jest w tym sporo prawdy. Dlaczego ludzie nie umieją być dla siebie mili? Głupi wół? Jest taka stara, buddyjska historia, pochodząca ze zbioru Jatak – były to przypowieści, które czytano dzieciom, żeby nauczyć je, jak być dobrymi ludźmi.  Jedna z tych historii mówi o wole, który był bardzo silny i zdrowy. To był taki super-wół. Jego właścicielem był biedny farmer, który z trudem wiązał koniec z końcem. Bardzo ciężko pracował, ale albo nie spadał deszcz, albo w danym roku był słaby plon, więc ledwo udawało mu się przetrwać. Pewnego dnia wół przyszedł do farmera i powiedział: - Chyba mogę ci pomóc. W miasteczku mieszka pewien bogaty człowiek, który bardzo lubi hazard. Mogę wygrać dla ciebie trochę pieniędzy. Podejdź do niego i powiedz: „mam wołu, który potrafi pociągnąć sto połączonych ze sobą wozów załadowanych kamieniami”. Farmer odpowiedział: - Wiem, że jesteś bardzo silny, ale żaden wół czegoś takiego nie potrafi. Wół na to: - Ja potrafię. Właśnie o to chodzi. Ten facet ci nie uwierzy. Załóż się z nim, a ja wygram dla ciebie pieniądze. Farmer podszedł więc do tamtego bogatego hazardzisty i powiedział: - Mój wół – właściwie to powinien powiedzieć „mój wół umie mówić”. To jeszcze lepsza opcja. Ale w tej historii jest inaczej. Ale powiedział: - Mój wół potrafi pociągnąć sto wozów wyładowanych kamieniami. - Niemożliwe. Na pewno tego nie potrafi. - Właśnie, że tak. Założę się o dziesięć tysięcy dolarów.  - Ale ja już mam dziesięć tysięcy dolarów. Co będę z tego mieć jeśli wygram? - Mam farmę i parę innych rzeczy, jeśli przegram, to będzie twoje. Bogaty facet pomyślał: co za głupi rolnik. Ludziom się czasami wydaje, że ci, którzy mieszkają na wsi i nie mają wykształcenia, nie są zbyt bystrzy. Otóż są - rozumieją rzeczy, których ja nigdy wcześniej nie widziałem i posiadają naturalną mądrość. Czasami uczymy się tyle w szkole i na studiach, że w końcu przestajemy rozumieć życie i samych siebie. Rozumiemy książki, mamy wiedzę, ale to co innego niż prawda. W każdym razie, farmer założył się z bogaczem, zgromadzili sto wozów, napełnili je kamieniami, zaprzęgli wołu do pierwszego wozu – całe miasteczko wyległo, żeby zobaczyć, czy zwierzę rzeczywiście pociągnie te wszystkie wozy – farmer wsiadł do pierwszego wozu i zawołał: - Ok, wole, ciągnij te wozy – ale wół stał w miejscu. – Głupie bydle! Ciągnij! – krzyknął. Wół nadal stał w miejscu. Wtedy farmer uderzył go patykiem. – Ciągnij! Ale wół nadal się nie ruszał. Ludzie zaczęli się śmiać. „Co za głupek – żaden wół nie pociągnąłby takiego ładunku!” Farmer przegrał zakład. Usiadł więc pod drzewem i zaczął płakać. Stracił wszystko przez to, że uwierzył głupiemu zwierzęciu. Chwilę później poczuł, jak mokry nos dotyka jego ucha. - Dlaczego płaczesz? – zapytał wół. - Bo przez ciebie przegrałem, straciłem wszystko, teraz nie wiem, jak przeżyję! Do końca życia będę tonąć w długach! Dlaczego mnie okłamałeś?! - Nie okłamałem cię – odpowiedział wół. - Powiedziałeś, że możesz pociągnąć te wozy! - Bo mogę. - Ale nie zrobiłeś tego! - Ale mogę. - To dlaczego tego nie zrobiłeś?? Wtedy wół odpowiedział: - Bo wrzeszczałeś na mnie. Bo nazwałeś mnie głupim wołem. Nie jestem głupim wołem. Jestem tak bystry i lotny, że mógłbym być lotnikiem. A potem uderzyłeś mnie – tak nie można. Słuchaj. Idź i załóż się z tym facetem o dwadzieścia tysięcy. Te wozy nadal tam stoją. Farmer poszedł więc do bogacza i założył się o dwadzieścia tysięcy. Znowu zaprzęgli wołu do pierwszego wozu i tym razem farmer podszedł do wołu i powiedział: - Dobry wół, miły wół. Czy mógłbym cię prosić, o ile to nie kłopot, żebyś troszkę przeciągnął te wozy? Tylko odrobinę. Jeśli to za dużo to nie szkodzi, nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę, bo bardzo cię lubię. Po prostu postaraj się na tyle, na ile możesz. Po tych miłych słowach wół bardzo się wytężył. Żyły wyszły mu na wierzch. I co? I nic. - No dobra, zapomnij o tym. Ale wół się nie poddawał, zebrał wszystkie siły i …tylko się spocił. Wozy ani drgnęły. - Daj spokój, nie chcę żebyś wyzionął ducha, to nic ważnego! To tylko pieniądze. Słysząc to wół naprawdę potężnie się wysilił. Ciągnął z taką mocą, z jaką nie ciągnął jeszcze żaden wół. Dało się słyszeć ciche skrzypienie i koła jednego z wozów powoli się poruszyły. A potem następnego i następnego, a w końcu wszystkie wozy były w ruchu. W ten sposób farmer wygrał swój zakład. Przegrał dziesięć tysięcy, ale potem wygrał dwadzieścia, więc był do przodu, i razem z wołem żyli długo i szczęśliwie... rzecz jasna w Augustowskiej Puszczy tu na fotkach..  Resetowanie życia? To nie możliwe.    W naszej kulturze, tych, którzy „odpoczywają w spokoju”, można znaleźć jedynie na cmentarzu. Mądry człowiek myśli w ten sposób: „Pracowałem wystarczająco długo, nadszedł teraz czas, by cieszyć się owocami własnej pracy, wsłuchać się w kojący spokój. Nawet, gdy trawnik wymaga koszenia i liście grabienia, i jeszcze coś tam należy zrobić! A niech tam, nie teraz”. W ten właśnie sposób odnajdujemy mądrość, jak cieszyć się ogrodem, nawet gdy nie jest on doskonały. Jeśli spojrzymy na pracę, która już jest wykonana – zamiast skupiać się na tym, co należy jeszcze wykonać – być może zrozumiemy, że to co zostało zrobione, jest skończone. Lecz jeśli skupiamy się wyłącznie na niedociągnięciach i błędach, na rzeczach, które wymagają korekty nigdy nie poznamy spokoju. Rozumny człowiek cieszy się kwadransem spokoju dla siebie, w otoczeniu doskonałej niedoskonałości przyrody, nie zaprzątając sobie niczym głowy, niczego nie planując i nie obwiniając się. Wszyscy mamy prawo, by uciec i mieć chwilę spokoju, inni zasługują na to, by odpocząć od nas, gdy tylko zejdziemy im z drogi! Wówczas, gdy doświadczymy naszego decydującego, zbawiennego kwadransa spokoju w zakątku ogrodu, powracamy do naszych ogrodniczych powinności. Gdy zrozumiemy, jak znaleźć taki spokój w naszym ogrodzie, wówczas dowiemy się, jak znaleźć spokój – zawsze i wszędzie. Zwłaszcza, gdy potrafimy znaleźć spokój w ogrodzie naszej duszy, nawet jeśli czasami może nam się wydawać, że panuje tam straszny bałagan, wymagający wielkiego nakładu pracy... A tu od Miłego Barkarza "..Życia zrestartować nie można, każda okazja mija bezpowrotnie, każdy błąd zostaje na zawsze zapisany. Umysł człowieka kształtuje się w pierwszych latach życia i bardzo łatwo go wypaczyć. Bez możliwości naprawy – później. Nie tylko jednak to wiąże się z przemijaniem, które odbywa się codziennie. Jeżeli wczoraj do kogoś się nie uśmiechnęliśmy, kogoś nie przytuliliśmy, nie powiedzieliśmy trzech prostych słów „kocham cię bardzo” to dzisiaj możemy już nie mieć do tego okazji lub dzisiaj będzie to tylko pusty gest. Podczas gdy wczoraj było to bardzo ważne. Tak, tak dzisiaj to całkiem inna bajka niż wczoraj..."   (Barkarz) Z   http://www.eioba.pl/a/3hzf/filozofia-metysa    Teoremat... ...i paradoks kotki Bella   "...Ludzka umiejętność odkrywania siebie na nowo w każdym kolejnym związku przybliża nam rozumienie tego, jak wybory partnera kształtują nasze „ja”. Ludzie zachowują się odmiennie, kiedy są zakochani w odmiennych osobach. Mają skłonność do dopasowywania swoich zainteresowań i preferencji do zainteresowań i preferencji pożądanej osoby. Jeśli tylko zakochasz się w alpiniście, natychmiast będziesz odczuwać przyjemność wśród samotnych gór. Jeśli twoja ukochana uwierzy w uzdrawiającą moc kryształów, swój wczorajszy sceptycyzm nagle zastąpisz otwartością umysłu. To między zakochanymi najwyraźniej widoczne jest współoddziaływanie, choć zjawisko to może różnić się intensywnością. Z każdym nowym partnerem możesz doświadczać zmiany wizerunku i osobowości. Te zmiany mogą być głębsze, wówczas trudno będzie powiązać twoje dzisiejsze „ja” z tym, jakie miałeś podczas poprzednich związków...."  Czy to możliwe by wyśnione osoby, zdarzenia  realizowały się w realnym życiu? Czy  jest to formą jakiegoś jasnowidzenia przyszłości? A może  jest to cofnięcie się w czasie  i skutek świadomie kształtowanego snu?   Opowiadanie Gdy wróciłem z dworcowego sklepiku  do przedziale, który opuściłem kilkanaście minut temu, siedziała w nim o obfitych kształtach kobieta w okularach opuszsczonych na nos i czytała grubą książkę. Obok niej stała duża  klatka a z niej zerkały na mnie brązowe, bystre oczy kota. Uszczypnąłem się odruchowo w policzek - zabolało. Pomyślałem: Czy ja wariuje? Przecież tą samą kobietę widziałem godzinę temu w swoim śnie. Przecież, siedziałem sam od momentu kiedy wsiadłem do pociągu.  W zgodzie ze zdrowym rozsądkiem, nie ma  przecież sensu taki ciąg zdarzeń w którym  ta samą kobieta, czytająca tą samą grubą książkę, objawia się raz w śnie, a po pewnym czasie w realnym świecie, i do tego siedzi na tym samym miejscu, w tym samym przedziale, w którym ją wyśniłem godzinę wcześniej. Jak to zrozumieć? I co się na miły bóg stało z rudą dziewczyną towarzyszącą tej kobiecie i również wyśnionej przeze mnie? Dobrze przecież pamiętam ten sen. Gdy tę dziewczynę ujrzałem, oniemiałem z zachwytu. Pamiętam jej długie poskręcane rude włosy, cudowną figurę i niezwykłą, kocią grację w każdym ruchu kiedy patrzyłem jak wtulała się w grubą kobietę siedzącą obok niej.  Kobieta głaskała ją po tych gęstych rudych włosach, a ona zalotnie spoglądała na mnie. Pamiętam, że w jej brązowych oczach wyczytałem: "Pogłaskaj i ty mnie. Uwielbiam to. Chciałbyś, prawda" Jednak chyba wariuje. Do licha!  Co z nią się stało? Czy to możliwe by jakimś magicznym sposobem zamieniła się w kota? Postanowiłem spokojnie wszystko przemyśleć. Ominąłem przedział z grubą kobietą i usiadłem w sąsiednim  - pustym. Pociąg powoli ruszył. Oświetlony budynek stacji został w tyle. Pooddychałem głęboko by umysł wrócił do równowagi, i normalności w działaniu, i wszedłem w stan uważności, kontrolując pojawiające się myśli. Gdy poczułem, że uwolniłem się od natarczywych myśli - zadałem pytanie: Czy to możliwe by wyśnione osoby, albo zdarzenia  realizowały się w realnym życiu? Po chwili nadeszło słowo klucz: "Bella". Co to miałoby oznaczać?Wyjąłem z plecaka komputer, połączyłem się z internetem i odnalazłem zadziwiający tekst: Teoremat Bella Przeczytałem kilka linijek tekstu. O rany? Co to za naukowy bełkot? - pomyślałem. Zmusiłem się i czytałem dalej... "...Twierdzenie J. S. Bella dowodzi ponadto, że istnienie odrębnych przedmiotów we wszechświecie fizycznym jest złudzeniem. Przy czym przez „odrębne” należy rozumieć nie tylko nieciągłe, lecz również to, co może się nam wydawać przedmiotem nieskończenie odległym. Gwiazda i twoja ręka są faktycznie połączone, bo nie mają lokalizacji w takim sensie, że jedno jest tu, a drugie o miliardy kilometrów. Najnowsze rozumienie idei nielokalnego wpływu zakłada, że prawo to stosuje się także do oddziaływań między ludźmi, a przynajmniej tych, którzy działają na tej samej długości fali. Jeśli założymy, że każda żywa istota posiada osobiste pole wibracyjne oraz że to pole wydziela promień, nośną falę, której długość zależy od pewnej liczby czynników fizycznych i duchowych właściwej jednostce. W ten właśnie sposób dwie osoby mogą znaleźć się na tej samej długości fal. Jeśli tylko znajdą się na odległość pola wibracyjnego, natychmiast zachodzi współoddziaływanie. Nawet wówczas, gdy się nie spotkają, a między nimi zaistnieje najmniejsze współoddziaływanie, połączą się ze sobą jak bliźniaki..." Czy fizyka kwantowa wyjaśni także ten rodzaj współoddziaływania, jaki zachodzi w przypadku dobrych związków partnerskich? To ciekawa i odważna hipoteza - pomyślałem - i  zaskakujące wnioski mogą z niej wynikać.! Nareszcie fizycy odważnie opuszczają materialny świat i zaglądają w świat odczuć i myśli. Zaczynają tłumaczyć zachowania partnerów w związkach,  a także między zupełnie nie znającymi siebie ludzmi. Ale w moim przypadku? Niech zdrowy rozsądek zwycięży!  Przecież mogło być tak: Gdy wsiadałem do pociągu moja podświadomość zauważyła  dwie kobiety siedzące w którymś z przedziałów lub wagonie bezprzedziałowym przez który przechodziłem szukając  swojego przedziału. Mogła też moja podświadomość odnotować, gdzieś obok tych kobiet, stojącą klatkę z kotkiem. Kiedy wyszedłem na kilka minut z pociagu by kupić coś do picia, starsza kobieta wraz z kotkiem mogła się przesiąść do przedziału, który opuściłem, a młodsza albo wysiadła, albo gdzieś znajduje się w pociągu.  Takie rozwiązanie  logicznie  by tłumaczyło  zdarzenia według normalnej i uznanej zasady przyczynowości. Umysł, podczas snu wykorzystał to co zauważyła podświadomość a ominęła świadomość, i stworzył jakąś nierealną opowieść o dwóch kobietach.    I cóż, gdy jedzie się pociągiem czas się dłuży. Mając gotowe rozwiązanie postanowiłem porozmawiać z kobietą czytającą grubą książkę. Wszystko się wyjaśni - pomyślałem. Niestety - zagmatwało się jeszcze bardziej. Otóż, gdy po słowach przywitania wszedłem do przedziału, kobieta uśmiechnęła się do mnie promiennie i powiedziała: O jak dobrze, że pan wrócił. Pana kotka bardzo miałczała, pewnie nie lubi zostawać sama. Może chce pić? Widziałam, wchodząc do pociągu, jak pan opuszczał przedział. Dobrze, że kupił pan wodę. To piękne zwierzątko ale i wymagające troski. Znam się na kotach. Po moim domu biegają aż trzy.   Zaśmiała się radośnie - Kociarze z nas drogi panie! Gdyby pan nie zdążył wsiąść do pociągu i tak bym pana odnalazła. Jestem jasnowidzącą osobą - powiedziała puszczając do mnie oko -  bo na pana walizce, która pan zostawił odnalazłam pana adres.     Głos mi ugrzązł w gardle. Usiadłem na wprost niej wpatrując się raz to w jej roześmianą twarz a raz w oczy kotki spoglądającej na mnie z klatki. Widocznie zbladłem bo kobieta nachyliła się do mnie i z troską w głosie zapytała:  Choruje pan na serce? Niech pan wypije duszkiem wodę z butelki. To pomaga.. Pociągnąłem tęgi łyk z butelki...  Chyba lepiej nie zasypiać w pociągu bo ze snami nigdy nie wiadomo - pomyślałem gdy woda "uderzyła mi do głowy ".   Po piętnastu latach: Mogę powiedzieć, że wielkie szczęście mnie spotkało. Kotka okazała się wspaniałą towarzyszką życia. Jest uzdrowicielką.  Dziękuję przypadkowi i wszystkim świętym, że ją spotkałem i zabrałem do domu. Tak sobie niekiedy myślę: co by było gdybym zamiast kotki wszedł w bliższą "relację" z tą rudą dziewczyną, która tak zalotnie na mnie spoglądała? Głowa boli od takiego fantazjowania. Bo na przykład, jak zrozumieć  zdarzenie w pociągu według teorematu pana Bella?  "... dwie osoby (istoty)  mogą znaleźć się na tej samej długości fal. Jeśli tylko znajdą się na odległość pola wibracyjnego, natychmiast zachodzi współoddziaływanie."  Ale... Gdyby tak Teoremat Bella rozszerzyć  o pojęcie "koła życia" to nasuwają się pytania:  Czy kotka była w poprzednim życiu tą rudą dziewczyną, czy też nią będzie w przyszłym życiu? Kto to wie? I najważniejsze: Co o tym wszystkim myśli kotka? Długo się znamy więc oczywiście  ją zapytam...  Zapytam też o to kto tu kogo wybrał: ja ją, czy ona mnie? Włączając do rozważań prawo karmy (łańcucha przyczyn i skutków) stawiam też sobie pytanie: Kto tu komu ma zadośćuczynić: ja jej , czy ona mnie? Kto to wie?  Kiedy głód spotyka głody. Człowiek chwyta ułamki w poszukiwaniu pełni!     Przyjrzyjmy się Samarytance ( tej biblijnej ) wg opisu pewnego księdza (tu fragmenty).  To kobieta po przejściach. Sam fakt, że miała kilku mężów wskazuje na jej niezaspokojone potrzeby miłości, akceptacji, oddania i na ciągle tracone poczucie bezpieczeństwa. Być może wiele razy, na różne sposoby została zraniona i wykorzystana. Nie można wykluczyć, że była i kochanką i wdową. Może każdy następny związek był szukaniem remedium na poprzedni a okazywał się równie nieudany jak wcześniejsze. Może za każdym razem była to ucieczka od samotności. Bywa, że człowiek szuka zapomnienia w ramionach drugiego człowieka. Samarytanka to ktoś, kto nie chce być sam, a nie umie być z kimś!  Mężczyzna z którym aktualnie jest związana nie jest mężem. Samarytanka żyje w związku nieformalnym, z którego w każdej chwili można się ewakuować, gdyż z definicji i z założenia takim ma być. Ma być epizodyczny. Niedawno jedna z celebrytek (wielokrotnie rozwiedziona!) powiedziała:  „Z każdego związku brałam to, co najlepsze, wiedząc, że to tylko kwestia czasu, jak pojawi się ktoś nowy. Nie umiem być wierna. Po prostu - mam poligamiczne serce”. Głody współczesnych celebrytek, głody najzwyklejszych ludzi i głód który nosi w sobie Samarytanka nie ustaje. Nasycenie ludźmi, którzy sami są nienasyceni jest zwyczajnie niemożliwe. Głód spotyka głody! Samarytankę w równym stopniu dopada problem miłości co problem wiary! Samarytanka jest zagubiona religijnie, duchowo zdezorientowana. Także dzisiaj jest to problem bardzo wielu ludzi, którzy z pomocą innych popadają w totalny relatywizm; dla których jednako wszystko jest prawdą i nic nie jest prawdą!.." No cóż, można się zgodzić lub nie z przekonaniem duchownego, który jako ksiądz uważa, że pełnie człowieczeństwa można uzyskać jedynie w miłości do Boga.  Być może w podeszłym wieku wielu dochodzi do tej konkluzji...  Ale życie "pędzi" i madrość zdobywa się nie tylko przez wiedzę przekazywaną przez nauczycieli ale też  poprzez własne doświadczenia. I to one są, według mnie, najbardziej cenne.  Rozwój każdego z nas to proces w którym nie może zabraknąć przecież spotkań z ludźmi o różnych poglądach.  Czego się trzymać? Jeśli podążamy tylko za wiedzą, to robimy mnóstwo błędów, a inni postrzegają nas jako surowych i krytycznych. Będzie nam trudno nawiązać z kimkolwiek więź, nie będziemy umieli dostrzec dobra w innych i szanować ich.  Można podzielić religie świata na dwa rodzaje. Pierwszy rodzaj nagina prawdę tak, żeby pasowała do wiary.  Drugą możliwością jest to, na czym powinna polegać religijność, czyli naginanie wiary do faktów. Nieważne, w co wierzymy, jeśli fakty, które mamy przed oczami, nie pasują do wiary, naginajmy wiarę.  Większość przywódców religijnych to buntownicy, którzy kończyli na krzyżu albo wpadali w poważne tarapaty, ale buntowali się, bo głębiej rozumieli. Stawiali wyzwania, a to coraz częściej bardzo potrzebna umiejętność: rzucić wyzwanie, popchnąć rzeczy do przodu, wywołać zmiany, mimo że zawsze spotyka się to z oporem. Ludzie często mają wypaczone poglądy, a mimo to każdy myśli, że ma rację. W końcu jednak dostrzegamy, że się myliliśmy, a im wcześniej to zauważymy, tym lepiej. To może się stać właśnie dzięki gotowości do zmian, gotowości, żeby spojrzeć na rzeczy z innej strony. Chodzi o gotowość do zmiany podejścia, do wyrwania się z wyuczonego myślenia, gotowość do widzenia rzeczy w innym świetle – o ile to światło oświetla prawdę. Warto to robić o ile ta zmiana wprowadzi do naszego życia więcej pokoju i harmonii. Często boimy się zmian albo nie wiemy, jak do nich doprowadzić. To bardzo ważne, żeby stać się kimś, komu zmiany przychodzą z łatwością. Ważne jest, żeby rozwinąć w sobie tę umiejętność, jak i odwagę do przyjmowania zmian. Bo tylko wtedy, gdy posiadamy tę umiejętność, możemy poczuć się wolni i żyć mądrze, dostosowując się do każdej chwili. Możemy popatrzeć na życie ze współczuciem, otworzyć drzwi naszego serca na życie i na umiejętność uwalniania się od rzeczy i od przeszłości, tak żebyśmy mogli żyć w chwili obecnej, wciąż się przystosowując i zmieniając w zależności od tego, co przynosi życie. Jeśli potrafimy to zrobić, oszczędzamy sobie dużo cierpienia. Zmieniajmy się. Niezależnie, czy chodzi o zmianę religii, czy zmianę poglądów, kiedy znajdziemy takie, które bardziej nam odpowiadają.  Być chorągiewką na wietrze, kroplą wody oceanu?    Chwilowo to my jesteśmy wrogami samych siebie. Należy przywrócić duchowy wymiar naszemu życiu, uwięzionemu teraz w sidłach materii. Musimy być nie tak egoistyczni, mniej się kierować osobistym interesem, a bardziej poświęcać dobru ogółu.  Święte księgi, mistrzowie, guru, religie są przydatne, ale tak jak windy, które zawożą nas na górę, pozwalając oszczędzić siły. Ostatni fragment drogi, ta drabinka prowadząca na dach, z którego widać świat, albo na którym można się wyciągnąć i stać się chmurą, ten ostatni fragment – trzeba przejść  samotnie. Ważne, żeby podjąć podróż. Podróż powrotną,  podróż każdego człowieka, który budzi się ze snu życia zmysłowego. To chwila powrotu do domu, cofnięcia się do początków. A te, są boskie, bo jeśli na skali czasu pochodzimy od małpy, to na skali bytu – od Boga. Powrócić oznacza upomnieć się o nasze boskie pochodzenie. W jaki sposób? Dokopując się do własnego wnętrza, eliminując stopniowo całą otoczkę swojej osobowości, swojej wiedzy, żeby dotrzeć do istoty swojego bytu. Potrzeba na to odwagi  chodzi bowiem o to, żeby odrzucać jedną rzecz za drugą, aż już nie ma nic więcej, czego możesz się uchwycić, i odkrywasz, że istnieje coś, co podtrzymuje ciebie. Dopiero wtedy rozumiesz, że to właśnie ta rzecz jest tym wszystkim, czego szukałeś.  We  wszystkich  kulturach  drzewo  życia przedstawiane jest jak ten cedr: korzenie w ziemi, a gałęzie w powietrzu. To samo można powiedzieć o życiu: rodzi się z ciemności i szuka światła. Ale jest też inne drzewo. Jego korzenie są w niebie, a gałęzie opadają ku ziemi. To drzewo życia duchowego, które wychodzi od materii, żeby wznieść się do nieba, właśnie do swoich boskich korzeni. I właśnie to życie duchowe się liczy. Najtrudniejszy jest pierwszy krok. Chodzi o to, żeby oderwać się od ziemi Droga do przebycia jest oczywista: musimy żyć w sposób bardziej naturalny, mniej pragnąć, więcej kochać, a wtedy liczba  schorzeń i cierpienia też się zmniejszy. Zamiast szukać lekarstw na choroby, spróbujmy żyć tak, żeby nie powstawały. A przede wszystkim: dosyć wojen, dosyć broni! Koniec z „wrogami”! Nawet te neurony, które powodują szaleństwa w naszych głowach, nie są nam wrogie. rak, demencja, choroba Parkinsona, Alzheimera  „Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary. Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Uczyń mnie poważnym, lecz nie ponurym, uczynnym, lecz nie narzucającym się. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty, Panie, wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół. Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i dodaj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień, w miarę jak ich przybywa, a chęć wyliczenia ich staje się z upływem lat coraz słodsza. Nie proszę o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich. Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę i mniej niezachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić. Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy to jeden ze szczytów osiągnięć szatana. Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i niespodziewanych zalet w ludziach. Daj mi, Panie łaskę mówienia im o tym”. (Św. Tomasz z Akwenu) Robię nadal to, co teraz wydaje mi się słuszne, nie formułując życzeń… poza tym, żeby dojść do takiego momentu, kiedy nie będę już potrzebował czasu dla siebie i ten, który mi został, będę mógł poświęcić innym.    Nie martw się! A nawet gdy to robisz .. nie wyj do księżyca!         Bruce Lipton jest twórcą nowej biologii, która może zmienić wiele  poglądów w cywilizacji, w której żyjemy. Każdego dnia jesteśmy w trakcie ewolucji, a nawet rewolucyjnych zmian, jakie zachodzą w naszym życiu. Nasz system biologiczny, nasze komórki, istnieją dzięki posiadanej  energii. Bez energii nie ma życia.Energia występuje w ciele w postaci molekuł ATP. A zatem potrzebujemy ATP żeby żyć. (ATP jest ważnym składnikiem wszystkich komórek ponieważ pełni funkcję pierwotnego przenośnika energii. Stanowi magazyn energii w procesach fotosyntezy i oddychania komórkowego.) Ale jak używamy ATP? Istotny fakt: 25% całej energii w naszym ciele używana jest do obsługiwania mózgu. Mózg używa energię w takim stopniu, jak maratończyk mięśni.   Dlaczego to jest istotne?  Sposób w jaki myślimy, niekoniecznie jest dla nas  korzystny. Negatywne myśli, generując problemy, tworzą rzeczywistość, z którą musimy się zmagać. Musimy zatem stać się świadomi swoich myśli.  Każdy strach to zestaw myśli negatywnych. Tracimy więc energię i kreujemy kłopoty  w  przyszłości.  To na czym się skoncentrujemy zostanie zamanifestowane przez nasz umysł jako rzeczywistość. „ Martwienie się to modlenie się o coś, czego nie chcemy. Przestańmy się zatem martwić.”   Całość  http://zdrowieizycie.eu/2015/06/20/money-and-energy-bruce-lipton/   Polecana książka  - autor Bruce Lipton    "Biologia przekonań" "Ta książka zmieni na zawsze to, co myślisz o swoich myślach i umyśle. Nowe, zdumiewające odkrycia biochemicznych skutków działania mózgu ukazują, iż twoje myśli wpływają na wszystkie komórki twojego ciała.  Autor — uznany cytolog — opisuje te precyzyjne molekularne mechanizmy, dzięki którym to się dokonuje. Używając prostego języka, ilustracji, dowcipu oraz przykładów z dnia codziennego pokazuje jak nowa nauka — epigenetyka — rewolucjonizuje nasze zrozumienie związków pomiędzy ciałem i umysłem, a także bardzo istotnych jej konsekwencji dla życia naszego i globalnej zbiorowości ludzkiej.  „Biologia przekonań” jest przełomową pracą w dziedzinie nowej biologii. Bruce Lipton był profesorem szkoły medycznej na Uniwersytecie Wisconsin i uczonym prowadzącym prace badawcze na Uniwesytecie Stanforda. Jego eksperymenty z błoną komórkową, a także innych wiodących badaczy, szczegółowo zbadały mechanizmy, poprzez które komórki przyjmują i przetwarzają informację. Wykazują one, że geny i DNA nie kontrolują naszego życia biologicznego — to sygnały ze środowiska (z zewnątrz) komórki kontrolują DNA, włączając w to energetyczne sygnały pochądzące z naszych pozytywnych i negatywnych myśli.  Ta niosąca głęboką nadzieję synteza najnowszych i najlepszych badań w dziedzinach cytologii i fizyki kwantowej została uznana jako główny przełom uświadamiający nam, że nasze ciała mogą się zmieniać wraz z przekształcaniem naszych myśli, co ma ogromne znaczenie dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego."   Nie po myśli? Kiedy rzeczy nie idą po myśli, lepiej "zjechać na ziemię" i zmienić plany..   https://www.youtube.com/watch?v=_k1ywVi76iM fragment piosenki  ...Nieutulony w piersi żal,  bo za jedną siną dalą - druga dal. Nie spoczniemy, nim dojdziemy,  nim zajdziemy w siódmy las, więc po drodze, więc po drodze,  zaśpiewajmy chociaż raz....   Tekst Agnieszka Osiecka Kompozytor Seweryn Krajewski      Kiedyś chciałem, myślałem, planowałem… i nic z tym nie zrobiłem, a teraz jest za późno.  Z pewnością każdy kiedyś w życiu tak sobie pomyślał. Potrafimy – niestety – wpakować się w nie całkiem komfortową sytuację, a potem się do niej przyzwyczaić i tkwić w niej latami. Zwłaszcza z wiekiem tracimy otwartość i chęć do zmian.  Czy realizujesz jeden ze swoich młodzieńczych celów? A może masz w głowie zupełnie coś innego? Tak czy inaczej – warto próbować swoich sił. „Nie zdobyłam żadnego szczytu. Nie odkryłam żadnego lądu. Wielu innych nadzwyczajnych rzeczy nie zrobiłam” - pisze na swoim blogu pewna kobieta I dodaje: „Nauczyłam się cieszyć i doceniać to, co miałam, co mam. Wciąż czekam z ufnością na to, co mi los przyniesie. Zawsze lubiłam się uczyć  i nadal się uczę: jak żyć, by nie przegapić chwil szczęścia, które zsyła nam każdy dzień”. Byłoby wspaniale, gdyby większość z nas mogła wypowiedzieć takie słowa i realizować swoje drobne i te mniej drobne plany. Aby osiągnąć cel, trzeba wziąć życie we własne ręce zamiast czekać, co samo przyniesie. Podjąć wyzwanie, odważyć się realizować własne plany – wykorzystać ten moment.  Ale... Wszystko co zaplanujemy jest niepewne... Nie warto się złościć , gdy coś pójdzie nie tak.  Lepiej pomyśleć, czy to nie jest piękne, czy to nie jest dziwne, niespodziewane? Jedyną rzeczą, której możemy zawierzyć w życiu, jedyną prawdą, jedynym bogiem, który z pewnością istnieje, jest bóg niepewności. Kiedy szanujemy tę prawdę, to oznacza, że nie próbujemy niepewności kontrolować, nie próbujemy się jej pozbyć, nie próbujemy wmówić sobie, że nie istnieje. Niepewność istnieje i wcale nie trzeba się jej obawiać.  Myślimy, że jeśli coś nie wypali, będzie okropnie, będzie beznadziejnie. To nie jest beznadziejne ani okropne. Kiedy rzeczy idą nie tak, może być  wspaniale. Jeśli wszystko wyszłoby dzisiaj idealnie, byłbym strasznie znudzony, byłoby strasznie nieciekawie, nie byłoby nic stymulującego, nic interesującego. Kiedy rzeczy idą nie tak, jest życie, jest radość. Zaplanowałem w tych dniach (telefony , rozmowy , ewentualnie partnerzy) sentymentalną podróż do kilku Stanic (Jałowy Róg, Frącki) na rzece Czarna Hańcza a potem kilkudniowy rejs wyczarterowanym w Starym Folwarku jachtem Giga II po jeziorze  Wigry, i spanie w Klasztorze Kamedułów (Wigry). Na jeziorze Wigry dawno temu prowadziliśmy szkolenia nurkowe do 60 m głębokości, na rzece wielokrotnie pływałem kajakiem prowadząc spływy -  pod prąd albo z prądem. W Klasztorze (w hotelu) w tak zwanych eremach mieszkałem kilka miesięcy przy realizacji przyrodniczych sekwencji do filmów: "Lato leśnych ludzi", "Plecak pełen przygód"etc.  I cóż , kilka spraw "niecierpiących zwłoki" przekreśliło ten sentymentalny plan odwiedzenia "starych  miejsc".  Ale dla "otarcia łez"   dowiedziałem się, że w dniach, w których chciałem tam być, temperatura spadała w nocy do minus siedmiu stopni. A w moim wieku... i partnerów to lekka przesada. Zastanowiłem się też co mnie  na powrót ciągnie w te miejsca w których coś ciekawego kiedyś przeżyłem.  I przyszła refleksja: to nie tyle te miejsca są ważne  co ludzie z którymi tam bywałem... I cóż,  w większości oni już nie żyją. Więc jaki  ma sens takie, czy z innych powodów sentymentalne powroty? POWROTY? Jednak to chyba kiepski pomysł. Tak przy okazji rozważań o  bogu niepewności Polityka...  Jedną z wielu ( oczywiście ) rzeczą, za którą warto obwiniać polityków, jest składanie obietnic. Politycy! Czy naprawdę możecie mieć jakieś pojęcie o tym, jak będzie funkcjonowała gospodarka jutro, ale w przyszłym tygodniu, w następnym roku? Geopolityka, wojny, trzęsienia ziemi, tragedie tego świata, sukcesy tego świata. Nikt nie rozumie, co się stanie, nie można tego przewidzieć. Więc nie powinniście składać tych obietnic: „Tak, to zrobimy; tak, to uchwalimy”. Nie możecie tego robić, ponieważ nie możecie przewidzieć świata. Dobry polityk, dobry mąż stanu, dobry przywódca musi umieć odrzucić wszystkie plany w ostatnim momencie i przygotować nowe, tak żeby zaadaptować je do rozwijającej się sytuacji. . Nie możecie składać obietnic. Niepewność jest zasadą tego świata, jest jedną z najgłębszych prawd, najbardziej niesamowitych nauk. Dopóki tego nie przyjmiemy, będziemy składać obietnice, których nie możemy dotrzymać. Snujemy plany, których będziemy bronić, mimo że będą stawały się coraz głupsze w miarę tego, jak świat będzie się zmieniał wbrew naszym oczekiwaniom. Oznacza to stwarzanie większej ilości cierpienia i większej ilości problemów na tym świecie.   Możliwe, że wrócę tu w przyszłym tygodniu .. ale tego nie wiem...   Radość z życia i dawania i dawne czasy w Kuźnicy Helskiej  Przysyłała mi swoje fotki. Chciała mi pokazać „Popatrz, to ja jestem tą atrakcyjną kobietą za którą uganiają się mężczyźni” A ja nie miałem o tym pojęcia. To fajne doświadczenie, kiedy nie wie się kto jest kim. Ona rzecz jasna jest bardzo ładną kobietą. Ale czym tak właściwie jest piękno i brzydota? Co nas pociąga? Jeśli jesteś osobą, która dużo medytuje, to nie zwracasz uwagi na takie rzeczy. Będąc spokojny i uważny mogę spojrzeć na piękną kobietę, a potem na brzydką – i poświęcić im tyle samo czasu. Nie idę do brzydkiej mówiąc „A kysz! Uciekaj stąd!” Po latach medytacji zanika zmysłowość. Wspaniale jest, jeśli jesteśmy w stanie móc oprzeć się tej zmysłowości. W ten sposób możemy być bardziej sprawiedliwi w stosunku do innych. Dlatego ci co chcą opanować przeróżne żądze prowadzace najczęściej do cierpienia -  dużo powinni medytować. Fajnie jest więc wybrać się na odosobnienie. (Ostatnio, dla mnie takim miejscem była  Kuźnica Helska  - kwiecień). Odosobnienie - od rodziny i przyjaciół - pomaga bowiem bardziej zrozumieć zmysłowość i przekonać się, że jesteśmy w stanie ją ograniczyć. Jednak dużo zależy od nas.... Czasem ludziom się wydaje, że chcieliby być wolni, a wolność dla nich oznacza możliwość cieszenia się zmysłowością. Wiec, czy to mądre?  Nie powinniśmy mieć ograniczeń, nie ma znaczenia, co chcemy oglądać w telewizji – przemoc, seks, dewiacje – świat powinien być otwarty? Pozwólmy ludziom na bycie wolnym? Sęk w tym, że ludzie nie są wolni. Czasem nasze pożądania nas zniewalają. Stajemy się więźniami własnych pragnień, dlatego czujemy, że musimy mieć ten seks, musimy zażyć narkotyk, musimy uprawiać hazard. Czasem ludzie dochodzą do momentu, kiedy muszą angażować się w romanse poza małżeństwem. Potem cierpią zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie kontrolują. Nie tak wygląda wolność. Warto się temu przyjrzeć. Czy zmysłowość jest nieograniczona, czy ma ona jednak jakieś ograniczenia, kiedy stajesz się jej więźniem? Warto więc korzystać z uważności i powstrzymywać się, wtedy odkryje się, że jesteśmy w stanie kontrolować zmysłowość. Jeśli nasze postępowanie miałoby zranić nas lub inną osobę, można powiedzieć ‘nie’, można to powstrzymać. To dzięki uważności wypracowanej poprzez medytację, dzięki mądrości, która odejmuje winę, zabiera słowo „zły” i zastępuje je słowem „umiejętny”. Co naprawdę znaczy słowo „umiejętny”? – to czy coś będzie dla nas naprawdę pomocne, czy będzie nam służyło, pomoże nam wyciągnąć z życia to, co najlepsze. Kiedy to zrozumie się, pojmie się również racjonalne podejście do zmysłowości. Podchodzi się wtedy do sprawy z mądrością, uważnością i w sposób, który przynosi radość nam i innym ludziom. Radość dawania   Chodzi o radość dawania, bo na tym polega człowieczeństwo: na dawaniu i służeniu innym. W zamian można dostać wiele radości!! Ale jeśli oczekujesz czegoś w zamian, choćby tylko tego, że nie dostaniesz w zamian śmieci, to znaczy, że nie do końca rozumiesz na czym polega bycie człowiekiem.   Był nauczycielem sztuki. Mówił, że jeden z jego kolegów z pracy był złym człowiekiem. Ten nauczyciel był dosyć uduchowionym człowiekiem. Pewnego dnia uśmiechnął się do tego współpracownika i dostał pięścią w nos. Za uśmiech. Musiał przez to odejść z tej szkoły. Spotkał tego człowieka wiele lat później, i usłyszał: „Byliśmy kumplami”. On na to: „Co?? Uderzyłeś mnie!”. „A, zapomniałem o tym.” Postrzegał tę relację zupełnie inaczej niż druga osoba. Ten człowiek przechodził wtedy trudny okres w życiu, ale umiał zrozumieć, że ten nauczyciel sztuki próbował być wobec niego życzliwy i mimo, że nie umiał tego wyrazić, a zamiast tego sprawiał wrażenie, że był na niego zły, to ta życzliwość i tak do niego jakoś dotarła, i została z nim przez te wszystkie lata.  I nadal myślał o tym nauczycielu jako o jednym ze swoich przyjaciół. To ciekawe. Czasem wydaje nam się, że dajemy i dajemy i nic z tego nie wynika, a zamiast tego dostajemy po nosie albo jesteśmy krytykowani; wydaje nam się, że dostajemy tylko więcej krytyki, więcej cierpienia, więcej problemów, ale prawda jest taka, że to co robimy dużo znaczy dla drugiego człowieka.  Kiedy ludzie są dla nas życzliwi, czy to nie rozświetla naszego dnia, nie podnosi nas na duchu? Może nie podnosi nas wystarczająco, żebyśmy odwzajemnili tą życzliwość, ale i tak nas podnosi, dodaje nam energii.  Jakie to uczucie, kiedy ktoś poświęca czas robiąc coś dla ciebie? Kiedy poczujesz jaką to ma wartość, wtedy zrozumiesz dlaczego powinieneś pomagać i być życzliwym dla innych. To jest coś ważnego, co czyni życie pięknym. To waluta życia – nie euro, dolary, złotówki. Powinniśmy mierzyć gospodarkę według tego, ile okazujemy sobie życzliwości, ile sobie nawzajem służymy, ile się uśmiechamy i ile dzielimy się radością. To jest o wiele ważniejsze niż "kasa". Radość to jest właśnie sens życia.  Nie za dużo, nie za mało. To uważność pozwala przerwać ten proces w dowolnym momencie i powstrzymać go, zanim zajdzie on za daleko.    Nie za dużo, nie za mało.  Zwyczaje w naszej zachodniej cywilizacji, broniącej trwałość rodziny, potępiają "skoki w bok".   Ale być może, w jakimś momencie życia,  marzy  się życie takie jak na wyspach Pacyfiku w dawnych czasach;  gdzie nie znano pojęcia małżeńskiej wierności. Wszyscy dorośli kochali i zajmowali się dziećmi niezależnie czy były to "ich" dzieci a kobiety zmieniały partnerów po uśmiechu i powiedzeniu "fiu...fiu". Nie chce się wierzyć, prawda? Co o "tych sprawach " myśli mnich?    „Łał, fajna jest, oh, ale z niego ciacho.” Pociąg seksualny jest czymś naturalnym i nie da się go powstrzymać. Czy można powiedzieć sobie: „Nigdy nie spojrzę na żadną inną. Jesteśmy teraz małżeństwem, więc tylko ty, kochana, do końca życia nie zerknę na nikogo innego”? Przecież to kłamstwo, nieprawdaż? Tak się nie da. Albo mówienie, że się nie będzie lubiło nikogo innego – to takie samo kłamstwo, będąc już w związku partnerskim czy małżeńskim  przecież nadal czuje się pociąg do innych mężczyzn czy kobiet. Spójrzmy więc na sprawę realnie i zadajmy sobie pytanie: Co ja z tym zrobię? To chyba oczywiste, że seks poza związkiem prawdopodobnie kogoś skrzywdzi. Jak więc postępować? Jakie mamy strategię w powstrzymaniu szkody lub ograniczeniu wyrządzonej krzywdy?  Tutaj wkracza pojęcie uważności, ponieważ jeśli jesteśmy świadomi tego, co się dzieje, okazuje się, że mamy w życiu więcej kontroli.  Kiedy cieśla lepiej pozna swoje narzędzia, podczas cięcia i obróbki drewna jest bardziej wrażliwy i nie popełnia tak wielu błędów. Ta wrażliwość na swój wewnętrzny świat, na swój umysł, swoje pożądanie, gniew, pragnienia. jest ważną częścią osobowości. Mówienie tylko “nie, nie rób tego” lub że coś jest złe - nie rozwiązuje sprawy.   Jedną z najprzyjemniejszych rzeczy w rozsądnym myśleniu jest to, że pomaga  dowiedzieć się co robisz, dlaczego tak postępujesz i jak zmniejszyć problemy. Dlatego też kiedy trenuje się umysł w medytacji, by zwiększyć uważność i świadomość, zaczyna się zauważać całe spektrum procesów myślowych i do czego prowadzą - obserwuje się prawdopodobne łańcuchy zdarzeń. Skąd na przykład bierze się pożądanie?  Można być już w fajnym związku, ale kiedy spojrzy się na kogoś innego, zawsze znajdzie się ktoś atrakcyjny. Ta uważność jest ważna, gdyż widzi, iż pożądanie, gniew, czy jakiekolwiek inne uzależnienie jest tak naprawdę złożonym procesem umysłowym. To uważność pozwala przerwać ten proces w dowolnym momencie i powstrzymać go, zanim zajdzie on za daleko.  To tak, jakbyśmy chcieli zatrzymać pociąg. Kiedy pociąg opuści już stację i jedzie z prędkością 100 km/h, ciągnąc za sobą ciężki skład, to jeśli maszynista zauważy przeszkodę na torach i będzie chciał zahamować, czasem może to być bardzo trudne do wykonania. Pociąg bowiem jedzie zbyt szybko, impet jest zbyt duży. Pociąg jadący z taką prędkością zatrzyma się dopiero po jakiś 500 metrach, stąd też wszystkie te okropne wypadki na torach z udziałem samochodów. Maszynista widzi przed sobą samochód, ale pociąg jedzie zbyt szybko, by można było go zatrzymać. Tak samo dzieje się w momencie, gdy próbujemy powstrzymać pożądanie, czy gniew, kiedy zajdą za daleko. Kiedy sprawy nabiorą tempa, nie da się tego od razu zatrzymać. Wielu z nas wie jak to jest, kiedy jesteśmy we władaniu żądzy, nie umiemy przestać ot tak. Nie będziemy w stanie powiedzieć „dość, teraz się zatrzymam.” To tak, jakbyśmy oczekiwali, że po pociągnięciu hamulca pociąg natychmiast się zatrzyma. Nie ma szans. Pociąg najlepiej zatrzymać, jak tylko zacznie ruszać ze stacji i jedzie z małą prędkością, na przykład kilometr na godzinę. Wtedy łatwo go zatrzymać. Tak więc najlepszą rzeczą w uważności jest to, że z jej pomocą możemy zobaczyć, jak przebiega cały proces. Możemy go powstrzymać, jeśli wyda nam się, że będzie nieumiejętny, że nie będzie pomocny. Mężczyzna, który ma fajną żonę, zamiast dopuścić do takiego zaognienia, że pożądanie weźmie nad nim górę i nie da się go już powstrzymać, powinien spróbować zareagować wcześniej. Więc jeśli widzisz bardzo atrakcyjną dziewczynę i dostrzeżesz cały proces, zatrzymaj się, zanim będzie za późno. Mówimy tu o prostej powściągliwości. By się zatrzymać musimy oczywiście chcieć i tu wkracza mądrość. Nie bądźmy głupimi  myśląc, że nad wszystkim panujemy. Kiedy posuniemy się za daleko, stracimy kontrolę. Dlatego też kiedy kobiety mają problemy ze swoimi mężami mówię im, że kiedy mężczyzna jest owładnięty pożądaniem, to zachowuje się jak wariat. Nie żartuję, facet traci rozum. Po pierwsze myśli, że nikt go nie przyłapie. Zostanie złapany na gorącym uczynku, bo żona nie jest idiotką i wie, co się święci. Rozpoznaje sygnały ostrzegawcze. To niesamowite ilu mężczyzn ma romans i myśli: „Mam wszystko pod kontrolą, tylko trochę się zabawię. Moja żona nigdy się nie dowie.”  Zauważmy niebezpieczeństwo i nie zapędzajmy się do tego stopnia, że stracimy rozum i resztki zdrowego rozsądku. Zostaniesz przyłapany. Masz zatem ochotę na takie problemy w swoim związku i chcesz to zrobić swojemu partnerowi i dzieciom? To uważność i mądrość nie pozwala nam zapędzić się do takiego punktu, gdzie nam odbija i tracimy poczucie rzeczywistości.  Nie mówimy: „Ty niegrzeczny chłopcze, ty okropna dziewczyno, nie powinniście byli tego robić. Teraz zostaniecie na zawsze wyklęci .Poczucie winy jest tu nie na miejscu, gdyż gdzie wina, tam strach. Nikt nie powinien kierować się strachem. Należy zawsze kierować się mądrością, rozumiejąc konsekwencje, będąc inteligentnym i bystrym. W zmysłowości każdy powinien mieć jakieś granice. Innymi słowy to nie jest darmowy lunch, nie możemy podejść do zmysłowości jak do szwedzkiego stołu i jeść do woli, myśląc, że nic złego się nie stanie. Trzeba zrównoważyć własną dietę zmysłów. Nie za dużo, nie za mało.Podejmujemy decyzję wedle własnych możliwości, również co dla naszego partnera będzie najlepsze i staramy się to utrzymać. wg mnicha Ajahn Brahm   Nastroje Porażka? Gdy przeżywamy rozstanie. Często bolesne. Chcemy jak najlepiej a wychodzi kiepsko? Nie zostaliśmy zrozumiani?   Porażka? Gdy przeżywamy rozstanie. Często bolesne. Chcemy jak najlepiej a wychodzi kiepsko? Nie zostaliśmy zrozumiani? Zapytałem kiedyś przyjaciela: "Jak to jest, masz piękną żonę i zdrowe dzieciaki po co ci kochanki?"  Odpowiedział z uśmiechem: "Żona mi nie wystarcza.... " Omamieni wolnością? - doceniliśmy wolność wyboru: w każdej sytuacji życiowej, w każdej relacji -  partnerskiej,  małżeńskiej. I co? Wszystko nam wolno? Zmienny może być "nastrój" morza (tu w art. w fotkach), ale co oczywiste, też u każdego z nas..,ale...  Dlaczego tak się dzieje? Czy Impuls do negatywnej zmiany przychodzi od wewnątrz? - znudzenie.  Od zewnątrz?- sprawdzenie się.  I jakie są konsekwencje zmian nastroju wpływające na wybory w naszym życiu i tworzenie z nas dwoje - Nas Troje? Warto rozważyć takie kryterium: Czy to, co się robi, powie a nawet pomyśli będzie raniące dla siebie lub innych osób? Jeśli tak, nie nazywajmy tego czymś złym, tylko nieumiejętnym. „Nieumiejętny” jest dobrym określeniem, ponieważ nie zawiera w sobie moralnego osądu, jakby pochodziło od jakiegoś absolutu – to jest złe, a to jest dobre. Jeśli bowiem ktoś  mówi nam, co jest dobre, a co złe, nie musimy nawet myśleć samodzielnie, po prostu mu wierzymy.  A to głupie.Taka ślepa wiara prowadzi do wielkich kłopotów w dzisiejszym świecie. Jeśli ktoś nie myśli samodzielnie, może uwierzyć, że wysadzenie się w powietrze przybliży go do nieba. Purytanie, na przykład, biorą się z wiary, że seks jest zły. Zastanówmy się więc, jakie postępowanie byłoby w tych "nastrojowych" sytuacjach umiejętne. Jako narzędzie warto wybrać "uważność". Otóż, przez „umiejętne” mam na myśli czy nasz wybór, niezależnie od nastroju, będzie sprzyjał celowi, którego szukamy, czy będzie pomocny i sensowny? Jakie konsekwencje przyniesie nam i innym? Tak działa uważność, bo sprawia, że zastanawiamy się nad konsekwencjami swoich czynów, i do czego prowadzą.   Pewna powściągliwość powinna być w każdym naszym działaniu. "Co nagle to po diable" - tak mówi ludowe przysłowie. Na przykład seks.  Wstrzemięźliwość – oznacza - seks tylko ze swoim partnerem.   Bo jeśli ktoś ma romans na boku, to kogoś to naprawdę zrani. Nie wydaje mi się, żebyśmy byli w stanie komuś powiedzieć: „Ależ proszę, nie powstrzymuj się, prześpij się z moim najlepszym przyjacielem, nie mam nic przeciwko. Wydaje mi się, że większości  by to przeszkadzało. Większości ludzi nie pasuje bycie zdradzanym. To klasyczny przykład, jak można kogoś zranić nie przemyślanym wyborem. Jeśli stawia się sobie za cel nie ranienie innych, na pewno  kontakt z osobą niepełnoletnią będzie dla niej krzywdzący. Psychologowie i socjologowie wiedzą, że pedofilia, czyli kontakt seksualny z osobą nieletnią, są szkodliwe. Tak samo nie powinno się wykorzystywać swojego autorytetu jako nauczyciel, czy doradca  i komplikować relacje wplątując w to seks, czy zawiłe emocje. Takie zachowania są więc nie do przyjęcia. Dlaczego? Nie dlatego, że takie postępowania są złe, lub dlatego, że w jakiejś książce napisali, że to nie etyczne, obrzydliwe. Takie zachowania jest zwyczajnie szkodliwe. https://www.youtube.com/watch?v=YtuoRq1WW10 Maryla Rodowicz "Jeszcze nie czas. Tyle nieba, zmierzchów i traw. Tyle słońca wschodów. Tyle dróg, tylko biec. I mgieł nad wodą ..."  Nie osądzaj Powiedz, jaki jest twój stosunek do różnych wyznań?   Nie warto - starać się wygrać i pokonać innych ludzi albo zarzucać na nich "sieć" Wystarczy:  Pokonanie innych? Może nam dać wiele lęku, niepokoju i zmartwień. Zamiast tego, żyjmy, żeby po prostu dobrze się bawić, odkrywać, być ciekawym świata. Ponieważ kiedy czuje się niepokój, nie można być w ogóle odważnym. Jesteśmy wtedy spięci i robimy zbyt wiele życiowych pomyłek. Jednym z problemów niepokoju, jest strach przed porażką. Nie ma w życiu czegoś takiego jak porażka. Jeżeli popełniamy błędy, powiedzmy o tym wszystkim. A wtedy sprawimy, że inni będą szczęśliwi. To prawda. Gdy ogląda się  sceny z programów TV i YouTube, gdzie pokazują całemu światu, wpadki różnych ludzi  sprawia, że inni się śmieją. Czy to nie śmieszne. Widzieć ludzi, którzy się mylą? Kiedy już popełniamy błędy, to jest to zabawne.  Robienie błędów jest czymś, co ktoś nazwał "porażką naprzód".  Oznacza to tyle, że w rezultacie uczymy się, wzrastamy w siłę i stajemy się lepsi. Jeżeli nie boimy się porażek, możemy stać się bardziej śmiałymi, próbować nowych rzeczy. A jeśli jesteśmy odważni i próbujemy nowych rzeczy, jesteśmy o wiele bardziej szczęśliwi i odnosimy w życiu więcej sukcesów. Problem z ludźmi jest taki, że wielu z nas za bardzo martwi się tym, co inni sobie o nas pomyślą. A jest to głupie, ponieważ ludzie o tym nie myślą. Kiedy masz około dwudziestu lat, zawsze się przejmujesz co inni o tobie pomyślą. Dlatego faceci muszą wypowiadać się fajnym językiem, dziewczyny muszą wyglądać modnie… Kiedy masz dwadzieścia lat, zdecydowanie przejmujesz się tym, co myślą o tobie inni. Kiedy masz około czterdziestu lat, zyskujesz coś, co nazywa się "pewnością siebie". Oznacza to, że masz gdzieś, co powiedzą inni, i tak zrobisz swoje.  "Tak, po prostu to zrobię, ubiorę się jak tylko zechcę." A kiedy jesteśmy po sześćdziesiątce, w końcu i tak dowiadujemy się, że tak naprawdę nikt o nas nie myśli. Gdybyśmy tylko mogli to wiedzieć, kiedy byliśmy młodsi, mielibyśmy o wiele lepsze życie. Ludzie o nas nie myślą. Nie jesteśmy tacy ważni. Warto tu zacytować Winstona Churchilla. Miał on świetną odpowiedź na pytanie "Czy mnie pamiętasz?" Jego odpowiedź brzmiała: "A dlaczego powinienem?" Zawsze myślimy, że jesteśmy tak ważni, że ludzie nas pamiętają. Można delikatniej:   "Ach tak, oczywiście, że pamiętam. Ty jesteś tą osobą, której imię ciągle wypada mi z głowy".  Nieznajomy zadzwonił do mnie i zaproponował, że "zrobi dla mnie drzewo genealogiczne" , jeśli mu odpowiem na wiele jego pytań o rodzinie. Powiedział też , że zrobił to dla mojej dalekiej krewnej "hrabiny..." . Nie byłem w humorze więc odpowiedziałem , bez specjalnego namysłu, że znam już korzeń tego drzewa i wiem skąd pochodzę bo od Adama i Ewy z Biblii . Na to on ze śmiechem: czyżby chodziło panu o grzesznego, dyndającego węża i rozpołowione jabłko? Wybuchnąłem śmiechem... Nie zdecydowałem się jednak na "drzewną" usługę w której miałem być gałązką albo listkiem ale poszperałem w internecie i oto co tam odnalazłem .. chyba też radosnego  - bo pokonać innych w śmianiu się z siebie to jest coś... madrość? „...Szedłem za nią w milczeniu. Przechodziłem przez powalone pnie, omijałem prawie nie widoczną ścieżką zarośla krzewów i myślałem o swoich sprawach, dlatego trochę odstawałem od niej, nawet w pewnym momencie straciłem ją z oczu. Ale zrobiłem jeszcze parę kroków i usłyszałem jej głos; - Dobrze, odpoczniemy. Nie jest łatwa ta ścieżka. Idziemy zaledwie godzinę, a jakby dziesięć kilometrów za nami. Usiedliśmy na pniu drzewa.... „ „...Powiedz, jaki jest twój stosunek do różnych wyznań? Może jedne uznajesz bardziej, a inne mniej lub je odrzucasz? - Nie wiem, co masz na myśli, mówiąc o odrzucaniu wyznań. Spróbuję ci pokazać twój rodowy "łańcuszek". Proszę, weź gałązkę, niech to będzie twoja szabla, którą wytniesz ogniwa łańcucha, których nie akceptujesz. W powietrzu powstał obraz, na którym w długim szeregu stali ludzie trzymający się za ręce. Stojący w grupie najbliżej nas mieli zawieszone na szyi krzyżyki i małe ikony. - To są twoi krewni wyznający chrześcijaństwo. A ci z turbanami na głowach - to muzułmanie, oni też są w twoim rodowodzie. Następna wielka grupa to ludzie, których nazywamy teraz poganami. Jeszcze dalej trzymają się za ręce twoi przodkowie z epoki Wiedyzmu. Za nimi jak przez mgłę widać zarysy ludzi z pierwszej rasy - można powiedzieć, że to ludzie pierwszej ziemskiej cywilizacji, a pokazani przez mgłę z braku informacji o nich w przestrzeni, ale wśród nich też są twoi krewni. Pierwszy człowiek w tym rodowym łańcuchu został stworzony bezpośrednio przez Boga; on i dziś trzyma się za rękę z Bogiem. We wszystkich następujących po nim też jest zawarta cząsteczka Boga. Pewnego dnia stanie się tak, że następny narodzony z twojego rodowego łańcucha zrozumie wszystko i wszystkich poczuje. Wtedy on też się połączy rękoma z Bogiem. Może to będziesz ty, a może twoje prawnuki. Powstanie koło. A teraz się zastanów i odpowiedz: którą grupę ludzi chciałbyś wyrzucić z tego szeregu? - Trzeba pomyśleć... Którą... Ależ poczekaj, poczekaj! Przecież jeśli wyrzucę choćby jedną grupę ludzi, to łańcuch się rozerwie? - Pewnie, że tak. - A jeśli on się rozerwie, to człowiek, zniszczywszy tę łączność, nie będzie mógł zrozumieć Boga, nie będzie mógł wziąć Go za rękę i zamknąć koła. - Też tak myślę, nie zamknie koła. - Co to znaczy? Czy człowiek powinien akceptować wszystkie religie bez wyjątku? - Jakiekolwiek wyznanie się przyjmie, jest to osobista decyzja każdego człowieka, natomiast moim zdaniem nie wolno negować niczego z tego, czego ludzkość doświadczyła w trakcie swojej długiej drogi rozwoju. Być może to, co się zdarzyło w przeszłości, jest niezbędne do zrozumienia dzisiejszych realiów. Należy akceptować to, co uważasz za słuszne i dobre. O tym, co twoim zdaniem wygląda negatywnie, należy po prostu wiedzieć, żeby już nigdy się nie powtórzyło, ale w żadnym wypadku tego nie odrzucać. - Czy to znaczy, że jeśli nie będę o czymś wiedział, to coś się powtórzy i tak samo będzie wyglądać? - Tak, powtórzy się. Przyjdzie nowy prorok, niby z nową wiedzą, a zapominalscy będą go przyjmować z zachwytem, nawet nie podejrzewając, że nie tworzą nic nowego. - Ale to niemożliwe, żeby wiedzieć dokładnie, o wszystkim, co się działo od zarania. Nawet najbliższe nam wydarzenia są pozmieniane przez historyków na korzyść posiadających władzę. - W tobie, jak i w każdym człowieku, zawarta jest cząsteczka, w której mieści się cała wiedza o twoim rodzie od jego powstania aż po obecny dzień. - Rozumiem, informacja ta jest zachowana w człowieku na poziomie genetycznym. Lecz jak się nauczyć z niej korzystać? Oto pytanie! - Nie negować i nie odrzucać nawet drobinki ze swojej cząsteczki. - Ale przecież nikt nie zamierza odrzucać swojej cząsteczki. - Kiedy ty negujesz informację o przeszłości, która dotarła do ciebie z zewnątrz, to w tym momencie odrzucasz tę cząsteczkę, która jest w tobie. - A jeśli informacja ta nie jest prawdziwa, tylko fałszywa? Cząsteczka z fałszywą informacją też jest w tobie. Została zachowana po to, byś ten fałsz mógł rozpoznać...” fragment z "Anastazji" Władimira Megre  Mowa o Życiu po życiu To wielka radość - spotkanie z "siostrzaną lub bratnią duszą".        Wszyscy, już od najmłodszych lat, znajdujemy się pod wpływem opinii otaczających nas osób.  Gdy mowa o Życiu po życiu, dorośli często mają bardzo zdecydowane poglądy, przez co dzieci mogą poczuć się bardzo zdezorientowane. Małe dzieci mają najczystsze wibracje i nie są skażone wartościami innych, więc są naturalnie otwarte na świat duchowy oraz Życie po życiu. Jeszcze nie mają własnych poglądów i są wciąż niewinne i czyste. Dopiero szukają swojej drogi na świecie i pochłaniają go z szeroko otwartymi z zachwytu oczami. W oczach dorosłych nie dostrzeżemy już tego zachwytu. Bez względu na poglądy w tej kwestii, należy szanować dzieci, gdy wyrażają swoje przekonania. Pamiętajmy, że dzieci są bliżej Źródła niż my, dorośli, zatem ich myśli i doświadczenia zasługują na wysłuchanie. Ponieważ ich postrzeganie jest tak nieskażone, dzieci często pamiętają swoje poprzednie wcielenie, a także wydarzenia, które wydarzyły się w Życiu po życiu, zanim nastąpiła ich reinkarnacja. Mogą nawet pamiętać swoje rozmowy z istotami z wyższych wymiarów oraz inne dyskusje, które miały miejsce przed ich urodzeniem. Maluchy często dysponują wiedzą i mądrością, która zaskakuje głębią, a my dziwimy się, skąd się wzięła ta wiedza. Dzieje się tak, ponieważ dzieci są bardzo zestrojone ze swoimi duszami, a to właśnie dusza jest nośnikiem wiedzy o wszystkim, co powinniśmy wiedzieć. Dzieci patrzą też na życie w kategoriach bieli i czerni. Nie dostrzegają strefy szarości, ponieważ nie osądzają. Gdy osądzamy, narzucamy innym swoje opinie.    Każdy trafia na Ziemię z celem albo lekcją, której musi się nauczyć, ale niektóre dzieci przychodzą na świat z pięknym darem duchowości i uzdrawiania. Niedawno pojawiły się o nich książki, w których nazywa się je dziećmi „Indygo" albo „kryształowymi", podkreślając, że mają specjalny dar przyspieszania ewolucji ludzi na naszej planecie. Takie dusze zatrzymują swoją wiedzę o Życiu po życiu w świadomości i wiedzą, jakiej lekcji muszą się nauczyć. Ale nawet takie dzieci czasami mają trudność z przekazaniem tej wiedzy, bo są zbyt małe i nie znają słów, by ją wyrazić.  Ze względu na bliskość ze Źródłem, wibracje wszystkich dzieci są wyższe niż dorosłych. Wiele małych dzieci widzi i wyczuwa duchy. Miewają wymyślonych przyjaciół, ale częściej są to dusze, które znają z Życia po życiu, z którymi się komunikują z Ziemi. Matki często zauważają, że ich dzieci wpatrują się w dany kąt pokoju, jakby porozumiewały się z kimś, kogo nie widać. Gdy matka podchodzi do takiego miejsca, może poczuć zimne powietrze, od którego zadrży. To znak, że dziecko patrzyło na ducha, którego obecność można poznać po nagłym ochłodzeniu powietrza, niemal jak po otwarciu lodówki.  Innym sposobem, w jaki dzieci dają nam znać o swojej łączności z Życiem po życiu, jest informowanie nas, że mają inaczej na imię niż tak, jak nazywają je rodzice. Dzieci mogą stać się bardzo zagubione w temacie duchowości, jeżeli otaczający je dorośli nie reagują w pozytywny sposób -  często walczą z tym, co wiedzą i w co wierzą, zwłaszcza gdy stoi to w sprzeczności z tym, co słyszą od rodziców, opiekunów lub innych autorytetów.  Według  - Lisa Willams (Nieśmiertelność duszy)    "Kilka frazesów" Rozrzucaj dobroć na zewnątrz a ona urośnie w twojej duszy.   Myślenie jest zwodnicze. Każda myśl dzieli i każda myśl jest stara. Zwierzęta myślą, ale człowiek – w rozwoju wyżej stojący – posiada dar samoświadomości. Ten poziom świadomości pozwala mu na zmienianie siebie. Jesteśmy kowalami swego losu. Ponad samoświadomością istnieją wyższe poziomy – najbliższy nam można by nazwać poznaniem bezpośrednim. Przy takim poziomie świadomości – jest się jasnowidzem.  Geniuszami są tylko wyjątkowe istoty. Bogactwo często nie wybiera swych wybrańców. Przywileje urodzenia stają się udziałem jednostek przeznaczonych ku temu przez ślepy przypadek. Jedyna tylko dobroć  nie czyni różnicy między wielkimi a maluczkimi, między różnymi wierzeniami, płciami, wiekami, między bogaczami albo biedakami, ludźmi zdolnymi albo geniuszami. Największy nędzarz albo najnieszczęśliwszy człowiek zachowuje przywilej pozostawania dobrym i praktykowania dobroci. Jej wyznawcy, skądkolwiek pochodzą, są jej jednakowo drodzy.  Rozrzucaj dobroć na zewnątrz a ona urośnie w twojej duszy. Łańcuchy zdarzeń Wszystko, co istnieje, święte jest      Jako długo już żyjący obserwator życia i łańcuchów zdarzeń wiem z doświadczenia , że życiowe dramaty jednostki, rodziny jak i wspólnot (społeczeństw) najczęściej powracają: przeważnie nieoczekiwanie i w groźniejszej niż poprzednio formie.  To co było tragiczne dla społeczeństwa (wojna, okupacja) powtarza się (w każdym razie próbuje - jako terroryzm, zniewolenie gospodarcze etc) . I wtedy jest tak, jak gdyby Ktoś pytał : „A co z tym teraz, jako dorosły, możesz uczynić ?” Jako dzieciak – nic nie mogłem zrobić. Dojrzały już – mogę i namawiam innych. Trzeba PROTESTOWAĆ.  Wybrać formę protestu – taką na jaką każdego z nas stać.  Umiemy już wykorzystywać działanie naszych myśli. Wysyłajmy mocne myśli o Spokoju i Pokoju na Ziemi. Każdego ranka dziękuję Stwórcy za Prawość Serc, Harmonie w Rodzinach, Spokój w Narodach i Pokój na Ziemi. Medytacje i modlitwy działają skutecznie gdy taki lub podobny  - dobry dla wszystkich  "myślokształt" -   przeciw wojnie, a za Pokojem, wybiera i wspiera wielu ludzi.  Jest świt. Piję kawę, a w radiu zapowiadają nad Polską piasek i gorące silne wiatry z Sahary . Niż z wyżem wzięły się za bary... Wojują? Wyobraźnia podpowiada: czy to jest ostrzeżenie?  Walka Wschodniego Niżu z Zachodnim Wyżem? To przecież trwa... Gdy rozjaśniło się za oknem, o świcie, pomyślałem:  Jakiego to Świata trzeba bronić przed żądnymi władzy ludźmi? W jakiej "kondycji" umysłowej i uczuciowej jesteśmy? Zachowanie zwierząt zdeterminowane jest przez instynkt, nie przez myśl, i dlatego ich życie pozostaje w absolutnej zgodności z przyrodą. Nasze coraz mniej. My nie „czujemy” już przyrody, nie bierzemy jej na poważnie, nie korzystamy już z jej nauk. A przecież wciąż tu jest – wielkie, zawsze otwarte muzeum bez strażników, uniwersytet dostępny dla wszystkich, z lekcjami o każdej porze dnia i nocy.  Człowiek używa 10% możliwości w połączeniach mózgowych (w sieci neuronów) , a delfin – 20% . Wygląda na to, że Delfin wyżej stoi niż człowiek w rozwoju? Delfiny opanowały uczucie.. miłości. Żadne z uczuć; nienawiści, zazdrości, chęci posiadania i innych  kiepskich uczuć  nie dotyczą delfinów!!  HARMONIA taka  nie jest osiągalna przez większość ludzi.   Ktoś zauważył, że dla Delfina najważniejsze jest „ISTNIENIE” a dla człowieka „POSIADANIE”. Zgadzam się. Dawno temu  delfiny i ludzie byli tożsamymi istotami. Ale delfiny  rozwinęły się szybciej.  My zostaliśmy w tyle… Odnalazłem w internecie film video: „Zaginiona Księga Nostradamusa” . Zdałem sobie sprawę, że tym razem oglądam ten film nie po to by podziwiać trafne przewidywania najsłynniejszego europejskiego Jasnowidza  żyjącego 500 lat temu, ale po to by protestować przeciwko tym tragicznym zdarzeniom, które on przewidział i które rzeczywiście mają miejsce obecnie na świecie.   Gdy wie się co może się zdarzyć tragicznego – trzeba się tym zdarzeniom przeciwstawić wszystkimi mentalnymi i duchowymi siłami.  Dziel i rządź! - stare to jak i cywilizacja. Straszą nas wojną. Straszą pogodą...  Tao  Gdziekolwiek obozują wojska. Wyrastają osty i ciemię.  Rozpętując wojnę,  Sprowadzasz ciężkie lata. Wszelki oręż zawsze zapowiada złe wieści  I wszystkie istoty powinny go znienawidzić.  Broń jest narzędziem strachu. Nie przystoi Mędrcowi. Powinna być tylko środkiem ostatecznym. Pokój zawsze góruje. W zwycięstwie nie ma żadnego piękna.  Upatrywać w nim piękno, to cieszyć się z zabijania.  Każdy, kto znajduje rozkosz w rzezi,  nie znajdzie na tym świecie zadowolenia. Wojskowi muszą z powagą podchodzić do swojego  rzemiosła, a kiedy ginie wielu ludzi Powinni pogrążyć się w żałobie. Uczcij zwycięstwo pogrzebaniem zmarłych.     Bo przecież : Wszystko, co istnieje, święte jest Zablokowani - na Amen  W naszych ciałach toczy się ciekawy proces – nasz własny proces odnowy, któremu czasem przeszkadzamy. Z powodu stresu blokujemy ten proces, nie dajemy mu wystarczająco dużo czasu i zbyt krótko relaksujemy nasze ciało. Energia krąży tam, gdzie jest konieczna. W medycynie indyjskiej  nazywano ją wiatrem, który krąży w całym ciele. Energia krąży…  Chińczycy nazwali tę energię „czi”, a choroby uważali za blokady energii krążącej w ciele. O lekarzu tybetańskim, uciekinierze z Tybetu. Był to jeden z najlepszych medyków. Nie mówił ani nie czytał w ogóle po angielsku. Zaprowadzono go do jednego ze szpitali w USA, żeby go przetestować. Pokazano mu pacjentów i poproszono o ich zdiagnozowanie. Myślę, że badał puls, tak jak to się robi w medycynie chińskiej, gdzie jest chyba 9 rodzajów tętna. Zatem zbadał puls jednej osobie i mówi: „Ten chłopak ma blokadę wokół serca. Ma powiększone tętnice w okolicy serca, co może być przyczyną złego pulsu”. Zinterpretował to tylko na podstawie blokad w przepływie energii. Lekarz ze Stanów ze skanerem wykrył zatkaną tętnicę w okolicy serca, czyli stwierdził to samo. Jest więc dużo prawdy w idei blokad energii wewnątrz ciała.  Te blokady się uwalniają, jeśli tylko przestanie się przeszkadzać ciału. Ciało wie, co ma robić, i wie to dużo lepiej niż my. To właśnie poprzez doskonałą relaksację ciała i umysłu energia zaczyna krążyć tam, gdzie jest niezbędna. I kiedy ta energia wyłania się i rozprzestrzenia, to wtedy czujemy się naprawdę dobrze. Oto dobrodziejstwo dla zdrowia tego, kto praktykuje medytację. Ale nie można robić niczego na siłę. Trzeba puścić, zrelaksować się i pozwolić, by rzeczy się działy. Wiele osób napotyka problemy w osiągnięciu stanu głębokiej medytacji, ponieważ chce za bardzo się kontrolować. A w medytacji – żadnej kontroli...  Tańczę z Naturą ... Prawdy nie ogarnie się stopniowo, z biegiem czasu. Prawdę albo się widzi, albo nie. https://www.youtube.com/watch?v=U34eG-o9aQY   Ponieważ żyjemy w kulturze bez reszty zdominowanej przez umysł, prawie cała nasza sztuka, architektura, muzyka i literatura - z bardzo nielicznymi wyjątkami -wyprana jest z piękna i z wewnętrznej esencji. Dzieje się tak dlatego, że sami twórcy ani na chwilę nie potrafią wyzwolić się spod władzy umysłu. Rzadko więc docierają do tego miejsca we własnym wnętrzu, z którego płynie wszelka prawdziwa twórczość i piękno    Jak powierzchnia jeziora jest cicha gdy ustanie nawałnica, tak umysł jest cichy gdy wszystkie nasze problemy znikną. Ale nie można myśli do spokoju przymusić, a jeśli to robimy umysł wiotczeje, zmienia się w martwe stojące wody. Gdy wszystko to stanie się nam jasne, wówczas możemy zacząć obserwować i badać samego twórcę problemów i trudności. Badanie siebie musi być ciche, bezstronne, nie zamącone pragnieniem radości, ani obawą bólu.  Prawdy nie ogarnie się stopniowo, z biegiem czasu. Prawdę  albo się widzi, albo nie. Postanowienie oswobodzenia się od zahamowań jest tylko przeszkodą w uchwyceniu prawdy o tych zahamowaniach, bo wola jest odmianą pragnienia.   Analizą też nie uwolnimy się od tego co analizujemy, bo "analizująca osoba" nie jest oddzielona od przedmiotu który analizuje, odwrotnie, sama jest jego częścią. Dopóki czynami rządzi pragnienie, pamięć, strach, rozkosz, lub cierpienie – czyli „ja” – stwarza ono walki, tarcia, zamęt i nienawiść. Czyn nasz jest wynikiem naszych ograniczeń, bez względu na to na jakiej płaszczyźnie działa. Odpowiedzi nasze na wyzwania życia są zazwyczaj nieodpowiednie i niecałkowite, z konieczności rodzą tarcia. Ale jest rzeczą zupełnie możliwą żyć bez zatargów i konfliktów powodowanych przez strach, powodzenie czy klęski. Oczywiście dopóki nie odkryjemy tego własnym bezpośrednim doznaniem pozostanie to dla nas tylko teorią. Ale nie możemy uwolnić się od lęków i pragnień dopóki nie zrozumieliśmy naszego „ja” - czyli poznaliśmy i zrozumieliśmy  siebie. Często niecierpliwi jesteśmy, i od razu chcemy na wszystko mieć gotową odpowiedź! Nasza chęć znalezienia od razu rozwiązania jest  ucieczką od problemu który nas męczy, więc znajdywane odpowiedzi są powierzchowne i samego problemu nie rozjaśniają. Wielu ludzi tak wierzy we własne umysły, że piękno przyrody właściwie dla nich nie istnieje. Zdarza, im się, owszem, powiedzieć: "Jaki piękny kwiat", ale to tylko mechaniczny odruch, mentalna etykietka. Skoro nie trwają w bezruchu, skoro nie są obecni, tak naprawdę nie widzą kwiatu, nie czują jego istoty, świętości - tak jak i siebie nie znają, nieczuli na własną istotę i świętość.   Żyć wolnym i kolorowym jak ptaki i kwiaty Pragnę choć jednej chwili w życiu By stać się kimś więcej Niż mogłabym być Niech twoje życie będzie jak róża - nawet w ciszy przemawia ona językiem zapachu.      https://www.youtube.com/watch?v=Tb6AW00DgTI  "One Moment In Time" -  w wykonaniu -  Dana Winner     Refren piosenki: "Pragnę choć jednej chwili w życiu By stać się kimś więcej Niż mogłabym być Kiedy wszystkie marzenia Odeszły z biciem serca I sama muszę udzielić sobie wszystkich odpowiedzi Dajcie mi choć jedną chwilę w życiu..." Ptaszki z zasobów internetu   "...Jesteś zwycięzcą Na całe życie Jeśli uchwycisz Tą chwilę życia Spraw, by zajaśniała".   Życzenia w 2019 Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych    Zdrowych, Pogodnych Świąt Wielkanocnych, przepełnionych wiarą, nadzieją i miłością. Radosnego, wiosennego nastroju, serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół oraz wesołego "Alleluja".  Przed wejściem do domu "U Rybaka"  w Kuźnicy (Półwysep Helski)  Kilka zdań o zdrowiu i... ... szyszynce Podczas Świąt warto zachować umiar z jedzeniem. Znakomicie robią dla zdrowia wędrówki w słońcu.  Amerykańscy  psychologowie twierdzą, że zmniejszenie w jadłospisie człowieka ilości cukru, mięsa i kawy obniża ich agresywność o 50%. Według nich – wniosek jest jeden – przestępczość jak i chorobę należy leczyć naturalnym pokarmem. Nasi mądrzy przodkowie wiedzieli o tym znacznie wcześniej. Mądrość wschodnia głosi: „Bóg stworzył pożywienie, a diabeł kucharza”. Przecież jest nie do pomyślenia: jak można żyć bez wędliny, białego pieczywa, kawy, cukierków, czekolady itp. Można. Natura podarowała człowiekowi ogromną różnorodność naturalnych produktów. Należy z nich umiejętnie korzystać. Jeśli bardzo chcemy, to możemy czasami zjeść, cukierka, ulubione ciastko czy kawałek wędliny. Trucizna w niedużych ilościach nie jest szkodliwa. Jaki więc pokarm daje nam energię życia?  Taki, który rośnie pod promieniami Słońca. Tylko Słońce jest uniwersalnym źródłem energii i wszystkiego co żywe. Natura obdarzyła rośliny zdolnością akumulowania i przerabiania energii słonecznej, która potem oddają człowiekowi. Najkrócej mówiąc, pokarm człowieka powinien składać się z owoców i warzyw i to głównie w postaci surowej, mogą być również warzywa gotowane, orzechów – migdałów, orzechów kokosowych, orzechów włoskich i laskowych, orzechów ziemnych, nerkowców, nasion – słonecznika, dyni, ziarna kakaowca oraz kiełków i glonów morskich jak również pestek moreli, brzoskwiń, jabłek, śliwek w niewielkich ilościach. Najlepiej, gdyby owoce i warzywa były zmiksowane w połączeniu z zieleniną. Zielenina zawiera chlorofil, zbiera wszystkie trucizny i toksyny i wypłukuje je z organizmu. Takie jedzenie dobrze nawodnione świeżymi sokami owocowymi, przygotowanymi we własnym zakresie, jest bogate we wszystkie składniki odżywcze, niezbędne organizmowi do życia, jest dobrze przyswajane przez organizm i trawione bardzo krótko przez około 15-20 minut. Im mniej energii zużyje ciało na trawienie, tym więcej pozostanie mu na inne ważne funkcje.”.   Czy woda fluorowana, pasty do zębów, dezodoranty z fluorem,  jedzenie mięsa, picie herbaty, kawy i alkoholu etc ograniczają naszą percepcję?  Fluor jest składnikiem lekarstw psychotropowych (używanych w szpitalach psychiatrycznych ). Po wojnie , by uspokoić narody wprowadzono fluorowanie wody by "uciszyć" agresję i negatywne emocje wśród ludzi i tak zostało do dzisiaj. Pamiętamy też jak komuniści rozpijali swoich poddanych.. i tak zostało do dzisiaj. Jedzenie mięsa zwierząt nakazał Konstantyn.. też by "uspokoić" poddanych .. i tak zostało do dzisiaj? Herbata zawiera zastraszająca ilość  fluoru...  I cóż, okazuje się, że Ci co zarabiają krocie na sprzedaży papierosów, alkoholu - nie pala i nie piją.   Warto też pomyśleć o rozwoju świadomości i zadbać o szyszynkę. Po co szyszynka? Oczyszczenie szyszynki jest konieczne dla tych, którzy chcą rozwinąć swoją wielowymiarową percepcję. Szyszynka to nasze naturalne wewnętrzne źródło DMT. Związek ten aktywizuje u człowieka podwyższony stan świadomości.      Jak zabija się szyszynkę? W późnych latach 90-tych, naukowiec o imieniu Jennifer Luke wykonała pierwsze badanie wpływu fluorku sodu na szyszynkę. Stwierdzono, że szyszynka, znajdująca się w środku z mózgu, jest ewidentnym celem fluorku. Tkanka miękka szyszynki u dorosłego człowieka zawiera więcej fluoru niż jakakolwiek inna tkanka miękka w ciele – jest to poziom fluoru (ok. 300 ppm), który może powodować inhibicję enzymów. Szyszynka zawiera też tkankę twardą (apatyt hydroksylowy), w której zbiera się więcej fluoru (nawet 21 000 ppm) niż w jakiejkolwiek innej tkance twardej w ludzkim ciele (np. kościach czy zębach). Fluorek sodu kalcyfikuje szyszynkę i silnie hamuje jej aktywność, tak, że nie jest już w stanie skutecznie utrzymywać równowagi hormonalnej w ciele. Żebyśmy mieli jasność. Fluorek sodu robi z szyszynką coś na podobieństwo marskości wątroby. To znaczy, że zahamowanie czynności szyszynki wynika z tego, że jej komórki obumierają. Fluorek sodu ZABIJA SZYSZYNKĘ - zamienia ją na przeźroczystą galaretkę.   Fluor odkłada się w szyszynce tworząc zwapnienia i jest to efekt picia fluorowanej wody. Dalsze badania dostarczyły więcej dowodów na to, że fluorek sodu przechodzi do szyszynki. To jedyna rzecz, którą atakuje - najważniejsze centrum neurohormonalnej sekrecji w mózgu. Fluorek sodu (Sodium Fluoride) jest powszechny w żywności, napojach i piwie też, w wodzie z kranu i w wodzie butelkowanej. Fluorek sodu jest wprowadzony w 90% podaży amerykańskich ujęć wody. (W Polsce jest troszeczkę lepiej)  Filtry do wody, które można kupić w supermarketach, nie eliminują fluoru. Tylko proces odwrotnej osmozy lub destylacji wody usuwa go skutecznie. Najtańszym sposobem jest kupić destylator wody. Dużo fluoru znajduje się w herbacie – od 1 do 7 mg/100 g w dodatku fluoru łatwo przyswajalnego!!! Spośród produktów spożywczych najwięcej fluoru zawierają ryby, fasola – 1,65 mg/1000 g, ziemniaki – 0,141 mg, marchew – 0,188 mg, szpinak – 0,435 mg, mleko – 0,227 mg, mąka pszenna 0,56 mg/1000 g oraz mięso, kapusta, sałata, rzeżucha, brokuły. Ze względu na tak powszechne występowanie jest prawie niemożliwe usunąć go z diety całkowicie ..    Dlaczego „kije”? Dzisiaj w Kuźnicy padał śnieg. Nad morzem śnieżna zawierucha - duży wiatr i przejmujący chłód. Dzisiaj w Kuźnicy padał śnieg. Nad morzem śnieżna zawierucha - duży wiatr i przejmujący chłód. A było tu kilka dni słonecznych... I by się zgadzało, że :" kwiecień plecień - trochę zimy, trochę lata. " Kuźnica leży w najcieńszym miejscu Półwyspu  (około 200 m szerokim - miedzy morzem a Zatoką Pucką ). W zamierzchłych czasach była tu wyspa, a na wyspie twierdza) Teraz można tu pływać na żaglach, kajakach, łodziach wiosłowych, surfować  (deska z żaglem) i uprawiać na dużym wietrze kitesurfing (deska ze spadochronem) ale i przeleciec nad morzem moto lotnią :     W moim wieku .. hmm.. wybrałem (jak na razie..)  kijaszki i rowerowe wycieczki. Zamieszkałem "U Rybaka" w "Sosnowym pokoju" z widokiem na Zatokę  u przemiłych gospodarzy:  https://www.youtube.com/watch?time_continue=37&v=MkLRdWjyuZM Ścieżka rowerowa jest znakomicie przygotowana i bieganie wzdłuż całego Półwyspu Helskiego ( na przykład z Kuźnicy przez Jastarnię i Juratę jest około 22 km do Helu). Piękne są widoki o tej porze roku: nad morzem wschody słońca a zachody nad Zatoką Pucką. Gdy się człek nie śpieszy może więcej zaobserwować... W kwietniu/ maju  jest okres przelotów różnych gatunków ptaków - działają wolontariusze w bazie ornitologów (koło Kuźnicy). Przy ścieżce rowerowej spotyka się rozstawione siatki na ptaszki. Można się zgłosić w bazie (namiotowa) i pomagać.... w liczeniu, obrączkowaniu etc   Dlaczego „kije”? Ponieważ  Nordic Walking  skierowany jest do wszystkich grup wiekowych, od najmłodszych do starszych ludzi i wpływa bardzo korzystnie na zdrowie. Podczas spaceru angażujemy prawie 90% mięśni. Kije odciążają stawy i kręgosłup, korygują wady postawy, mają dobry wpływ na układ oddechowy i poprawę koordynacji ruchów. To dobra metoda na walkę z otyłością, oraz efektywną rehabilitację szczególnie ludzi po zawałach serca. Spacer z kijami poprawia samopoczucie i kondycję. Unikniemy spalin i hałasu, które nie pozwalają na właściwy relaks i korzyści z uprawiania sportu a odnajdziemy spokój, urok leśnych duktów, plaży morskich i świeże powietrze. Nordic Walking mogą uprawiać wszyscy. Sport ten zyskuje coraz większą popularność.   Kijki można kupić w prawie każdym sklepie sportowym i przez internet. Ceny już od 30 zł. Poza tym to genialny pomysł na prezent. Wiele fitness klubów organizuje spacer z kijkami do Nordic Walkingu. W większej grupie jest raźniej. Starsze osoby nabierają kondycji i sprawności i mogą poznać nowych znajomych. O co w tym chodzi? Jest to forma rekreacji polegająca na marszu ze specjalnymi kijkami. Angażowanych jest dużo więcej mięśni niż przy zwykłym chodzeniu czy joggingu.  Z kijkami trzeba umiejętnie chodzić. Źle trzymane i wbijane kijki mogą sprawiać więcej kłopotu niż pożytku. Ta forma ruchu została wymyślona w Finlandii w latach 20 XX wieku jako całoroczny trening dla narciarzy biegowych. Nordic Walking jest formą rekreacji, która polega na marszach ze specjalnie zaprojektowanymi kijami. Kije te są pewnym połączeniem kijów trekingowych i kijów od nart biegowych. Używanie kijków podczas chodu, sprawia, że stawy kolanowe i kręgosłup nie są zbyt obciążone i nie są narażone na kontuzje. Aktywności ta jest bardzo prosta i bezpieczna, dlatego umożliwia uczestnictwo każdemu bez względu na wiek, kondycję fizyczną, tuszę. Nordic Walking można uprawiać w każdym klimacie, na dowolnym terenie i co pocieszające przez cały rok. Co jest potrzebne, aby rozpocząć Nordic Walking? Przede wszystkim chęci do ruszenia się z domu, wygodne obuwie dostosowane do warunków atmosferycznych oraz do pory roku, a także wygodne ubranie i para kijków Nordic Walking. Kije powinny być dostosowane do wzrostu oraz predyspozycji fizycznych danej osoby. Warto zastosować wzór: np.: 0,68 x 165 = 112,2 cm (kijki o długości 110 cm będą odpowiednie) 0,68 x wzrost = długość kijków wg internetowych informacji     Bawmy się wszystkim co robimy. Ludzie ciągle próbują zmieniać innych, a to bez sensu.   Ludzie ciągle próbują zmieniać innych, a to bez sensu. Może głównym celem naszego życia jest troska? Jeśli przyjmie się troskę jako najwyższy priorytet, to dochodzi do uzdrowienia. Nawet w szpitalach, troszczenie się o pacjenta jest najważniejsze, a jego skutkiem jest wyzdrowienie. Innymi słowy, troska to najbardziej skuteczny sposób na uzdrowienie.Jeśli jesteśmy pełni miłującej dobroci, to to się rozprzestrzenia na innych. Jeśli mamy w sobie troskę, to okazujemy ją ludziom, których spotykamy.  Bawmy się wszystkim co robimy. Cieszmy się tym, a zniknie strach i potrzeba narzekania.  Idąc nad morzem?  Byłem  zaskoczony, że aż się zatrzymałem i zacząłem się rozglądać. I kiedy tak stałem, morze znów się zmieniło. Widziałem tyle szczegółów: fale, małe kamyki, muszelki, ptaki...  To wszystko było takie piękne. Wcześniej nie dostrzegłem tego piękna.  To było jedno z doświadczeń, dzięki którym zrozumiałem co to znaczy przestać biec i zatrzymać się, i docenić piękno tego, co mnie teraz otacza. Jeśli patrzymy przez okno pędzącego pociągu, samochodu, światło nie ma wystarczająco dużo czasu, żeby stworzyć pełen obraz w oku. Wzrok jest reakcją chemiczną na dnie oka: światło wpada do oka, następuje reakcja chemiczna, a zanim zostanie w pełni przetworzona, przychodzi kolejny obraz, i kolejny, i jeszcze jeden. Żaden z nich nie jest do końca uformowany, więc widzimy tylko fragment całości. Z braku czasu nawet kolory są za mało nasycone.  Ale jeśli wysiądziemy z samochodu i pójdziesz na nogach, światło ma więcej czasu, dzięki czemu dosłownie więcej dostrzegamy, a kolory są pełniejsze. Ale nic nie pobije trwania w bezruchu, dzięki czemu światło ma tyle czasu ile potrzebuje, żeby uformować pełen obraz, a my widzimy wszystko, a czerwień, zieleń, i brąz są bogatsze niż myśleliśmy, bo też są pełne. Ta sytuacja uświadomiła mi, że jeśli żyjemy w pośpiechu, to tak, jakbyśmy patrzyli na świat przez okna pędzącego samochodu. Ciągle gdzieś biegniemy i myślimy, że rozumiemy to, co widzimy. Nie widzimy całości, bo nie jest do końca ukształtowana. Widzimy tylko fragment życia. Musimy zwolnić; wtedy nasze zmysły będą miały czas wszystko zarejestrować. Zaskakuje  to, że zobaczymy więcej szczegółów i więcej piękna niż sobie kiedykolwiek wyobrażaliśmy. Jeśli staniemy w bezruchu, to dostrzeżemy więcej piękna, doświadczymy więcej radości niż marzyliśmy. Zamiast biegać w kółko, nauczmy się jak trwać w bezruchu.  Otoczmy troską chwilę obecną, a zobaczymy, że wcale nie musimy jej zmieniać, i zaskoczy nas, ile radości, spokoju i oświecenia jest tu i teraz, jeśli tylko zostaniemy na tyle długo, żeby dotrzeć do prawdziwej natury chwili. Jeśli nie staramy się czegoś zmienić, a okazujemy temu troskę, stajemy po stronie życia. Będąc po stronie życia, po stronie nas samych, nie zmieniając za dużo, odnajdujemy spokój, niesamowite piękno, którego istnienia w sobie nie podejrzewaliśmy; nie podejrzewaliśmy, że życie może być tak szczęśliwe, ale może. Kiedy otaczamy je troską, kiedy trwamy w bezruchu, kiedy odnajdujemy spokój i spełnienie. To proste nauki, które prowadzą do samego sedna duchowości: otwarcie drzwi swojego serca na chwilę obecną, na życie, oznacza zawarcie pokoju z życiem i odnalezienie więcej miłości, niż potrafiliśmy sobie wyobrazić. To piękna ścieżka, która z codziennego życia prowadzi do prawd ostatecznych w sposób zrozumiały dla każdego – odwrotnie niż kiedy zaczyna się od prawd ostatecznych i idzie się wstecz. Ostateczna prawda jest spokojem, bezruchem, miłością, pięknem.   Zbędna wiedza U mnie? Były lasy, rzeki i jeziora i Augustowska Puszcza i wspaniali ludzie z tych okolic. A teraz?  Zbędna wiedza? Bywałem .... za górami, za lasami... i wędrowałem po świecie. Gdy miałem jakiś trudny życiowy problem, a dwa rozwiązania, często dość sprzeczne przychodziły mi do głowy,  brałem monetę i podrzucałem ją. Orzełek czy reszka? Gdy Los wskazał rozwiązanie , właśnie takie starałem się uczynić jak najlepszym. Czy to dobry sposób? Nie mam pojęcia co by było z przyjęciem tego odrzuconego rozwiązania. I nic mnie to nie obchodzi. Ale od lat, gdy staram się posługiwać intuicją, nie muszę rzucać już monetą. Nad morze, czy w góry? Kilka telefonów i miły głos rozmówcy i  wybór: nad morze!!!   Przemyślenia odnośnie zbędnej wiedzy Warto pamiętać, że rozwój duchowy jest prosty i nie wymaga od nas znajomości jakichś skomplikowanych teorii, wiedzy o fizyce kwantowej itp... nie musimy wiedzieć zbyt dużo, aby efektywnie wzrastać. Osobiście skupiam się na minimum wiedzy, i odrzucam cały zbędny duchowy bełkot, nie jest mi on do niczego potrzebny... nie czytam rzeczy, które tylko zaśmiecają moją głowę... nie muszę dużo wiedzieć i analizować, aby wzrastać... nie muszę umieć zinterpretować każdego swojego snu... Prawda jest prosta... i gdy podążasz za swoją intuicją, nie dajesz się rozproszyć zbędnym informacjom możesz wyewoluować ponad miarę... bo będziesz prosto szedł do Źródła, bez wchodzenia w zakamarki, które niczego ci nie dadzą oprócz mętliku w twojej głowie. Warto skupić się na prostych i podstawowych rzeczach takich jak: dieta, ćwiczenia, jakaś duchowa praktyka (która będzie się zmieniać wraz z upływem czasu z powodu naszej  ewolucji), bycie dobrym, słuchanie muzyki, którą czuje  dusza itd... Duchowość jest prosta, nie komplikujmy tego! Nie musimy znać wszystkich swoich poprzednich wcieleń, nie musimy umieć ludziom, którzy zajmują się rozwojem duchowym odpowiedzieć na wszystkie ich skomplikowane pytania... po prostu nie musimy... ważne, abyśmy skupiali się na swoim wnętrzu, na tym co  mamy w życiu do zrobienia i to po prostu powoli, ale systematycznie realizowali w prosty sposób... Będzie to wymagało  wysiłku... ale warto zrobić go... ale nie zamęczać się zbędną wiedzą... po prostu bądźmy jak dzieci... ufni.. i powierzonymi Stwórcy... idący za głosem swojej intuicji, swojego wewnętrznego głosu... To zaprowadzi nas na pozycję, na której warto być... rozwiniemy swoje zmysły i otrzymamy siłę, której potrzebujemy, aby dalej ewoluować. To jest tak proste... ale zarazem wymaga od nas pewnego poświęcenia... czasem trzeba będzie zostawić pewne sprawy za sobą i może się okazać to dla nas bardzo trudne... ale zarazem da nam to wolność, której potrzebujemy do dalszego wzrostu. Nie warto płakać za tym co przemija, przyjdzie nowe, lepsze.. U mnie? Były lasy, rzeki i jeziora i Augustowska Puszcza i wspaniali ludzie z tych okolic. A teraz? Półwysep Helski i nowi Gospodarze, inne zwyczaje.. kutry rybackie i szum morza i wiatr... i cudowne wschody i zachody słońca... Nie trać nadziei Gdy sami jesteśmy szczęśliwi, uszczęśliwiamy wszystkich naokoło, wszyscy lgną do szczęśliwego czło­wieka, każdy woli z takim przebywać, a nie z tym cierpiącym. Gdy je­steśmy zakochani uszczęśliwiamy naszego partnera, dzielimy się szczę­ściem i wspólnie je przeżywamy.  Szczęśliwi ludzie nie krzywdzą innych, nie pojawia się w nich zazdrość, gniew, nienawiść, chciwość, czyli przy­czyny nieszczęścia. To cierpienie najczęściej jest przyczyną negatyw­nych myśli i działań.    • Odczucie jedności pomaga pozbyć się własnych doznań • Cierpienie przypisane jest do „ego” każdej istoty, gdy to znika na chwilę pod wpływem współczucia, to znika też cierpienie. * Dzięki umiejętności wczucia się w sytuację innej istoty człowiek najwi­doczniej przestaje zauważać własne cierpienie a ofiarowana pomoc zmniejsza cierpienie innych.   O pajączku   Był sobie pająk, który po wykluciu się zostawił swoją mamę, żeby zbudować swój własny dom. Zbudował piękną sieć w rogu czyjegoś mieszkania. Włożył w to tyle serca; tak jak my w nowym domu, z którego jesteśmy dumni i starannie go urządzamy, zapraszamy znajomych i robimy parapetówkę. Ten pająk nawet nie zrobił jeszcze parapetówki w swojej pięknej sieci w którą włożył tyle wysiłku. Siedział sobie pośrodku i czekał na lunch – bo posiłki pająków same do nich przychodzą – a wtedy jakiś idiota zobaczył tą sieć i ją zniszczył. Czy  też niszczycie pajęczyny w swoich domach? Po co to robicie? To jest dom tego pająka!  Biedny pająk musiał salwować się ucieczką; ledwie mu się udało uciec przed miotłą. Potem zbudował w innym kącie kolejną sieć. Ta nie była już taka piękna, bo pająk był już trochę zmęczony. Ale zbudował ją, usiadł, żeby odpocząć i poczekać na lunch – i znowu to samo: ktoś zobaczył jego sieć i kompletnie ją rozwalił. Zbudowaliście kiedyś własny dom? Wyobraźcie to sobie: wprowadzacie się, a tu ktoś od razu rozwala go na kawałki. Jakbyście się czuli? Pewnie kiepsko. Ale pająk się nie poddawał i budował kolejne domy. Ale kiedy siódmy czy ósmy dom z rzędu został zniszczony, biedny pająk się poddał. Pomyślał, że to nie ma sensu: po co pleść pajęczynę w rogu jakiegoś pokoju, skoro i tak od razu ktoś ją rozwala i prawie odbiera mu życie. Pająk się zdołował. Poczuł, że nikt nie lubi pająków. „Ale przecież my nie robimy nikomu krzywdy! Nie zjadamy waszego jedzenia jak myszy i karaluchy; zamiast tego zabieramy to, czego i tak nie chcecie: muchy i komary. Pomagamy wam! A wy nas zabijacie. Nikt nie kocha pająków”. Zrobiło mu się bardzo smutno. Był taki głodny i taki samotny, i nie miał nawet domu. Pająk wpadł w depresję. Niestety, nie ma telefonów zaufania dla pająków. Więc pająk nie wiedział co zrobić. A kiedy za dużo się myśli, tak jak pająki – one myślą więcej niż my - to można wpaść w jeszcze głębszą depresję. Pająk myślał i myślał, aż w końcu zaczął myśleć o samobójstwie. I kiedy szedł sobie ścieżką, robił wszystko, żeby dostać się pod podeszwy butów. Ale za każdym razem dostawał się pomiędzy obcas a przednią część podeszwy i nieważne, jak bardzo się starał, nie mógł zostać zdeptany. Potem postanowił wejść na jezdnię i zostać rozjechanym przez samochód. I znowu dostawał się pomiędzy, a nie pod koła. W depresji wszystko sprawia człowiekowi trudność, nawet popełnienie samobójstwa. Pająk stwierdził, że nic mu nie wychodzi, nawet samobójstwo, więc się poddał. Szedł sobie ulicą, zataczając się jak pijak, płacząc i czując, że nie wie już kim jest. A potem poczuł, że ktoś mu się przygląda. Odwrócił się i zobaczył najtłustszego i najbardziej zadowolonego pająka na świecie. Bardzo grubego, z szerokim uśmiechem na twarzy.  „Co się stało? Dlaczego jesteś smutny?” zapytał tłusty pająk. Pająk-samobójca opowiedział mu smutną historię swojego krótkiego życia. Siedem sieci zbudowanych i zniszczonych, nikt go nie kochał, był taki głodny, taki samotny i taki smutny. Kiedy szczęśliwy pająk to usłyszał, powiedział: „to okropne. Może zatrzymaj się u mnie? Mam mnóstwo jedzenia i bezpieczny dom.” Smutny pająk na to: „zaraz, jak to? Jak możesz być taki tłusty i zadowolony? Czy nikt nigdy nie zniszczył twojego domu?” „Ależ skąd! Zbudowałem w życiu tylko jedną sieć i nadal w niej mieszkam. Dlatego jestem szczęśliwy. Łapię w nią mnóstwo owadów i jest w takim miejscu, że nikt mnie nie niepokoi. Chodź za mną, wystarczy miejsca dla dwóch.” Smutny pająk zapytał: „gdzie ... można zbudować sieć, której nikt nie zniszczy?”... "W puszce na datki dla biednych...." Tam nikt nie zagląda Według tekstów Krzysztofa Skrzypka "Złudzenie istnienia" i mowy mnicha Ajahna Brahma  Słoneczna Przyszłość Bywa, że dziwne są naszej "głowy" skojarzenia. Namalowałem obraz i umieściłem na nim idących do klasztoru mnichów. Mnisi to jakiś znak? - zapytałem siebie.   Lata przebywania w mieście, w rodzinnym gronie, dość są męczące  Może to dobry czas na zmianę? Czy pustelnia  by była dobrym miejscem odosobnienia dla medytacji o życiu:  o podjętych decyzjach i ich lepszych i gorszych konsekwencjach?    Przypomniałem sobie wybudowany domek w puszczy - nie zamieszkany.  Oto mapka -  "Słoneczna Przyszłość" (na tabliczce mało widoczna nazwa)        Pustelnia znajduje się w Puszczy Augustowskiej - niedaleko wsi  Płaska. Zacząłem rozważać czy to  dobry wybór by w niej zamieszkać?   W internecie odnalazłem takie to kryteria  - zdroworozsądkowe  - nie podejmowania pozytywnej decyzji ,gdy: 1. Kierujemy się własnymi korzyściami – co z tego będę miał? 2. Kierujemy się złą wolą lub chęcią zemsty. 3. Kierujemy się pod wpływem ułudy czy niewiedzy. Trzeci z wymienionych kryteriów wiąże się z odpowiedzialnością. Nasze decyzje często oddziałują na inne osoby, mają wpływ na nas samych, tworzą różnorakie ścieżki, a my chcemy wybrać tę optymalną. Przed podjęciem decyzji warto zebrać jak największą ilość informacji i upewnić się, że jesteśmy dobrze poinformowani.  4. Nigdy nie warto podejmować  decyzji, kierując się strachem. Jest to jedna z najważniejszych części w procesie podejmowania decyzji, ponieważ tak wielu ludzi dokonuje wyborów pod wpływem strachu lub nie podejmuje decyzji z obawy przed czymś. Jest to strach wywodzący się z obawy przed karą, przed popełnieniem tak zwanej „złej” decyzji. I to paraliżuje tak wiele osób.   Szukając informacji  odnalazłem  taki  tekst o marzeniu by zostać pustelnikiem: ...Pomyślałem sobie: „O rany, będzie super, będę mógł zostać mnichem pustelnikiem”. Zawsze odpowiadało mi bycie pustelnikiem. Często marzyłem o przebywaniu w głębokich jaskiniach. To była moja fantazja. Kiedy po raz pierwszy tu przyjechałem, dowiedziałem się, że w Nullarbor są znakomite jaskinie, pod których powierzchnią znajduje się woda. Więc masz dostęp do wody, masz swoje odosobnienie. I jestem pewien, że mógłbym liczyć na kogoś, kto zostawiałby gdzieś jedzenie dla mnie. I pomyślałem, że stanę się mnichem z Nullarbor. Takie jest moje marzenie. O tym fantazjują mnisi. Nie śni im się wygrana na loterii czy spotkanie pięknej dziewczyny. Marzą o byciu miłym pustelnikiem w głębokiej jaskini w Nullarbor. Ale z czasem zacząłem fantazjować intensywniej: co się dalej wydarzy? Wyobraźcie sobie, że jesteście jak ten mnich i mieszkacie w głębokiej grocie w Nullarbor: prędzej czy później ktoś was znajdzie. I jak tylko was odkryją, zawiadomią TV. I TV wyśle swoich reporterów, by nakręcili reportaż o mnichu z Nullarbor. „A dlaczego uciekłeś? Złamał ci ktoś serce? A może… może twój biznes okazał się niewypałem? A może jest inny powód? Dlaczego stronisz od świata? Bo twoja ulubiona drużyna piłkarska ciągle przegrywa, czy to jest powód dla którego wybrałeś pustelnicze życie?”. A później przeprowadzą wywiad, który oczywiście zostanie wyemitowany w telewizji. I jak tylko ludzie dowiedzą się o istnieniu pustelnika z Nullarbor, wszyscy turyści przemierzający okoliczne równiny będą zbaczać z drogi, by go zobaczyć. Bo ujrzeć pustelnika – to rzadka rzecz. No i pojawią się te wszystkie autobusy wycieczkowe przyjeżdżające, by podziwiać pustelnika. I wkrótce będą musieli ustawić ubikacje przed waszą jaskinią i mały sklepik z pamiątkami sprzedający dewocjonalia. I krótko po tym zaczęto by produkować małe kukiełki z trzęsącą się głową na kształt pustelnika z Nullarbor. I stalibyście się atrakcją turystyczną, jak wszystko inne. I to właśnie przytrafiłoby się pustelnikowi z Nullarbor. Więc, jakąkolwiek decyzję podejmiecie, nie ma to większego znaczenia. Taka jest kolej rzeczy. Zdałem więc sobie sprawę, że sama decyzja nie ma znaczenia: nauczać czy nie nauczać? Jeśli będę nauczać i zostanę dobrze przyjęty – wspaniale. Jeśli nie przyjmą mnie dobrze – wspaniale. To było niesamowite, nie czułem strachu przed pisaniem "jak klecha" . A ludzie mówią, że publiczne pisanie, wygłaszanie swoich opinii jest jedną z najbardziej przerażających rzeczy. Dla mnie wręcz przeciwnie. Mogę się więc po prostu zrelaksować: jeśli wam się spodoba – super, jeśli wam się nie spodoba – wspaniale. Wiecie, w gruncie rzeczy mamy  na Eioba i tak zbyt dużo ludzi, więc im więcej osób urażę i pozbędę się, tym lepiej.  Czasem kiedy obawiamy się rezultatu naszych decyzji, strach paraliżuje nas i sprawia, że nie podejmujemy dobrych decyzji. Potraktujmy to, co teraz piszę poważnie, ponieważ czasem ludzie podejmują decyzje, być może, dotyczące leczenia nowotworu. Muszą postanowić, co z tym fantem zrobić. Jak więc podejmować takiego typu decyzje? Warto zebrać jak najwięcej informacji, by nie kierować się ułudą. Upewnić się, że nie działamy tylko i wyłącznie dla własnej korzyści. Na przykład, kiedy nadchodzi czas podjęcia ostatecznej decyzji, niektórzy chorzy na raka zgłaszają się na ochotnika do badań eksperymentalnych. I zwykle nie robią tego dla siebie, lecz przez wzgląd na innych ludzi. Więc nie jest to czyn samolubny, lecz dla korzyści bliźnich.  Czy zauważyliście, jakimi decyzjami ludzie się zamartwiają: „O rany, co ja mam na siebie włożyć dziś wieczorem?!” Wielkie rzeczy, nikt oprócz ciebie nie przejmuje się tym, co masz na sobie. Dlatego kiedy nie zamartwiasz się swymi decyzjami, kiedy nie wyolbrzymiasz ich znaczenia, ponieważ nie bawisz się w poczucie winy czy łechtanie własnego ego, oceniając swoje wybory jako dobre lub złe, bo nie ma „dobrych” czy „złych” decyzji – wtedy decyzje są łatwiejsze i znacznie mniej stresujące. Jeśli cofnąć się do przyczyn utrudniających ludziom podejmowanie decyzji, to sprowadzają się do tego, w jaki sposób byłeś społecznie ukształtowany. Kiedy byłeś bardzo młodym człowiekiem, winiono cię i karano za podejmowanie tak zwanych „złych” decyzji. Znam to z własnego doświadczenia i nie mogłem zrozumieć w czym rzecz, po prostu podjąłem decyzję, popełniłem błąd, i co z tego? Pomyliłem się, wielkie mi rzeczy. W przyszłości lepiej się postaram. Jednak ponieważ w mój proces podejmowania decyzji wplątane było pojęcie kary i byłem praktycznie zmuszony odczuwać, że podjąłem niewłaściwą decyzję czy dokonałem złego wyboru, wpłynęło to paraliżująco na moją zdolność podejmowania decyzji. Jakbym zrobił coś strasznie, okropnie złego i niewłaściwego, jakbym wybrał niedobrą drogę...." Tekst na podstawie  mowy mnicha:  Ajahn Brahm "Decyzje" Po przemyśleniu pomysłu  zamieszkania w "Słonecznej Przyszłości"i.. odpowiedziałem sobie - NIE. Rezygnuję z dalszego zbierania informacji. To byłoby  bez sensu. Będę miał kłopoty z wynajęciem takiego domu, bo nawet nie wiem kto jest właścicielem.  Moi najbliżsi?  Pukali się znacząco w głowę... i słusznie.  Szkoda?  Ależ nie!  Bo nigdy Nic nie wiadomo co może zdarzyć się jutro. Jakie marzenie wypłynie z czeluści tego przedziwnego "tworu" jakim jest umysł.  Obok domu, na skrzyżowaniu dróg .. odnalazłem taki napis nad kapliczką: https://www.youtube.com/watch?v=se6akxRN74k        Drukuj pracę Otwartość... W życiu liczy się PASJA. Szczęśliwi Ci, którzy nie liczą godzin przy pracy, którą kochają.    W życiu liczy się PASJA. Szczęśliwi Ci, którzy nie liczą godzin przy pracy, którą kochają. Nie mam czasu na szpitale, apteki, lekarstwa i marudzenie, że "coś" boli. Być sobie sterem i okrętem to wspaniałe wyzwanie kiedy umie się ugotować kasze, ryż i zrobić zakupy jedzeniowe w sklepiku.  Konieczna jest wtedy "prostota życia"  -ograniczone do minimum potrzeby i częste głodówki to najlepsze lekarstwa jakie znam. Więc, co jest najważniejsze?   1. Pasja 2. Styl życia - prostota (jak na przykład Styl Paleo)  3. Częste głodówki 4. Rano jabłko i kawka i Tai Chi (kocie przeciąganie się i obroty) Wtedy: 5. Sąsiedzi uważający, że jesteś nie groźnym dziwakiem. A ty ...  6. Spacerujesz gdzie się da (najlepiej rzecz jasna po lesie) z kijaszkami i... 7. Miłość kochani ... ze szczyptą szaleństwa?   Nigdy nie jesteśmy prawdziwie sami; otaczają nas wciąż ludzie i cały tłum własnych myśli, patrzymy na wszystko poprzez ich zasłonę, nawet wówczas gdy jesteśmy z dala od ludzi. Nie ma ani chwili, albo są one niezmiernie rzadkie, gdy znika myśl.  Nie wiemy naprawdę co znaczy być samym, wolnym  od wszystkich obrazów i słów. Czujemy się nieraz osamotnieni, ale nie wiemy czym jest istotna samotność. Ból osamotnienia ciąży sercu, a umysł przysłania go lękiem. Owo głębokie odosobnienie jest jak mroczny cień towarzyszący naszemu życiu. Robimy wszystko co się da aby od niego uciec, ale ów cień wciąż idzie za nami i nigdy nie jesteśmy odeń wolni. Odosobnienie jest jakby przyjętą metodą naszego życia; niezmiernie rzadko jednoczymy się z kimś, bowiem sami w sobie jesteśmy rozdarci, skłóceni, w rozterce. Nikt z nas nie ma w sobie pełni i całkowitości, a jednoczenie się z innymi jest możliwe tylko gdy człowiek jest w sobie wewnętrznie scalony i jednolity. Obawiamy się samotności, gdyż pozostanie sam na sam ze sobą zmusza nas niejako do spojrzenia we własną płytkość i ubóstwo; a przecie właśnie prawdziwa samotność może uzdrowić ową wciąż pogłębiającą się ranę osamotnienia… Zwierzenie kobiety:  Fragment z pism J. Krishnamurti   "Widzicie, całe życie żyłam dla innych, albo sama w to wierzyłam; wyznawałam pewien ideał, i wciąż mnie chwalono za sprawność w pracy którą uważa się za dobrą; prowadziłam życie samozaparcia się, bez domu, bez rodziny, bez żadnego zabezpieczenia. Siostry moje dobrze powychodziły za mąż, są dziś znane i poważane w towarzystwie; bracia zajmują wyższe państwowe stanowiska. Gdy ich odwiedzam wydaje mi się że zmarnowałam życie. Ogarnia mnie rozgoryczenie i żal za tym, czego sobie odmawiałam. Straciłam wszelkie zamiłowanie do mojej pracy, nie daje mi już żadnego zadowolenia, przekazałam ją innym. Odwróciłam się od tego wszystkiego.  Ale nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Odeszłam od nich i rzadko się widujemy. Zrywałam powoli wszystkie stosunki prócz zaledwie paru. I cóż mam teraz począć? A czy rozumie pani iż trzeba być otwartą? Jeśli pani nie widzi tej prawdy, tedy znów zbuduje pani cichaczem różne mury i schrony wokół siebie. Widzieć jasno prawdę w tym co jest błędne, to początek mądrości; a widzieć błąd jako błąd jest najwyższym rozumieniem. Jeśli pani zobaczy, że wszystko co pani robiła przez te lata może tylko prowadzić do dalszej walki i cierpienia, jeśli pani tę prawdę przeżyje - a nie tylko powierzchownie ją przyjmie - już samo to przeżycie położy kres temu co było. Nie da się świadomie, umyślnie otworzyć się ku światu; żadne działanie woli nie jest w stanie uczynić nas bez- bronnymi, samo pragnienie tego wywołuje opór. Tylko przez poznanie i zrozumienie błędu jako błędu można się odeń uwolnić. Niech pani się stara być odbiorczo czujną obserwując swoje zwykłe dotychczasowe reakcje; niech pani po prostu zdaje sobie z nich sprawę bez żadnego protestu ani oporu; proszę obserwować je niejako biernie, jak obserwowałaby pani dziecko, bez przyjemności, lub niesmaku, utożsamienia się z obserwowanym. Taka odbiorcza czujność jest sama w sobie bez-obronnością, uniemożliwia zamykanie się. Być bez-obronnym to żyć, zamykać się i cofać to zamierać.    Oczyszczanie organizmu Każdy organizm jest inny. I dlatego nie ma uniwersalnego sposobu na wszystkie dolegliwości. motto:  Używaj swojego ciała, życia w swoim ciele, by kochać. Miłość to jedyna ścieżka do nieśmiertelności.    Chociaż  w Warszawie ( gdzie mieszkam) przeszła śnieżna burza z piorunami  to  Pani Wiosna już nie ulegnie zimie i szarzyźnie dni.. A na wiosnę warto "przejrzeć " własny organizm- oczyścić go ze zbędnych komórek i dolegliwości ciała. Warto dać miejsce na "nowe, zdrowe komórki". Warto to zrobić dla zdrowia i radości z życia i rzecz jasna miłości....  Każdy organizm jest inny. I dlatego nie ma uniwersalnego sposobu na wszystkie dolegliwości. Przepisy samoleczenia i oczyszczania organizmu są mądrością naszych przodków. Warto zastosować taki przepis, który daje maksymalne efekty. Uwaga: Warto uważnie obserwować swoje samopoczucie. Jeżeli dzień po dniu czujemy się coraz lepiej, oznacza to, że wybraliśmy prawidłową drogę.  Przyroda tak mądrze stworzyła człowieka, że wszystkie wewnętrzne zmiany są widoczne na zewnątrz. Można je rozpoznać; po języku, paznokciach, ustach, policzkach, czole, brwiach, włosach. Nawet każda zmarszczka na twarzy świadczy o zmianach zachodzących wewnątrz naszego organizmu, np.; płatek ucha świadczy o układzie hormonalnym, włosy to wskaźnik życiowych sił i stanu układu nerwowego, broda- wskaźnik sił woli i fizycznej wytrzymałości, policzki świadczą o sile pracy serca, stan skóry na szyi- wskaźnik biologicznego wieku. Kształt ucha sygnalizuje zmiany w kręgosłupie, język wskazuje na stan układu pokarmowego. Budowa i kolor górnej wargi mówią o jakości naszej krwi, kształt nosa to silne lub słabe kości. Paznokcie świadczą o stanie układu pokarmowego, wątroby, nerek, trzustki.  Nawet charakter pisma zmienia się przy chorobie. Jeśli przy pisaniu końcowe wiersze przeważnie opuszczamy w dół, świadczy to o chorobach żołądka, natomiast gdy końcowe wiersze podnosimy w górę to znaczy, że chora jest wątroba. Chodzi o to, by obserwując zewnętrzne objawy móc obronić się przed chorobami.   1. JELITO GRUBE Niektóre objawy zanieczyszczonego jelita grubego: zaparcia, wzdęcia brzucha, skórne egzemy, wągry, alergie, czarny nalot na zębach, szary nalot na języku, nieprzyjemny zapach potu i skóry. Profilaktyka: 1.Ograniczyć spożywanie następujących produktów: mięsa, czekolady, słodyczy, cukru, krowiego mleka, jaj, białego chleba. 2.Pić rano i wieczorem po jednej szklance kefiru. 3.Dokładnie żuć pokarmy (każdy kawałek żuć od 35 do 50 razy). 4.Nie pijać w trakcie jedzenia. 5. Zmniejszyć spożywanie kawy i herbaty Test na sprawdzenie prawidłowej pracy jelita grubego: należy wypić 2 łyżki stołowe świeżego soku z buraka. Jeśli po 4 godzinach mocz zabarwi się, oznacza, że jelito grube nie spełnia swojej funkcji. Miękkie sposoby oczyszczania jelita grubego : Oczyszczanie kefirem 1. Pierwszy dzień; wypić 2,5 litra kefiru w 6 dozach wraz sucharkami z czarnego pieczywa (nie spożywać żadnych posiłków). 2. Drugi dzień; wypić 1,5 do 2 litrów soku z jabłek w dozach wraz z sucharkami z czarnego pieczywa . Sok powinien być świeżo przygotowany, jabłka powinny być słodkie (nie spożywać żadnych posiłków). 1. Trzeci dzień; w ciągu dnia jeść tylko sałatki z gotowych warzyw (buraki, marchew, ziemniaki, można, dodać kiszone ogórki, kiszoną kapustę, cebulę, olej roślinny, wraz z sucharkami z czarnego pieczywa). Stosować dwa razy w miesiącu.  Oczyszczanie suszonymi owocami Śliwki suszone 400 g, daktyle 200 g, morele 200 g, figi 200 g- wszystko to zemleć w maszynce do mielenia. Do otrzymanej masy dodać 200g miodu i wszystko razem wymieszać. Przechowywać w szklanym naczyniu w lodówce. Pić wieczorem przed snem po 1 stołowej łyżce. Kurację należy stosować jeden raz na trzy miesiące. Oczyszczanie warzywami i owocami 1. Pić po 1/2 szklanki soku z kapusty kwaszonej 3 razy dziennie.  Stosować przez 14 dni. 2. Dwie pomarańcze obrać ze skórki na 1-2 milimetry, tak aby na owocach pozostał biały miąższ. Razem z białym miąższem jeść pomarańcze rano i wieczorem.  Stosować przez 14 dni. 3.Dziesięć suszonych śliwek, wieczorem zalać wrzątkiem, odstawić na noc. Rano na czczo wypić wodę, śliwki zjeść. Następnie znowu zaparzać 10 suszonych śliwek. Odstawić do wieczora. Wieczorem, przed snem wodę wypić, śliwki zjeść. Kurację stosować przez 10 dni.   OCZYSZCZANIE JELIT - odtwarzanie normalnej flory bakteryjne Częste przyjmowanie lekarstw ( szczególnie antybiotyków), spożywanie słodyczy, ciasta drożdżowego, mleka, a także nieprawidłowe łączenie produktów w potrawach sprzyja zagnieżdżeniu się w przewodzie pokarmowym obcych mikroorganizmów- bakterii, grzybów, drożdży. Te pasożyty wdzierają się do śluzówki dróg pokarmowych żywią się naszą krwią i wydalają "w nas" trujące produkty fizjologiczne - "toksyny". Toksyny te są przyczyną bólów głowy, różnego rodzaju alergii, szybkiego męczenia się, angin, przeziębień, katarów, częstych zapaleń oczu, pęcherza moczowego, nerek, silnych bólów brzucha, żołądka, wątroby, nerek itd. Jednym słowem działalność tych bakterii w naszym organizmie czasem bywa zupełnie nieprzewidywalna. Niszcząc zdrową mikroflorę, bakterie chorobotwórcze powodują dysbakteriozę, na którą cierpi, według danych specjalistów, do 80% populacji, niezależnie od wieku. W walce z chorobotwórczymi " pasożytami " najbardziej skuteczny jest czosnek.  Przez dwa tygodnie należy zjadać po 1 ząbku czosnku wieczorem dwie godziny po kolacji, sygnałem wyzdrowienia będzie nie odczuwanie ociężałości lub wzdęcia brzucha (powiększenie żołądka) po spożyciu pokarmu. Czosnek należy jeść bez chleba, dobrze przeżuwać. W czasie jedzenia czosnku w jamie ustnej, przełyku i w żołądku pojawia się silne pieczenie. Trzeba pocierpieć, ponieważ sok czosnku "zabijając" bakterie chorobotwórcze wchłania się w pojawiające się ranki , gdzie gnieździły się pasożyty. W czasie spożywania czosnku może się wzmóc bicie serca u osób z zaburzeniami układu krwionośnego - to naturalna reakcja ponieważ czosnek, to jedyny produkt zawierający rozpuszczony german, a ten pierwiastek wspaniale regeneruje i oczyszcza naczynia krwionośne. Tak więc chwilowe" niewygody podczas jedzenia czosnku trzeba przecierpieć. Zapewniam Państwa, że zdrowie jest tego warte. Po zjedzeniu czosnku można przepłukać usta ,umyć zęby i przed snem zjeść jabłko lub wypić herbatę z cytryną i miodem. Zapach czosnku zupełnie zanika jeśli po żuje się skórę cytryny, pomarańczy lub drobno posiekaną natkę pietruszki .    2. WĄTROBA OCZYSZCZANIE WĄTROBY Niektóre zewnętrzne objawy zanieczyszczonej wątroby: 1. Pojawienie się na ciele piegów, znamion brązowych i brodawek. 2. Brązowe plamy przy korzeniach włosów. 3. Zimna i wilgotna skóra ciała i rąk. 4. Zabarwiony na żółto spód języka. 5. Brak możliwości zrobienia prawą nogą kroku takiej samej długości jak lewą. Przyczyny nieprawidłowej pracy wątroby; - nadmierne spożywanie posiłków i płynów, - nadmierne spożywanie cukru, produktów cukrowych, owoców i alkoholu, - nadmierne spożywanie tłuszczów, oleju roślinnego oraz tłustego mięsa, - nadmierne spożywanie posiłków gotowanych i rafinowanych, - nadmierne spożywanie chleba (świeżego) i wyrobów mącznych, - przyzwyczajenie do spożywania posiłków przed snem lub w nocy. Profilaktyka 1. Zmniejszyć ilość spożywanych posiłków. 2. Nie jeść śniadania. 3. Spożywać więcej gotowanych warzyw (30-40%) od ogólnej ilości posiłków na dobę. 3. Zimą należy jeść więcej kiszonej kapusty. 5. Jeść więcej twarogu, zsiadłego mleka, kefiru. 6. Spożywać wszystko świeżo przygotowane (nie jeść posiłków podgrzewanych lub z poprzedniego dnia). 7. Pić i starać się przygotowywać posiłki na topionej wodzie. Miękkie oczyszczanie wątroby sokami warzywnymi Pierwszy zestaw; Marchew 300 g,ogórek świeży 90 g, burak 90 g. Drugi zestaw; Marchew 270 g, seler 130 g, pietruszka 60 g. Zastosowanie zestawów Pić rano na czczo. Stosować najlepiej latem i jesienią.  OCZYSZCZANIE IGLIWIEM Wziąć 5 stołowych łyżek igliwia sosny lub świerku, drobno posiekać, zaparzyć wrzątkiem 0,5 litra i gotować 10 minut na małym ogniu. Przecedzić i wlać do termosu. . Pić w ciągu dnia małymi łykami o dowolnej porze. Wywar należy robić codziennie świeży. W trakcie tej kuracji mocz będzie mętny i zabarwiony na różne kolory. Kiedy mocz wróci do normalnego zabarwienia  (kolor jasnego piwa), kuracja powinna być zakończona. Kurację należy stosować w lutym, marcu i kwietniu. Instrukcja metodyczna oczyszczenia wątroby Skuteczność oczyszczenia wątroby zależy od całkowitego zastosowania się do przepisu i przeprowadzenia wszystkich etapów. Etap pierwszy. Wcześniejsze przygotowanie- ,,złagodzenie'' organizmu. Jest to niezbędne do tego, by rozluźnić, nagrzać i nawilżyć organizm. ,,Złagodzenie'' organizmu można osiągnąć korzystając z sauny lub biorąc gorącą kąpiel. Takich zabiegów powinno być przynajmniej 5 (po 10-20 min). Najważniejsze, by poczuć rozluźnienie, zrelaksowanie po takim zabiegu łagodzącym i rozgrzanego całego ciała. ostatnie ,,złagodzenie'' proszę przeprowadzić na dzień przed głównym zabiegiem oczyszczającym. Etap drugi. Przez 3-4 dni przed oczyszczeniem żywić tylko głównie produktami pochodzenia roślinnego, pić 0,5 l świeżo wyciśniętego soku z buraka + jabłek, w porcji (1:4), a codziennie na noc pić napar z ziół przeczyszczających. Etap trzeci. Oczyszczenie właściwe lepiej przeprowadzać pod koniec tygodnia (piątek- sobota- niedziele).  1-2 dzień-przez cały dzień pić tylko sok w dowolnej ilości. Gdy chce się jeść -pijcie sok, chce się pić -pijcie sok (burak + jabłka,1;4). Podczas dnia jak najwięcej się poruszać, przebywać na świeżym powietrzu (tylko nie należy marznąć i schładzać ciała). Przy silnym uczuciu głodu jeść pieczone jabłka z miodem. Wieczorem przed snem wziąć ciepłą kąpiel (10-15 min.), wypić napar z ziół przeczyszczających. 3 dzień -rano wypić napar z ziół przeczyszczających, następnie w ciągu dnia do godziny 18-ej pić sok ( podczas silnego głodu jeść pieczone jabłka z miodem). Po godzinie 14-ej od czasu do czasu nagrzewać powierzchnię wątroby poduszką elektryczną lub termoforem - tak do godziny 18-ej. O 18-ej przyrządzić mieszankę z; 150 g oliwki z oliwek i 150 g soku z cytryny, 6 plasterków cytryny, ząbek czosnku- rozdrobnić i przełożyć do słoiczka z wieczkiem. Przygotować ciepłą pościel. Jeżeli już wszystko jest przygotowane należy o 18.30 wziąć gorący prysznic, dobrze rozgrzać ciało, wytrzeć do sucha i położyć się do łóżka . O 19.00 wstać, wypić 2 łyżki oliwki i natychmiast popić 2 łykami soku z cytryny, jeśli zbiera się Państwu na wymioty wziąć i ssać plasterek cytryny, jeśli ten stan nie mija, otworzyć słoiczek z czosnkiem i powąchać. Nieprzyjemne uczucie minie. Potem należy znów się położyć i rozgrzewać wątrobę. Za 15 minut znów wypić oliwkę i sok z cytryny. I tak co 15 minut, dopóki nie wypijecie Państwo całej oliwki i całego soku. Jeśli po kolejnej porcji ( zwykle po czwartej) nudności nie przechodzą, proszę się ograniczyć do już wypitej. Następnie należy się położyć do łóżka na prawy bok, położyć poduszkę elektryczną lub termofor na wątrobę i oglądać telewizję lub czytać. Jeśli pojawił się niepokój, proszę zażyć 2 tabletki Nospy. Po 1,5- 2-3 godzinach rozpocznie się parcie i opróżnianie jelit. Mniej więcej około północy proszę wypić napar z ziół przeczyszczających i położyć się spać. Rano wypijcie napar z ziół przeczyszczających i zjedzcie lekkie śniadanie z produktów roślinnych, owoców i warzyw, można zjeść kaszę na wodzie. Na obiad zupę wegetariańską (jarzynową), na kolację pieczone lub gotowane ziemniaki z dodatkiem z zieleniny, ryż z duszonymi warzywami itp. Od następnego dnia rozszerzajcie menu.   ILE RAZY NALEŻY CZYŚCIĆ WĄTROBĘ Pierwsze czyszczenie jest najtrudniejsze, ponieważ organizm traci dużo sił. Zwykle jest wydalane dużo starej żółci, pleśni, białych nici, zielonych "koreczków" ale kamieni może nie być. To nie oznacza, że oczyszczenie się nie udało. Po prostu wątroba jest silnie zanieczyszczona i podczas kolejnych oczyszczeń pojawiają się kamienie. Drugi oczyszczanie jest już łatwiej przeprowadzić. Powinno się ono odbyć po 3-4 tygodniach, następne oczyszczania proszę przeprowadzać raz na 3 miesiące. Po 5-7 oczyszczaniach można przeprowadzać kurację raz na rok.  Czytelnik może zadać słuszne pytanie; po co tak często należy przeprowadzać kurację pierwszych oczyszczeń wątroby. Po to, że ponieważ wątroba składa się z 4-ech części w ciągu jednego zabiegu oczyszczania zdąży się oczyścić tylko jedna część, w ciągu drugiego- druga..., a jeśli zmienią Państwo sposób odżywiania się, to po każdym z oczyszczań będą się z Państwa sypać kamienie jak w kamieniołomach. Kolejne oczyszczania jeszcze są niezbędne dlatego, że kamienie w wątrobie i przewodach żółciowych powoli się osadzały przez wiele lat stając się gładkie, przyjmowały kształt przewodów żółciowych. (Proszę sobie przypomnieć kamienie na plaży oszlifowane przez morską wodę). Dlatego one Państwu nie dokuczają bólami, tylko przeszkadzają wątrobie normalnie funkcjonować. Przeprowadzając oczyszczanie, rozdrabniacie Państwo kamienie, one zaczynają się poruszać ich kształt i położenie się zmienia, swoimi chropowatymi brzegami mogą podrażniać ścianki przewodów żółciowych. W czasie kolejnych oczyszczań kamienie się zmniejszają i następnie są swobodnie wydalane. Jeśli po 2 dniach od czasu pierwszego oczyszczania odczuwacie Państwo ciężkość w wątrobie, po 2 tygodniach należy zabieg oczyszczania powtórzyć. Osoby, które mają usunięty pęcherzyk żółciowy na pewno zapytałyby; A czy mogą one czyścić wątrobę ? Nie tylko mogą, ale jest to nawet konieczne. ODŻYWIANIE PO OCZYSZCZANIU WĄTROBY  Należy wiedzieć jakie produkty są szkodliwe dla wątroby i wyeliminować je z jadłospisu. Są to; smażone mięso, ryba, ostre tłuste przekąski ( szczególnie zimne), żywność, która jest bogata w skrobię - biała mąka, słodkie pieczywo, ciastka, herbatniki - zatykają tkanki wątroby, a także grzyby. Przy schorzeniach wątroby należy ograniczyć ocet, pieprz, musztardę, rzepę, rzodkiew, smażoną cebulę, kawę, kakao. W celu wzmocnienia chorej wątroby należy pić soki ( burak + marchew), w porcji 1; 4, do 0,5 l dziennie. Wątrobie są niezbędne witaminy A, C, B, K, które w dużej ilości znajdują się w żółtku kurzego jaja, maśle śmietankowym, twarogu, pomidorach, burakach, marchwi, kabaczkach, kalafiorze, winogronie, arbuzie, truskawkach, jabłkach, śliwkach suszonych, przerośniętej pszenicy, dzikiej róży, porzeczkach. Przy procesach zapalnych w wątrobie i pęcherzyku żółciowym jest bardzo pożyteczna " uzdrawiająca kasza", którą się przyrządza w następujący sposób: 100 g przerośniętej pszenicy, 100 g gotowanych buraków, 100 g gotowanej marchwi, 100 g suszonych moreli. Wszystko skręcić na maszynce do mięsa, do masy dodać 2 łyżki soku z cytryny i trochę miodu. W smaku masa powinna być przyjemnie kwaskowa. Masło śmietankowe i olej roślinny starajcie się Państwo dodawać tylko do gotowych potraw, nie w procesie obróbki kulinarnej. Pierwsze oczyszczenie można przeprowadzić zużywając 150 g oliwki, przy kolejnym ilość oleju i soku z cytryny można zwiększyć do 200 g. Zamiast picia naparu ziół przeczyszczających, dobrze jest oczyścić jelita, robiąc lewatywę (na 400 g przegotowanej wody dodać 2 łyżeczkę soku z cytryny) - to poprawia efekt oczyszczania jelit.    OCZYSZCZANIE WĄTROBY PRZY POMOCY SOKÓW WARZYWNYCH. Oczyszczenie wątroby przy pomocy oleju i soku z cytryny jest najbardziej skuteczne, ale są osoby, które nie są w stanie wypić oleju, mało tego, one nawet nie znoszą jego zapachu. Co wtedy robić ? Oczyścić wątrobę mieszankami soków warzywnych. Jest to kuracja dłuższa, ale tym niemniej skuteczna. Pozwala ona oczyścić wątrobę i rozpuścić kamienie ( jeśli one są).  INSTRUKCJA PRZEPROWADZENIA KURACJI W CIĄGU 1 DNIA ; 1. Pić rano, w porze obiadowej i wieczorem 1/2 szklanki gorącej wody, do  której należy wycisnąć sok z 1 cytryny. 2. Pić w ciągu dnia 3 - 4 razy po 1/2 szklanki mieszanki soków z marchwi buraka z sokiem ze świeżego ogórka, w proporcji 10:3:3, ( w ilości 250 g + 75 g + 75 g). Kurację przeprowadzać należy przez 2  tygodnie. W pierwszym roku przeprowadzać 4 kuracje po 14 dni co 3 miesiące, dalej- raz w roku. Proporcja mieszanki soków ( 10:3:3) pozwala nie tylko rozpuścić kamienie  ale i wyczyścić przewody wątroby i pęcherzyka żółciowego.    3. OCZYSZCZANIE KOŚCI I STAWÓW  Podstawową przyczyną zanieczyszczenia kości i stawów jest spożywanie nadmiernych ilości posiłków. Nie strawione posiłki gniją tworząc toksyny, które osadzają się w stawach.  Przez długie lata nieprawidłowego odżywiania nagromadzony w organizmie kwas szczawiowy " cementuje" nasze stawy. Stawy tracą elastyczność i zaczynamy odczuwać bóle. Z początku odczuwamy bóle w stopach, kolanach, w stawach biodrowych. Toksyny " wędrują" wzdłuż kręgosłupa do ramion, szyi, barków i palców rąk. Spróbujcie pokręcić głową a usłyszycie chrupanie - to kryształki toksycznych kwasów, które, usadowiły się w kręgosłupie. Niezależnie od tego, ile kto ma lat, jest tylko jedna przyczyna utraty elastyczności stawów - zanieczyszczenia organizmu. Oczyszczanie stawów należy przeprowadzić przez kolejne trzy dni, na co zużyjecie Państwo 15 g liścia laurowego. Podczas kuracji w miarę wydalania soli i piasku mocz może zmieniać barwę od zielonego do jasnoczerwonego. To normalne zjawisko. Po 7 dniach kurację oczyszczenia powtórzyć. 1 -  dzień - 5 g liścia laurowego drobno pokruszyć, wrzucić do 300 ml wrzątku, gotować na małym ogniu 5 minut, następnie wywar wlać do termosu i odstawić na 5 godzin, żeby się odstał. Następnie płyn przecedzić, przelać do naczynia i pić małymi łykami co 15 -20 minut w ciągu 12 godzin. UWAGA ! Całego naparu od razu pić nie wolno, ponieważ można spowodować krwotok !  2 -i dzień, 3- ci dzień- tak samo jak w pierwszym dniu. W trakcie kuracji najlepiej nie spożywać produktów białkowych ( mięsa, jaja, mleko, żółty ser, twaróg itp).    4. NERKI OCZYSZCZANIE NEREK Niektóre zewnętrzne objawy zanieczyszczonych nerek: 1. Pojawienie się worków pod oczami. 2. Białe kropki na paznokciach. Niektóre przyczyny nieprawidłowej pracy nerek: a) nagromadzenie śluzu, z którego powstają kamienie, b) rozszerzenie nerek od nadmiaru spożycia płynów, c) zwężenie nerek od nadmiaru spożywania soli, mięsa, ryb, pieczywa, słodyczy, produktów mącznych i rafinowanych . Jeśli pod oczami pojawiają się worki, to świadczy o nadmiarze płynów i złogów tłuszczu w nerkach. Jeśli przy dotyku worek jest miękki, to świadczy o dużych i ilościach spożywanych płynów. Jeśli worek jest twardy, jest to spowodowane nadmiarem spożywania żółtego sera, tłustych produktów mlecznych, tłustego mięsa słodyczy i tłuszczu zwierzęcego. Jeśli powieki są zaczerwienione, jest to oznaka tworzenia się kamieni. Przy prawidłowej pracy nerek, człowiek powinien oddawać mocz 3 - 4 razy dziennie. Natomiast jeśli mocz oddajemy częściej, to należy zmniejszyć ilość spożywanych płynów. Kolor moczu powinien mieć barwę jasnego piwa. Jeśli kolor moczu jest bardzo jasny, to należy spożywać więcej soli, jeśli ciemny, to spożycie soli należy zmniejszyć. Jeśli wokół oczu pojawiają się ciemnobrązowe koła, świadczy to o spożywaniu dużych ilości soli i produktów zawierających sole. W takich przypadkach należy przejść na dietę bez soli, zamiast soli używać różnego rodzaju przyprawy (suszony czosnek, pietruszka itp.). WARIANTY OCZYSZCZANIA NEREK: Spośród wielu wariantów oczyszczania nerek omawiamy 3 najbardziej skuteczne. Można stosować dowolny z nich, można je stosować wymiennie. Proszę wybrać ten, który Państwu najbardziej odpowiednia. Wariant 1 Oczyszczanie nerek powinno przeprowadzać się według wyżej podanej instrukcji oczyszczania wątroby przy pomocy soków warzywnych. Wariant 2  Dobry wynik daje oczyszczanie nerek przy pomocy mieszanki soków z marchwi, selera, pietruszki w proporcji (9:5:2). Wciągu dnia należy 3-4 razy pić najlepiej przed jedzeniem 1/2 szklanki mieszanki. Czas trwania kuracji 1-2 tygodnie. W pierwszym roku co 3 miesiące kuracje należy powtarzać, następnie raz w roku.  Wariant 3 W celu rozpuszczenia i rozdrobnienia do wielkości ziarna piasku wszystkich kamieni w organizmie jest konieczny napar z owoców dzikiej róży. Dwie łyżki stołowe owoców dzikiej róży zalać 200 ml. wody, gotować przez piętnaście minut a, następnie ostudzić. Po tym przecedzić i pić po 1/3 szklanki trzy dziennie . Czas trwania kuracji - dwa tygodnie. Co trzy miesiące powtarzać kurację. Sok z pietruszki - bardzo skuteczny środek przy schorzeniach układu moczowego-płciowego i kamieniach w nerkach (szczególnie wtedy, gdy w moczu znajduje się białko, lub w nerkach jest infekcja). Sok z pietruszki jest jednym z najsilniej działających, dlatego też należy go spożywać oddzielnie, w czystej postaci, w ilości powyżej 30-50 g. Po wydaleniu kamieni z nerek należy zmienić sposób odżywiania ponieważ kamienie są tylko skutkiem, główną przyczyną ich tworzenia się - to nadmiar kwasu moczowego i jego soli, które to w wyniku wielu przyczyn (zaburzenia przemiany materii, dziedziczności, itp.) nie są wydalane z organizmu. Należy wyeliminować z jadłospisu produkty zawierające dużo białka, szczególnie: wątrobę, smażone i wędzone mięso, ryby solone, buliony mięsne, itp. Należy spożywać więcej sałatek, surówek owoców, przerośniętej pszenicy, codziennie pić soki. Sałatki można umiarkowanie solić, żeby stymulować prace nerek i unikać słodyczy, która je zaburza.   5. OCZYSZCZANIE LIMFY i KRWI  (ze związków radioaktywnych i toksycznych) Tę kuracje należy przeprowadzić gdy zaczyna się epidemia grypy lub innych zachorowań bakteryjnych. Bez stosowania antybiotyków można szybko i skutecznie zniszczyć infekcję w organizmie, a oprócz tego oczyścić układ limfatyczny i krwionośny, a także usunąć zapasy naturalnej witaminy C, niedobór który stwierdza się u każdego człowieka, szczególnie palącego (wypalony papieros niszczy w organizmie 25 mg witaminy C ). Kurację przeprowadza się przez trzy dni z kolei, podczas kuracji nie należy nic jeść oprócz pomarańczy i grejpfrutów. Wciągu dnia należy wypić 2 l. mieszanki soków. Codziennie należy sporządzić nawą mieszankę sokową. Skład mieszanki na jeden dzień: soki muszą być świeżo wyciśnięte. 900 g soku z grejpfrutów + 900 g soku z pomarańczy + 200 g soku z cytryny +200 g wody destylowanej - razem 2 litry. Przeprowadzenie kuracji: Przepis na jeden dzień. 1. Rano na czczo należy wypić 1 łyżkę stołową gorzkiej soli rozpuszczonej w szklance ciepłej wody. Robi się to w celu wydalenia ze wszystkich części organizmu znajdujących się tam toksyn. Roztwór ten działa na zatrutą toksynami limfę jak magnes na opiłki żelaza. W wyniku czego wszystkie "odpady" zbierają się w jelitach i są wydalane niejednokrotnym przeczyszczeniem. Działając "przeczyszczająco", roztwór soli gorzkiej wymywając toksyny odwadnia organizm. Żeby zrekompensować ubytek wody pije się 2 litry mieszanki sokowej, która jest szybko wchłaniana przez organizm. 2. Po wypiciu roztworu gorzkiej soli należy się ciepło ubrać i co 30 minut pić mieszankę soków po 100 g dopóki się ona nie skończy. Gdy pojawi się uczucie głodu - jeść pomarańcze lub grejpfruty ale nic oprócz nich. W czasie kuracji możecie Państwo silnie się pocić - to normalne zjawisko, z potem organizm pozbywa się wszystkich nieczystości. W ciągu 2-go i 3-go dnia postępować tak samo w 1 dniu.  Kuracje stosować wczesną wiosną i późną jesienią przed rozpoczęciem epidemii górnych dróg oddechowych.   6. OCZYSZCZANIE NACZYŃ Wariant 1. Przygotować mieszankę: 1 szklanka nasion kopru włoskiego, 2 łyżki stołowe zmielonego korzenia koziołka lekarskiego, 2 szklanki miodu naturalnego. Całą tą mieszankę wlać do termosu o pojemności 2 l i zalać wrzącą wodą do wypełnienia całego termosu. Odstawić na 24 godziny. Następnie przecedzić, przelać i trzymać w lodówce na najniższej półce. Pić po 1 łyżce stołowej 3 razy odzienie na 30 minut przed jedzeniem. Dopóki się nie skończy mieszanka. Kuracje przeprowadzić raz w roku. Wariant 2. Tak samo znakomicie naczynia oczyszcza nalewka czosnkowa: 35 dag obranego czosnku ( nowych zbiorów ) rozetrzeć i zmieszać z 200 ml. czystego spirytusu. Szczelnie zamknąć i postawić w ciemnym i chłodnym miejscu  (ale nie do lodówki) na 10 dni. Następnie masę należy przecedzić, przelać do słoika i postawić na 4 dni w ciemnym miejscu.  Teraz dokonamy podsumowania:  1) Zaczynamy od oczyszczenia jelita grubego, 2) prawidłowo łączymy pokarm według tabeli 1, 2 lub 3,  3) odtwarzamy naturalną florę bakteryjną, 4) następnie kolejno oczyszczamy wątrobę, stawy, nerki, układ limfatyczny i krwionośny, a na końcu naczynia. W rezultacie w ciągu pierwszego roku będziecie Państwo przeprowadzać, kolejno kuracje oczyszczające. W następnym roku wszystkie kuracje oczyszczające należy przeprowadzać tylko raz w roku, i tak już do końca życia, upajając się zdrowiem i energią swojego nie starzejącego się ciała.  7. OCZYSZCZANIE ŻYŁ 5 całych cytryn zalać gorącą wodą na 15 minut , wycisnąć je i dodać tyle samo miodu i wymieszać . Do mikstury wcisnąć 3 duże główki czosnku. Wymieszać razem i wstawić na 7 dni do lodówki. Pić jedną łyżkę dziennie. (można przecedzić z czosnku).   Jak uleczyć samego siebie - wskazówki Lloyd J. Thomas, Ph.D. "Największą siłą ludzkiego ciała jest jego naturalne dążenie do samo uzdrowienia...", napisał Norman Cousins, gdy wyleczył się z "nieuleczalnej" choroby. Z pewnością leki, profesjonalna diagnoza oraz leczenie są ważnymi, czasami najważniejszymi aspektami procesu powrotu do zdrowia. Jednakże medycyna nadal nie zna odpowiedzi na pytanie, z jakiego dokładnie powodu niektórzy zdrowieją, a inni poddają się chorobie. W rzeczywistości sam proces zdrowienia pozostaje dość tajemniczym zjawiskiem. Wiemy jednak, że każdy z nas ma o wiele więcej mocy i kontroli nad własnym zdrowiem niż kiedykolwiek wcześniej uznawano. Poniżej znajduje się kilka "wskazówek", które mogą pomóc w odkryciu własnej siły i zdolności do uzdrowienia siebie.  1. Praktykuj akceptację swojej choroby. Akceptacja własnej choroby to nie to samo, co poddanie się jej. Poddanie się może spowodować depresję, a takie podejście nie ma wpływu leczniczego. Kiedy jesteś chory, akceptacja choroby jako części ciebie w danej chwili pozwoli ci stworzyć w sobie atmosferę troski, czułości i miłości, dzięki czemu łatwiej będzie o uzdrowienie. Pozwoli również na uwolnienie energii na inne czynności, zainteresowania, myśli, które staną się częścią twojego życia, pomimo tego że "jesteś chory". 2. Nie traktuj choroby jako utraty lub przegranej, lecz jako sposobność do wzrostu i rozwoju. Gdy rozgwiazda traci jedno ze swoich "ramion", po prostu wyrasta jej kolejne. Gdy salamandra traci ogon, jej prymitywny układ nerwowy natychmiast daje sygnał, by jej odrósł nowy. Z pewnością nasz ludzki układ nerwowy jest bardziej skomplikowany niż salamandry czy rozgwiazdy. Kiedy zdrowiejemy, wyrastają nam nowe tkanki, nowe nerwy, nowe komórki. Dlaczego by więc nie przyjąć nowych pomysłów, nowych postaw, nowych poglądów na siebie i na świat i nowych miłości, jednocześnie odzyskując zdrowie na planie fizycznym? Jeśli zaczniesz wzrastać psychicznie w reakcji na swoje straty i porażki, to być może nie będziesz potrzebować choroby, by się rozwijać. 3. Potraktuj chorobę jako próbę swojego ciała, by skierować twoje życie we właściwym kierunku. Unikaj surowego oceniania choroby i odrzucania swojego ciała za to, że jest chore. Całkowicie unikaj osądzania się! Twoje ciało zawsze dzielnie stara się być zdrowe. Ma w swoim posiadaniu potężne narzędzia biochemiczne, komórkowe oraz neurologiczne, byś odzyskał zdrową równowagę. Jeśli jesteś pozytywnie nastawiony oraz spokojny i pewien tego, że możesz wydobrzeć, to choroba jest jedynie "przekierowaniem" twojego życia. Ktoś kiedyś powiedział: "Choroba to sposób, w jaki Bóg przyciąga twoją uwagę!". Zwróć uwagę na tę wiadomość i pozwól, by skierowała ona twoje życie na nowe tory. 4. Zrozum, że śmierć nie jest chorobą, nie jest również porażką. Śmiertelność dla wszystkich żywych stworzeń wynosi 100%. Jeśli jedynym twoim celem jest pozostanie przy życiu, najprawdopodobniej nie uda ci się go osiągnąć. Kiedy zaczniesz akceptować nieuchronność swojej śmierci i zrozumiesz, że masz ograniczoną ilość czasu, by doświadczyć życia, zaczynasz uświadamiać sobie, że równie dobrze możesz cieszyć się (na tyle, na ile to możliwe) doświadczaniem życia z chwili na chwilę, włączając w to twoją chorobę lub ból. 5. Raczej nie stawiaj sobie za cel absolutnego zdrowia fizycznego. Nikt nie ma idealnego ciała fizycznego. Nasze funkcjonowanie zmienia się z chwili na chwilę oraz oczywiście z dnia na dzień. Wiele osób uzdrawia się, osiągając spokój umysłu i miłość do siebie, nigdy jednak nie osiągając pełnego zdrowia fizycznego. Być może jeśli postawisz sobie za cel spokój wewnętrzny, umiejętność wybaczenia sobie i kochania siebie, to przyczynisz się do uzdrowienia o wiele szybciej, niż gdybyś nienawidził siebie, krytykował siebie i złościł się na chorobę. Wykorzystaj chorobę jako sytuację, w której możesz nauczyć się czegoś o nadziei, miłości, akceptacji, wybaczeniu, spokoju umysłu, otwartości na życie i uważności wobec chwili obecnej. Dzięki temu być może doprowadzisz do cofnięcia się choroby. 6. Nasze ciała reagują na miłość do siebie i miłość wysyłaną nam przez innych. Jeśli wysyłasz własnemu ciału komunikaty pełne miłości i jeśli jesteś otwarty na przyjmowanie miłości od innych, to twój układ odpornościowy reaguje mniej więcej tak: "Hej, ta osoba lubi żyć, weźmy się do roboty i walczmy o jej życie z całej siły". Negatywne myśli powodują wytwarzanie się pewnych substancji chemicznych w naszym ciele... pozytywne myśli z kolei wytwarzanie innych. Te ostatnie wzmacniają układ odpornościowy. A negatywne osłabiają go. 7. Na koniec, używaj swojego ciała, życia w swoim ciele, by kochać. Miłość to jedyna ścieżka do nieśmiertelności. Żyje ona o wiele dłużej niż ciało fizyczne. Jeśli spędzisz większość życia nienawidząc, to spędzisz jego większość umierając. Jeśli spędzisz je kochając, pozostawiasz dziedzictwo pokoju i rozwoju dla wszystkich tych, których dotykasz swoją miłością. Miłość w spadku - jakiż to wspaniały podarunek dla przyszłych pokoleń! Spędź większość życia kochając, a spędzisz tylko kilka krótkich chwil umierając.   Źródło: The Global Spiritual Network Drukuj pracę Żeby żyć lepiej i dłużej…        Czy powinieneś biegać w maratonie czy… ćwiczyć jogę? Czy jeść mięso bio czy tofu? Brać suplementy diety czy jeść owoce? Uznać sodę oczyszczoną, ocet jabłkowy, cytrynę, miód manuka, olej kokosowy za faktycznie cudowne produkty, jak twierdzą niektórzy, i stosować je? A co sądzić o kwestii stosowania hormonów, resweratrolu czy DHEA? Czy są skuteczne czy nie? Katastroficzny wpływ prasy i telewizji Koncerny medialne zorientowały się, że poruszanie tematyki zdrowotnej zwiększa oglądalność. Wskaźnik oglądalności jest dla nich najważniejszym czynnikiem, który pozwala sprzedać za jak najwyższą cenę czas reklamowy. Rzuciły się więc na temat zdrowia jak horda zgłodniałych psów na starą kość. Dziennikarze, którzy nie mają wykształcenia medycznego, piszą artykuły o raku, chorobie Alzheimera, o cukrzycy, nie przejmując się przy tym wiarygodnością swoich porad. Ich mocnym punktem są rzucające się w oczy zdjęcia i przyciągające uwagę tytuły, sugerujące, że zawierają informację wprost niewiarygodnej wagi. Ale uwaga na treść! Zwykle są to przeklejone teksty propagandy medyczno-farmaceutycznej, otrzymywane przez dziennikarzy z działów PR tych koncernów. Wystarczy je tylko podpisać własnym imieniem i nazwiskiem, zmieniając nieco tytuł i dodając śródtytuły i gotowe! Wszyscy są zadowoleni – dziennikarz, bo w kilka minut „napisał” artykuł, za który dostanie pieniądze, a także PR-owiec – bo informacje wychwalające (mniej lub bardziej subtelnie) produkty jego firmy pojawią się w mediach. Informacje dotyczące zdrowia, które pojawiają się w mediach, są jeszcze bardziej stronnicze, tendencyjne i zmanipulowane niż informacje polityczne (to wiele mówi!). Gdzie można znaleźć rzetelne, sprawdzone i obiektywne informacje ? Prawda jest taka, że nie masz dużego wyboru. Przede wszystkim możesz sam szukać w źródłach naukowych wyników badań. Na szczęście powstał zespół naukowców, którzy bardzo poważnie zajęli się kwestią długowieczności.   Zespół ten został utworzony przez dr. Thomasa Perlsa, który prowadził badania stulatków w Nowej Anglii, dr Margaret Artz – profesora farmakologii klinicznej z Uniwersytetu w Minnesocie, dr. Luigiego Ferrucci – dyrektora Badań nad Starzeniem w Baltimore, dr. Jacka Guralnick’a z Krajowego Instytutu Badań nad Starzeniem, dr. S. Jay Olshansky’ego, naukowca współpracującego z Centrum Badań nad Starzeniem Uniwersytetu w Chicago oraz dr. Roberta L. Kane’a, Dyrektora Badań nad Starzeniem i Długofalowym Leczeniem z Uniwersytetu w Minnesocie. Prowadzili oni badania w czterech obszarach geograficznych, w których ludzie żyją zdecydowanie lepiej i dłużej niż my. Zadanie naukowców polegało na odnalezieniu wspólnych cech charakteryzujących tych ludzi i ich tryb życia. Chodzi o obszary, na których: - ludzie mają 10 razy większą szansę dożyć 100 lat niż my, - średnia długość życia przekracza naszą o ok. 14 lat, - przedwczesna śmiertelność (między 50. a 70. rokiem życia) stanowi nikły ułamek przedwczesnej śmiertelności, którą obserwujemy u nas. Znajdują się one na półwyspie Nicoya na Kostaryce, w górach na zachodzie Sardynii (prowincja Ogliastra), na archipelagu Okinawa w Japonii, w mieście Loma Linda w Kalifornii, na wyspie Ikaria w Grecji i na Olandii w Szwecji. To tzw. „niebieskie strefy” – wolne od raka, artretyzmu, nadciśnienia i depresji Obszary te zostały nazwane „niebieskimi strefami” przez amerykańskiego naukowca Dana Buettnera, znanego z badań nad tymi populacjami. W „niebieskich strefach” żyje się dłużej, a ciężkie choroby, takie jak rak, artretyzm, nadciśnienie czy depresja, zdarzają się rzadko. W przypadku Ikarii, zwanej również „wyspą, na której ludzie zapominają umrzeć”, istotne jest spożywanie koziego mleka, fasolki (lub fasoli czarne oczko będącej odmianą fasoli strączkowej), dziko rosnących warzyw, miodu, fety, cytryny, szałwii i majeranku (w formie naparu). Na Sardynii spotykamy się ze spożyciem mleka owczego, kopru włoskiego, ziaren, migdałów, pomidorów, jęczmienia, naparu z ostu oraz wina grenache bogatego w polifenole. Na Okinawie w Japonii jest zwyczaj spożywania codziennie jednego produktu pochodzącego z ziemi i jednego z morza. Stulatkowie żywią się tam między innymi gorzkim melonami (odmiana dyni), tofu, brązowym ryżem, zieloną herbatą, grzybami shiitake i dzikimi rybami. Dodatkowo piją duże ilości naparów z leczniczych ziół. W Loma Linda w Kalifornii niespotykaną długością życia wykazuje się wspólnota konserwatywnych protestantów. Przestrzegają oni diety „biblijnej” – opartej na spożyciu awokado, łososia, orzechów, fasoli, pełnoziarnistego pieczywa oraz mleka sojowego. Do tego wyłącznie woda. Ani grama cukru rafinowanego czy sody. Niektórzy z nich jedzą niewielkie ilości mięsa. Według Dana Buettnera to właśnie badania nad cechami łączącymi te populacje – ich sposobem odżywiania się i stylem życia – pozwalają odkryć, jak żyć dłużej i w lepszej formie.  W Stanach Zjednoczonych Te tradycyjne regiony nie są jednak jedynym źródłem wiedzy o sposobach na dłuższe życie. Obecnie w Silicon Valley w Kalifornii większość firm uczestniczy w badaniach mających na celu odkrycie sekretu długowieczności. Ich szefowie są zdania, że dzięki połączeniu biotechnologii ze sztuczną inteligencją, inżynierią genetyczną oraz informatyką, będzie możliwe, aby znacznie wydłużyć długość ludzkiego życia. I faktycznie: badania nad genetyką postępują coraz szybciej. Problemem są komórki, które poprzez swój podział mnożą wady. Jednak genetycy wskazują na kilka dróg pozwalających na przeciwdziałanie temu zjawisku. Jest dziś możliwe wytworzenie komórek tak młodych jak w chwili narodzin. Ta rewolucja dotyczy komórek macierzystych. Komórki macierzyste są „matkami” wszystkich innych komórek znajdujących się w organizmie. Przypominają pierwszą komórkę, która została utworzona w czasie poczęcia, w łonie matki, która stała się początkiem wszystkich innych. Dzięki hodowli komórek macierzystych w laboratorium, a następnie przeszczepianiu ich do organizmu, wkrótce stanie się prawdopodobnie możliwe odmłodzenie naczyń krwionośnych, poszczególnych organów, skóry, oczu i mózgu. Mówimy zatem o „medycynie regeneracyjnej” i być może i ja, i ty zdążymy jeszcze z niej skorzystać. Nie wszystkie zwierzęta się starzeją Postęp w biologii pozwala dziś spojrzeć całkiem inaczej na problem starzenia. Do niedawna uważano, że starzenie się jest zjawiskiem powszechnym, które dotyczy wszystkich istot żywych. Jednak biolodzy zauważyli, że w przypadku niektórych zwierząt jest inaczej. One się nie starzeją. Naukowcy rozumieją już dziś mechanizmy, które pozwalają rekinowi polarnemu grenlandzkiemu żyć 400 lat, żółwiowi z Seszeli – 256 lat, a homarowi – 140 lat. Co ciekawe, ich wielkość, siła i zdolność do reprodukcji zwiększają się z wiekiem. W miarę upływu lat stają się większe i bardziej żywotne. Pewnego dnia nagle umierają, ale ich śmierć nie jest uwieńczeniem długiego i bolesnego procesu starzenia. Sekretem tych organizmów jest wytwarzanie dużych ilości telomerazy – enzymu, który chroni chromosomy i przeciwdziała zużywaniu się komórek i ich starzeniu się podczas każdego podziału komórkowego.    Rewolucja telomerów Naukowcy dostrzegli związek między starzeniem się komórek i telomerami. Telomery pełnią funkcję ochronnych „kapturków” znajdujących się na końcówkach chromosomów. Z każdym podziałem komórkowym te „kapturki” kurczą się, co sprawia, że nasze komórki szybciej się starzeją. W 20. roku życia nasze telomery zawierają około 10 000 par zasadowych (pary zasadowe są „cegiełkami”, z których zbudowane są nasze chromosomy). Później z każdym rokiem jest ich o 15 do 60 mniej, co powoduje: - skrócenie czasu życia, - wzrost ryzyka otyłości i cukrzycy, - zwiększenie ryzyka chorób układu sercowo-naczyniowego, - wzrost ryzyka zachorowania na raka, choroby autoimmunologiczne, chorobę Alzheimera, demencję, artretyzm/osteoporozę oraz    śmierć w wyniku zakażenia. - Dlatego wymyślono produkty mające zahamować lub odwrócić te procesy. Inspirowane biologią zwierząt, które się „nie starzeją”, nazywane są inhibitorami telomerazy i są już dostępne na rynku. Za chwilę powiem o nich więcej. Jednak, zanim to nastąpi, pozwól, że przedstawię Ci jeszcze bardziej niezwykłe zjawisko biologiczne.Zwierzęta, które mogą ożyć Istnieją zwierzęta jeszcze bardziej niewiarygodne niż homary, aligatory, żółwie czy rekiny grenlandzkie. To niesporczaki.  Niesporczaki to organizmy zdolne do wejścia w stan spoczynku, gdy są poddane wyjątkowo niekorzystnym warunkom: promieniowaniu, zlodowaceniu, suszy czy też próżni. Naukowcy mówią o kryptobiozie – organizmy te są wówczas w stanie śmierci klinicznej. Mogą pozostawać w tym stanie – praktycznie braku życia – przez kilkaset lat… by ożyć, kiedy warunki na nowo staną się sprzyjające. Są zdolne przetrwać w temperaturze zera absolutnego (-272,8 °C), jak również w temperaturze 150°C. Badaniach nad niezwykle odpornymi i długowiecznymi zwierzętami poczyniły w ostatnich latach ogromne postępy, których rezultaty będą mogły znaleźć zastosowanie dla człowieka.  Według dr. Jean-Paula Curtay’a: Składamy się z komórek dawnych bakterii, co oznacza, że nie można wykluczyć, że pewnego dnia nabędziemy część zdolności pozwalających na odpieranie wielu rodzajów agresji . Naprawianie błędów w DNA Trwają obecnie intensywne badania mające na celu naprawę błędów, mogących pojawiać się w kodzie genetycznym i obciążać organizm poważnymi chorobami (nowotwory). W szczególności nowa technologia CRISPR jest już wykorzystywana w niektórych najnowocześniejszych szpitalach w Chinach. Trzeba koniecznie przyglądać się tym działaniom, szczególnie, że niewielu onkologów w Europie wspomina o nich swoim pacjentom („lepiej” pozostać w miejscu, w którym się znajdujemy, podporządkowanym archaicznemu przemysłowi chemioterapii). Niedawno przeprowadzono pierwszy eksperyment w walce z nowotworem płuc (nieuleczalnym za pomocą tradycyjnej terapii) i został on opisany 15 listopada 2016 roku w naukowym piśmie Nature . Badania postępują również w dziedzinie superantyoksydantów, czyli substancji, które najlepiej chronią komórki przed niekorzystnymi warunkami (zanieczyszczeniem, utlenianiem. promieniowaniem).  Nowe badania opublikowane w piśmie Nature przedstawiają nową naturalną odżywkę wydłużającą czas życia i chroniącą układ sercowo-naczyniowy: spermidynę . Zaburzenia równowagi hormonalnej, które są przyczyną wielu „chorób” przypisywanych starzeniu się, można korygować Postępy widać obecnie także w dziedzinie endokrynologii. Jeśli cierpisz na przykład z powodu chronicznego zmęczenia, depresji, trudności z utratą wagi lub masz skurcze mięśni, podstawą jest zbadanie tarczycy. Poważne choroby tarczycy zdarzają się rzadko, jednak często spotykane są niewielkie zaburzenia, których przyczyną jest często np. przedłużający się stres. Jeśli masz trudności z zasypianiem lub Twój sen nie daje Ci odpoczynku, być może cierpisz po prostu na niedobory melatoniny, hormonu snu. Melatonina jest jednym z leków naturalnych, najbardziej skutecznych i bezpiecznych, jakie istnieją: w przypadku tego hormonu nie zauważono możliwości przedawkowania, a ponadto przeciwdziała starzeniu się komórek. Jeśli cierpisz na otyłość, cukrzycę, problemy z sercem, nie wchodź bezmyślnie w restrykcyjne diety, ćwiczenia czy stosowanie leków, które mogą wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Możliwe, że Twoim problemem jest po prostu niedobór estrogenów i progesteronu w przypadku kobiet lub testosteronu w przypadku mężczyzn. A w przypadku obu płci może chodzić o niedobór hormonu wzrostu, wytwarzanego przez przysadkę mózgową. I w tym przypadku stres i niekorzystne działania środowiska mogą być przyczyną lub czynnikiem pogłębiającym deficyt. Warto wiedzieć, że istnieją proste i naturalne sposoby na zwiększenie poziomu tych hormonów bez ryzyka uszczerbku na zdrowiu. Jeśli masz wrażenie, że starzejesz się zbyt szybko; jeśli Twoja skóra staje się sucha i trudno się goi; jeśli Twoje kości stają się kruche i łamliwe; jeśli tracisz pamięć lub Twoje libido się zmniejsza – sprawdź poziom DHEA lub hormonu wzrostu. Oczywiście, problemy hormonalne mogą wpływać na Twoje życie uczuciowe, wywracać je, a nawet niszczyć: niedobory testosteronu, progesteronu, estradiolu…   Naukowcy odkryli również substancję, która wspiera działanie mitochondriów, dzięki czemu Twoje komórki zaopatrzone są w większa ilość energii. Starzejąca się komórka z trudem produkuje energię, czyli spełnia swoją funkcję: jeśli jest to komórka mięśniowa, masz mniej siły; jeśli jest to komórka mózgowa – masz gorszą pamięć i mniej sprawny umysł; w przypadku komórki nerwowej, osłabia się Twój refleks. Substancją pobudzającą energię komórkową jest mononukleotyd nikotynamidu (NMN). To nieszkodliwa substancja, którą można po prostu dodać do wody, którą się pije (to ekstrakt z brokułów, kapusty, ogórka i awokado).  4 rzeczy, których Szwajcarzy mogą nas nauczyć, abyśmy mogli żyć dłużej w dobrym zdrowiu  Wyjaśnienie jest niewiarygodnie proste: Szwajcarzy mieszkają w małych miasteczkach, wioskach, w dolinach, w których ludzi łączą silne więzi. Niewielu Szwajcarów cierpi z powodu samotności czy wyobcowania; 96% z nich – według badań OCDE (10) – przyznaje, że ma kogoś, na kogo może zawsze liczyć, gdy zajdzie taka potrzeba.  Znaleźli idealną równowagę między życiem prywatnym a pracą; jedynie 7% Szwajcarów twierdzi, że bardzo dużo pracuje. Mają mniej wakacji, co powoduje, że godziny pracy w ciągu roku są bardziej regularne. Większość z nich ma długą przerwę obiadową w południe i wychodzi z pracy o siedemnastej. Sklepy są zamykane w sobotę wieczorem najpóźniej o 18, w niedziele są zamknięte, co daje szansę na prawdziwy niedzielny wypoczynek.  Wszędzie, gdzie to możliwe, chodzą na piechotę lub jeżdżą rowerem; większość z miast w Szwajcarii jest zorganizowana tak, aby ułatwić przemieszczanie się pieszo lub rowerem, a narodowym sportem są górskie wycieczki, a zimą – narty. Jedzą czekoladę – Szwajcarzy są największymi konsumentami czekolady na świecie. Czekolada gorzka (powyżej 70 % kakao) zawiera teobrominę, która wywołuje euforię, fenyloetyloaminę (będącą neuroprzekaźnikiem wywołującym przypływ szczęścia i euforii) i flawonoidy, które chronią skórę przed oparzeniami słonecznymi i starzeniem. „Niewiarygodnie proste” – warto jednak zauważyć, że trzy pierwsze punkty są trudne do zrealizowania w życiu kogoś, kto jest inaczej zorganizowany: spokojny tryb pracy, bliskie stosunki międzyludzkie, częste chodzenie pieszo i jazda na rowerze – wszystko to większości z nas wydaje się być niemożliwe lub bardzo trudne do osiągnięcia..." Fragmenty z Poczty Zdrowia: Według dr. Jean-Paula Curtay’a    Proboszcz ze Studzienicznej Są takie spotkania, które zmieniają całkowicie „kierunek” w którym podążaliśmy w życiu. Miałem takie szczęście i spotkałem Proboszcza ze Studzienicznej..    W więzieniu, mój drogi, nie ma wolności, choćby było ono nie wiem jak wygodne i przyozdobione. Jeśli prowadzi się dialog z wolnością, to nie można odbywać go w granicach wspomnień, wiedzy i doznań. Wolność domaga się zburzenia murów więziennych, choćby ograniczony chaos, ograniczone zniewolenie, praca w obrębie tych barier sprawiały nam przyjemność. Wolność nie jest czymś względnym – albo jest, albo jej nie ma. Jeśli jej nie ma, to musimy pogodzić się z życiem ciasnym, ograniczonym, zaakceptować jego konflikty, cierpienia i bóle, i ograniczyć się do wprowadzania tu i ówdzie jakichś niepozornych zmian.    Bycie dobrym, a stawanie się dobrym to nie to samo. Rozkwit dobroci nie jest jej osiąganiem. Stawanie się lepszym jest zaprzeczaniem temu, co jest. To, co lepsze, psuje to, co jest. Dobrym jest się teraz, w tej chwili. Planowanie, że staniemy się dobrzy w przyszłości wymyśla umysł usidlony przez wiarę, przez zasadę porównań i czasu. Gdy dokonuje się porównań, dobro ginie. Ważne jest nie to, w co się wierzy, jak brzmią formuły, zasady, dogmaty i opinie, ale to, dlaczego je się w ogóle posiada. Wiele lat temu, kiedy z młodzieńczą arogancją paplałem trzy po trzy na temat autentyczności życiorysu Chrystusa, Proboszcz ze Studzienicznej spojrzał na mnie surowo: „Mój drogi. Jeśli chodzi o Boga, to ma się Go w sercu przebudzonego, albo On w sercu śpi.” Zamilkłem i poczułem się najbiedniejszym człowiekiem na świecie. Długo przeszukiwałem własne serce. Znalazłem tam i groźne pouczenie: „Zanim dusza stanie przed Nauczycielem obmyć się musi we krwi swojego serca.” i cudowną opowieść o tym jak magowie pragnąc ukryć szczęście przed ludzką zachłannością, ukryli je w ludzkich sercach, mądrze przewidując, że ludzie kojarząc raczej szczęście z władzą, sławą i pieniędzmi łatwo nie odnajdą takiej kryjówki – w zakamarkach własnych serc.   Wspomnienie: W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pracowałem w zespołach filmowych. To był ciekawy ale wielce stresowy okres mojego życia. Jak większość z rodziny filmowców, przebywając miesiącami poza domem w plenerze, mieszkając w przeróżnych hotelach na terenie całego kraju – nie dosypiałem, jadłem co popadnie, nie wylewałem za kołnierz a wieczorami bawiłem się w doborowej, filmowej rodzinie – jakby to był ostatni dzień mojego życia. Każdy pobożny człowiek zapewne zobaczyłby we mnie grzesznika.  Na planie filmowym „Śpiewy po rosie” (plenery -okolice Augustowa) poproszono mnie bym w „awaryjnym trybie” znalazł pęk lilii wodnych – były konieczne w kręconej tego dnia scenie. Wsiadłem do samochodu i pojechałem pod kościółek w Studzienicznej. Wszedłem do wody i zrywałem lilie. Z mostku przyglądał mi się starszy pan. Gdy pakowałem lilie do bagażnika podszedł i powiedział z uśmiechem:  „W życiu trzeba sobie jakoś radzić”.  Obaj wiedzieliśmy, że lilie wodne są pod ochroną. Opowiedziałem mu o filmie. Zaprosił mnie wieczorem do siebie – na plebanie. Nasza przyjaźń trwała ponad trzydzieści lat aż do jego odejścia – „Błogosławieni Ci co spoczywają w Panu”.   Studzieniczna - dom nad jeziorem, w którym mieszkał, będąc  na emeryturze, ksiądz M. Daniłowicz (na drugim planie Plebania) - fotka robiona o wschodzie słońca   Opowiadanie Mija upalny dzień. Późne popołudnie zastaje mnie siedzącego na pomoście i wpatrzonego w drobne fale jednostajnie niezmordowanie atakujące piaszczysty brzeg. Intensywny zapach róż z proboszczowego kwietnika budzi we mnie nostalgiczne refleksje. Wpatrzony w wodę widzę odbicia falujących i przesuwających się chmur. Obserwuje myśli pojawiające się i zanikających w moim umyśli: o róży Małego Księcia, o sensie życia, przemijaniu i przeznaczeniu, o rozwoju, łańcuchach przyczyn i skutków, o mocy i głębi marzeń, o olśnieniu, zauroczeniu, spełnieniu i Aniołach. Z zadumy wyrywa mnie odgłos grzmotu. Nad jezioro, z zachodu, wtaczają się groźnie wyglądające chmury. Chmury te płoną ciemnoczerwonym żarem, a kilka z nich sprawia wrażenie jakby jarzyły się od wewnątrz. Tak jak przepływające przez umysł myśli nie są istotnością bo są zapożyczeniem, chmury nie tworzą przestrzeni, one w niej istnieją. Chmury jak i myśli sprawiają wrażenie, że ciągną się od wieczności w wieczność. Odbicie w wodzie przyjmuje kształt tornada. Nie czekając na pierwsze krople deszczu skrywam się w oszklonej werandzie plebani. W wiklinowym bujanym fotelu drzemie proboszcz, wystawiając twarz do padających przez szybę promieni zachodzącego słońca. „Nie za zimno wam pod tą wodą? Podziwiam, że panu jeszcze się chce nurkować. Nie szkoda to zdrowia?”- proboszcz z rozbawieniem zerka na mnie spod krzaczastych, siwiutkich brwi. W głębinach można spotkać Anioły. To one mnie pociągają. Lubię z nimi pogadać.”- odpowiadam ze śmiechem. ” Bądź ostrożny, mój drogi. Anioły to eteryczne istoty. Inaczej czują i myślą niż my. Pomagają nam, ale nie są na naszych usługach. Z Biblii dowie się pan więcej o Anielskich zwyczajach.” Bezpieczni, osłonięci przed deszczem i wiatrem przez okna werandy obserwujemy burzę. Nadciąga czerwono – krwistym kowadłem. Gna przed sobą skłębione, czarne i poszarpane chmury. Jezioro zmusza do wrzenia. Swą mocą podrywa wodę. Pianą przybiela grzywy stromych fal. Czarne cienie chmur wbija w głębinę. Grozą gasi słońce. Wypiętrzonym w niebo zachłannym kowadłem wchłania jeziorną wilgoć, i po chwili pionowym kołowrotem wichrów przemienić ją w lodowe odłamki, i z pasją zrzucić strumieniami zmarzlin na jezioro. Bębni gradem po dachu plebani. Spadającym z nieba wichrem przeoruje powierzchnię wody pasmami białej piany. W górę unosi jęzory zawiesiny wodnej, tworzy zaczątki wirujących pępowin tornad, i po chwili w szalonej rotacji łączy otchłań jeziora z opuszczającą się podstawą chmur. Błyskami, grzmotami, gradem i wyciem wiatru atakuje przycupniętą na brzegu wioskę. „Jak sens ma ten gniew Natury, składający się ze swoistego łańcucha burzliwych zdarzeń? Czy ten nieokiełznany wybuch żywiołów ma służyć oczyszczeniu, skrusze człowieczej? Jest karą? Kto tu zawinił i kto tu kogo i za co karze?” – myślę. I nagle, czy to dla otuchy, czy też z pychy, w kościółku odzywają się dzwony zwołując wiernych na wieczorną mszę. „Lepiej by było, żeby z mszą zaczekać jak skończy się burza. ” – mówię.  Figurska  Nepomucena przy Kaplicy w Studzienicznej Ale księdza już na werandzie nie ma. Docieram do kościółka w strugach deszczu, w zgiełku piorunów, w scenerii rozgniewanego nieba co chwila rozdartego błyskawicami. Kierowany niezrozumiałym impulsem, zamiast wejść do przytulnego, skąpanego w świetle zapalonych świec wnętrza kościółka i w skupieniu i spokoju wysłuchać kazania proboszcza, omijam kościółek i idę dalej brzozową alejką w kierunku kaplicy Matki Boskiej. Przysiadam nad wodą obok kamiennej figurki św. Jana Nepomucena. „Strzeż nas od nie sławy w życiu i wieczności” – przekrzykując burzę czytam na głos słowa wyryte na postumencie.  Nagle, czuję jak włosy na głowie stają mi dęba, i widzę jak figurka świętego pokrywa się siecią fioletowych iskierek. Obok mnie w drzewo uderza piorun. Błysk i grzmot zlewają się w jedność Olśnienia. Przestrzeń i czas rozrywa się. Wpadam w nicość. Odchodzę coraz dalej, i dalej. Opadam w głębinę. Otacza mnie świecąca mgła, otula uczucie bezpieczeństwa. Czuję delikatne, pełne matczynej miłości dotknięcie. Ze środka wirującej tęczowymi kolorami spirali wypływa jasna postać. Wpatrując się we mnie z rozbawieniem. „Znam cię całą wieczność. Jam twój Anioł Stróż.”- przenika mnie myśl. Ujmujemy się za dłonie. Obejmujemy czule i wtulamy w siebie. Przenikamy się i stajemy się jednością. Delikatnie wirując schodzimy coraz głębiej, i głębiej w tęczowy wir światłości… PS Gdy spotkałem Proboszcza ze Studzienicznej, trzymałem w rękach zerwane lilie: „W życiu trzeba sobie jakoś radzić”. – powiedział. Teraz trzymam w sercu skarby – Jego dobroć i mądrość. Są takie spotkania, które zmieniają całkowicie „kierunek” w którym podążaliśmy w życiu. Miałem takie szczęście i spotkałem Proboszcza ze Studzienicznej..    Śp. Ks. Kanonik Mieczysław Daniłowicz „Dnia 18 września 2004 roku w Domu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Studzienicznej na terenie Diecezji Ełckiej odszedł do wieczności kapłan Diecezji Łomżyńskiej ks. kanonik Mieczysław Daniłowicz. Przeżył 94 lata. Ks. Daniłowicz urodził się dnia 14 października 1909 roku w Krasnem w parafii Wigry. Jego rodzicami byli Szymon i Aleksandra z d. Biziewska. Pochodził z rodziny wielodzietnej: miał 3 braci i 6 sióstr. Jego rodzice posiadali gospodarstwo rolne. Z powodu okupacji niemieckiej podczas I wojny światowej oraz zajęcia części Suwalszczyzny przez wojska litewskie mógł rozpocząć naukę dopiero w 12 roku życia. Wówczas Mieczysław Daniłowicz podjął naukę w Szkole Elementarnej w rodzinnej wsi, a później w szkołach w Krasnopolu i w Sejnach. W roku szkolnym 1925/1926 złożył egzamin do czwartej klasy Klasycznego Liceum im. św. Kazimierza w Sejnach. Jako uczeń cechował się pobożnością, przykładnym postępowaniem i pracowitością. Po pięciu latach, w 1931 roku otrzymał świadectwo maturalne. W Liceum im. św. Kazimierza, jak napisał w życiorysie, rodziło się jego powołanie kapłańskie: „Atmosfera ciepła religijnego, bezpośredni wpływ księży wychowawców jako też coroczna wizytacja zakładu przez Jego Ekscelencję Księdza Biskupa, połączone zawsze z serdecznym i ojcowskim przemówieniem do «swoich wychowanków» budziły powoli chęć, zapał, wreszcie gorące pragnienie pozostania księdzem. Chęci te zrazu przejściowe, potem stałe, skrystalizowały się w silnym postanowieniu po otrzymaniu świadectwa dojrzałości” . Dnia 15 września 1931 roku Mieczysław Daniłowicz został przyjęty na I rok studiów Seminarium Duchownego w Łomży. Podczas wakacji udawał się do domu rodzinnego. Aktywnie udzielał się w parafii poprzez czynny udział w nabożeństwach kościelnych, częste przystępowanie do Komunii św. i katechizowanie dzieci. Po pięciu latach przyjął święcenia kapłańskie dnia 6 czerwca 1936 roku z rąk Biskupa Łomżyńskiego Stanisława Kostki Łukomskiego w katedrze łomżyńskiej. Pierwszą parafią, do której został posłany po święceniach, była Dąbrówka Kościelna (od 03.07.1936). Następnie był wikariuszem w parafii Łapy (od 01.07.1937) i w Suwałkach (od 01.07.1946). Dnia 1 czerwca 1950 roku ks. Daniłowicz objął urząd proboszcza parafii Studzieniczna – znanego Sanktuarium Maryjnego. Podczas pełnienia posługi proboszczowskiej w 1981 roku otrzymał do pomocy ks. wikariusza Mieczysława Gołaszewskigo, który rok później został jego następcą na probostwie. W dekanacie w którym pracował, ks. Daniłowicz pełnił funkcję wice dziekanem dekanatu augustowskiego (23.02.1974-14.12.1984). Dnia 24 czerwca 1985 roku przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Studzienicznej. Ks. Mieczysław Daniłowicz za poświęcenie i posługę kapłańską otrzymał godność kanonika honorowego Kapituły Katedralnej Łomżyńskiej (10.04.1995)  Śp. ks. Daniłowicz przeżył w kapłaństwie 68 lat. W parafii Studzieniczna pełnił posługę proboszcza przez 32 lata. Doświadczył trudnego okresu I i II wojny światowej. Był kapłanem pogodnego usposobienia. Umiał się cieszyć z kapłańskiego życia, lubił parafię, w której pracował, był wrażliwy na piękno otaczającej przyrody. Jako emeryt czynnie pomagał w pracy duszpasterskiej. Z powodu słabego stanu zdrowia w ostatnich miesiącach był pod nieustanną opieką Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi.” . „Okolicznościową homilię wygłosił ks. prał. Zygmunt Kopiczko – proboszcz parafii Studzieniczna. W wygłoszonym słowie przypomniał etapy życia śp. ks. Daniłowicza, którego Bóg obdarował łaską kapłaństwa. Słowo pożegnalne wygłosił Biskup Pomocniczy Tadeusz Zawistowski przypominając postać zmarłego kapłana i cechy jego charakteru. Biskup Ełcki Jerzy Mazur podziękował przybyłym kapłanom z diecezji łomżyńskiej, ełckiej i białostockiej, siostrom zakonnym i świeckim za modlitwę. Przedstawicielka parafii Studzieniczna wyraziła wdzięczność za wieloletnią posługę, poświęcenie i pracę duszpasterską śp. zmarłego ks. proboszcza. W pogrzebie wzięło udział ok. 60 kapłanów, siostry zakonne ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi, krewni zmarłego kapłana oraz licznie zgromadzeni parafianie. Ciało śp. ks. kanonika Daniłowicza spoczęło na miejscowym cmentarzu w Studzienicznej.” Opr. Ks. Józef Łupiński  O człowieku, który sadził żołedzie  Dostępna dla wszystkich dobroć w zarodku tkwi w każdym człowieku. Jak Słońce, zawiera ona w sobie niewyczerpaną energię. Jak Słońce, świeci dla wszystkich. Nadaje królewskość najpokorniejszemu biedakowi. Czynami swymi upiększa duszę, w której się rodzi. Co więcej, upiększa tego, który ją przygarnia. Oto opowieść o Człowieku - Gigancie w Sadzeniu Drzew. Przypominam opowieść - bo może wspólnie posadzimy dużo drzew dookoła nas ? Bo to dobry czas - posiejemy, posadzimy i poczekamy. Co z tego wyrośnie? Wiadomo - dobroć w sercach naszych i wielu innych. Opowiadanie francuskiego pisarza Giono Jean (1895-1970) "O człowieku, który sadził żołędzie" umieściłem już kilka razy na `eioba ... na przywitanie WIOSNY "Aby w osobowości człowieka zauważyć cechy naprawdę wyjątkowe, trzeba mieć to szczęście, by móc obserwować go w działaniu przez wiele lat. Jeśli działanie to wyzbyte jest wszelkiego egoizmu, jeśli główną jego pobudkę stanowi niezrównana wspaniałomyślność, jeśli nie ma cienia wątpliwości, że działający ani pomyślał o nagrodzie, jeżeli ponadto działalność jego pozostawia widoczny ślad na ziemi - nie może być mowy o pomyłce. Mniej więcej czterdzieści lat temu odbywałem pieszo długą wędrówkę po wysokich górach, całkowicie nieznanych turystom; leżą one w tym starożytnym regionie, gdzie Alpy wrzynają się w Prowansje. Kiedy wyruszałem na tę przydługa przechadzkę przez wyludnione tereny, była to kraina jałowa i bezbarwna. Rosła tam jedynie dzika lawenda. Po trzydniowym marszu znalazłem się wśród nieopisanego pustkowia. Zatrzymałem się na popas w pobliżu szczątków opuszczonej wioski. Woda skończyła mi się poprzedniego dnia, musiałem wiec jej poszukać. Widok ciasno stłoczonych domów, przypominających gniazdo os zdawał się świadczyć - choć były to ruiny - że niegdyś znajdowało się pewnie wśród nich źródło lub studnia. Źródło, owszem, znalazłem, ale wyschnięte. Budynki - pięć czy sześć domów bez dachów, kąsanych przez wiatry i deszcze. oraz maleńka kaplica o walącej się wieży , rozmieszczone były tak samo jak domy i kaplice w wioskach żyjących, lecz stąd życie znikło bez śladu. Był czerwiec, piękny, słoneczny dzień, ale nad ta ziemią pozbawioną wszelkiej osłony, wyniesioną pod samo niebo, wiała wściekła, nieznośna wichura. Musiałem przenieść swój biwak.  Po pięciu godzinach marszu wciąż jeszcze nie udało mi się spotkać wody i nic nie wskazywało na to, że ja znajdę. Zewsząd otaczała mnie ta sama sucha ziemia, ta sama szorstka trawa. W dali zamajaczyła mi niewielka, czarna sylwetka, której pionowy kształt wziąłem za samotne drzewo. Ruszyłem jednak w jej stronę. Był to pasterz. Wokół niego na spieczonej od słońca ziemi leżało trzydzieści owiec. Pasterz dał mi się napić z tykwy, a nieco później zaprowadził mnie do swego domu na równinie, położonego w małej niecce. Nie była to chata, lecz prawdziwy, kamienny dom; pewne ślady dowodziły niezbicie, że pasterz własnym wysiłkiem przywrócił do stanu użyteczności ruinę, którą zastał w tym miejscu. Od początku rozumiało się samo przez się, że u niego zanocuję: od najbliższej wioski dzieliło mnie ponad półtora dnia drogi. Zdążyłem już zresztą dokładnie poznać charakter wiosek, rzadkich w tym rejonie. Ich mieszkańcy zajmowali się wypalaniem węgla drzewnego i wiedli złe życie. W klimacie, który zimą i latem jest niesłychanie surowy, rodziny stłoczone na niewielkiej przestrzeni nie znajdowały ujścia dla coraz ostrzejszych konfliktów między ścierającymi się osobowościami. Pasterz poszedł po niewielki worek, z którego wysypał na stół żołędzie. Zaczął z wielką uwagą oglądać jeden po drugim, oddzielając dobre od złych. Kiedy odłożył na bok spory stos dobrych żołędzi, przeliczył je. biorąc po dziesięć sztuk; odrzucał przy tym te, które były za małe lub lekko pęknięte, teraz bowiem oglądał je dokładniej. Wybrawszy sto doskonałych żołędzi przerwał swe zajęcie i poszedł spać. Przebywając z tym człowiekiem doznawało się uczucia spokoju. Nazajutrz spytałem, czy mógłbym u niego odpocząć przez jeden dzień. Prośba moja wydała mu się całkiem naturalna - mówiąc ściśle, sprawiał takie wrażenie jakby nic nie mogło nim wstrząsnąć. Odpoczynek nie był mi naprawdę niezbędny, ale człowiek ten ciekawił mnie, toteż chciałem dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Otworzył zagrodę i wy prowadził owce na pastwisko. Przed odejściem zanurzył worek żołędzi w wiadrze z wodą. Zauważyłem, że za kij pasterski służy mu żelazny pręt grubości mojego kciuka, długi na półtora metra. Chcąc odpoczywać w marszu, szedłem ścieżka równoległą do tej, którą kroczył mój gospodarz. Jego pastwisko położone było w dolinie. Zostawił stadko owiec pod opieką psa, a sam zaczął wspinać się w moją stronę. Bałem się, że skarci mnie za brak dyskrecji, ale bynajmniej nie miał tego zamiaru: po prostu tedy akurat wypadała mu droga. Zaprosił mnie, żebym mu towarzyszył, jeśli nie mam nic lepszego do roboty. Wspiął się na wzgórze, oddalone o jakieś sto metrów, i jął wbijać w ziemię swój żelazny pręt, za każdym razem robiąc w niej zagłębienie, w które wkładał żołądź, by go następnie zasypać. W ten sposób sadził dąb. Spytałem, czy to jego ziemia. Zaprzeczył. Czy wiedział zatem, czyją jest ona własnością? Nie, nie wiedział. Przypuszczał, że to własność społeczna, lub że ziemia należy do jakichś ludzi, którym los jej jest obojętny. Nie zamierzał dociekać, czyje są to tereny. Zadrzewiał to pustkowie od trzech lat. Zasadził już sto tysięcy żołędzi. Wykiełkowało dwadzieścia tysięcy. Z tej liczby mniej więcej połowę spodziewał się stracić za sprawą gryzoni oraz nieobliczalnych zamysłów Opatrzności. Pozostawało więc dziesięć tysięcy dębów, które miały rosnąć w miejscu, gdzie przedtem nie rosło nic. Zacząłem się zastanawiać, ile ten człowiek właściwie ma lat. Nie mógł mieć mniej niż pięćdziesiątkę. Powiedział, że skończył pięćdziesiąty drugi rok. Nazywał się Elzeard Bouffier. Miał niegdyś gospodarstwo na nizinie i tam przeżył swoje życie. Stracił jedynego syna, a potem żonę. Schronił się w tej samotni, gdzie cała jego przyjemność polegała na tym, by żyć bez pośpiechu w towarzystwie jagniąt i psa. Jego zdaniem ziemia w tych stronach wysychała z powodu braku drzew. Nie mając żadnych pilnych spraw do załatwienia, postanowił temu zaradzić. Powiedziałem mu, że z dziesięciu tysięcy dębów, które posiał, za trzydzieści lat wyrośnie wspaniały las. Odrzekł po prostu, że jeśli Bóg pozwoli mu cieszyć się długim życiem, w ciągu trzydziestu lat posadzi tyle drzew, iż te dziesięć tysięcy wyda się kroplą w morzu. Co więcej, badał właśnie tajniki rozmnażania buków i miał przy domu szkółkę drzewek wyhodowanych z bukwi. Myślał też o tym, by posadzić brzózki w dolinach, w których, jak twierdził, na niewielkiej głębokości było nieco wilgoci. Nazajutrz rozstaliśmy się. Gdy minął rok wybuchła pierwsza wojna światowa, w której walczyłem przez pięć lat. Służąc w piechocie niewiele miałem czasu na rozmyślania o drzewach. Prawdę powiedziawszy, cała ta sprawa nie zrobiła na mnie wtedy żadnego wrażenia; to co robił pasterz, uważałem za hobby - coś takiego, jak zbieranie znaczków - zapomniałem więc o tej historii. Kiedy wojna się skończyła znalazłem się w posiadaniu drobnej sumy, którą wypłacono mi z tytułu odprawy. Mając wielką ochotę odetchnąć świeżym powietrzem. z tą tylko myślą wyruszyłem w nieurodzajne góry. Okolica nie zmieniła się. Ale za opuszczoną wioską majaczyła w oddali jak gdyby szarawa mgiełka, pokrywając:; niczym dywan górskie szczyty. Już poprzedniego dnia zacząłem znów myśleć o pasterzu, który sadził drzewa. Uświadomiłem sobie, że dziesięć tysięcy dębów rzeczywiście zajmuje sporo miejsca. Podczas pięciu lat wojny oglądałem śmierć wielu ludzi, toteż bez trudu potrafiłem sobie wyobrazić, że Elzeard Bouffier nie żyje, zwłaszcza, że dwudziestolatek uważa pięćdziesięciolatków za starców, którym pozostaje już tylko umrzeć. On jednak nie umarł. Co więcej, był niezwykłe żwawy Podczas mojej nieobecności zmienił zawód. Miał teraz już tylko cztery owce, ale za to sto uli. Pozbył się owiec, ponieważ zagrażały bezpieczeństwu drzewek. Z jego słów - a także z tego, co stwierdziłem naocznie - wynikało, że wojna ani trochę nie zakłóciła mu spokoju. Wciąż tak samo niewzruszenie sadził drzewa. Dęby, posadzone w roku 1910, miały już dziesięć lat i były wyższe niż on i ja. Widok ich zrobił na mnie ogromne wrażenie. Dosłownie zaniemówiłem, a ponieważ on także się nie odzywał, przez cały dzień chodziliśmy w milczeniu po jego lesie; las ten składał się z trzech części, miał długość jedenastu kilometrów, a w najszerszym miejscu mierzył trzy kilometry. Kiedy pamiętało się, że wszystko to sprawiły ręce i dusza jednego człowieka, nie dysponującego żadnymi środkami technicznymi, łatwo było pojąć, iż ludzie nie tylko w dziele zniszczenia zdolni są dorównać skutecznością samemu Bogu. Człowiek ten zrealizował swój plan; dowodem były młode buki, sięgające mi do ramienia, których las ciągnął się aż po horyzont. Gospodarz pokazał mi kępy zgrabnych brzózek, posadzonych przed pięcioma laty. Rozmieścił je we wszystkich dolinach, w których zgodnie z jego przewidywaniami tuż pod powierzchnią ziemi było nieco wilgoci. Dzieło stworzenia przybrało charakter reakcji łańcuchowej. Elzeard Bouffier nie zaprzątał tym sobie głowy; uparcie trzymał się swego zadania w całej jego prostocie; lecz gdy zawróciliśmy w stronę wioski, zobaczyłem, że woda płynie w korytach strumyków, które były suche od niepamiętnych czasów. Wiatr roznosił nasiona. Gdy woda zaczęła płynąć, tak jak niegdyś pojawiły się wierzby, sitowie, łąki. ogrody, kwiaty, i życieznów miało jakiś cel. Przemiana ta dokonywała się jednak stopniowo, tak wolno, że wszystko układało się w pewien wzór, nie budząc niczyjego zdziwienia. Myśliwi, zapuszczający się na wyżynne pustkowie w pogoni za zającami lub dzikiem, zauważyli oczywiście, że ni stąd ni z owad wyrosły tam młode drzewka, uważali to jednak za jakiś kaprys samej gleby. Nikt więc nie mieszał się do tego co robił Elzeard Bouffier. Gdyby odkryto jego rolę , spotkałby się z oporem. Lecz jemu nie groziło wykrycie. Któż spośród mieszkańców wiosek lub pracowników administracji byłby w stanie wyobrazić sobie taką wytrwałość, taką wspaniałą wielkoduszność? Aby nabrać w miarę dokładnego wyobrażenia o tym wyjątkowym człowieku należy pamiętać, że pracował on w samotności tak zupełnej, iż pod koniec życia wyzbył się nawyku mówienia - bądź też nie widział już dlań zastosowania. W roku 1933 odwiedził go leśniczy, aby zawiadomić go o zakazie palenia ognisk na dworze, gdyż mogłyby one zagrozić bezpieczeństwu tego naturalnego lasu. Leśniczy wyznał z całą naiwnością , że nigdy przedtem nie słyszał o lesie, który by nagle wyrósł bez udziału człowieka. Bouffier zamierzał wtedy posadzić buki w odległości dwunastu kilometrów od swego domu. Żeby nie chodzić nieustannie w tę i z powrotem - miał już bowiem wówczas siedemdziesiąt pięć lat - postanowił zbudować kamienny domek na terenie samej plantacji. W rok później budynek był gotów. W roku 1935 przybyła cała delegacja rządowa, żeby obejrzeć naturalny las. Wśród jej członków znajdował się wyższy urzędnik służby leśnej, deputowany i technik. Odbyto wiele wysoce intelektualnych rozmów. Postanowiono koniecznie coś zrobić i na szczęście zrobiono tylko tyle, że podjęto jedną jedyną pożyteczną decyzję: mianowicie, cały las został wzięty pod państwową ochronę , a wypalanie węgla drzewnego objęto zakazem. Nie sposób było oprzeć się urokowi młodych drzewek, będących w pełni sił żywotnych; uległ mu sam deputowany. Wśród przedstawicieli nadleśnictwa, uczestniczących w delegacji, znalazł się pewien mój przyjaciel. Wyjaśniłem mu zagadkę. W tydzień później wybraliśmy się do Elzearda Bouffiera. Zastaliśmy go w chwili, gdy ciężko pracował, sadząc drzewa w odległości jakichś dziesięciu kilometrów od miejsca, które obejrzała delegacja. Tam, skąd przyszliśmy zbocza porośnięte były siedmio, a nawet ośmiometrowymi drzewami. Pamiętam, jak okolica ta wyglądała w roku 1913: była to po prostu pustynia ... Spokojnej, regularnej pracy, rześkiemu powietrzu gór, a przede wszystkim pogodzie ducha człowiek ten zawdzięczał zdumiewające zdrowie. Był jednym z atletów Pana Boga. Zastanawiałem się, ile jeszcze akrów obsadzi drzewami. Przed odejściem przyjaciel mój jedynie krótko napomknął o pewnych gatunkach drzew, którym miejscowa gleba powinna jego zdaniem szczególnie sprzyjać. Nie narzucał się ze swą opinią. chociażby dlatego - powiedział mi później - że Bouffier wie o tym więcej ode mnie. Po godzinnym spacerze dodał, przemyślawszy sprawę: Wie o tym więcej niż ktokolwiek. Odkryl wspaniałą receptę na szczęśliwe życie. Dzięki temu właśnie urzędnikowi ochroną objęto nie tylko las, ale i szczęście jego twórcy. Przyjaciel mój wyznaczył to zadanie trzem leśniczym, a tak ich sterroryzował, że stali się całkiem odporni na uroki wina, choćby nie wiedzieć iloma butelkami kusili ich wypalacze węgla drzewnego. Jedyne poważne niebezpieczeństwo pojawiło się podczas wojny roku 1939. Ponieważ samochody napędzane były saturatorami drzewnymi, drewna stale brakowało. Rozpoczęto wyrąb dębów z roku 1910, ale do najbliższej linii kolejowej było tak daleko że przedsięwzięcie okazało się nieopłacalne. Pomysł zarzucono. Pasterz nawet nie zauważył szkód. W odległości trzydziestu kilometrów spokojnie kontynuował pracę, ignorując drugą wojnę światową tak samo, jak zignorował pierwszą. Po raz ostatni widziałem Elzearda Bouffiera w czerwcu 1945 roku. Miał wtedy osiemdziesiąt siedem lat. Wracałem trasą prowadzącą przez pustkowie, teraz jednak między doliną Durance, a górą kursował autobus. Wysiadłem z niego w Yergons. W roku 1913 w tej wioszczynie, składającej się z dziesięciu czy dwunastu domów, mieszkało trzech ludzi. Całkiem zdziczali, nienawidzili się wzajemnie, a żyli z tego, że zastawiali sidła na zwierzynę. Każdy z nich pod względem moralności i trybu życia niewiele różnił się od człowieka pierwotnego. Lecz wszystko się zmieniło. Nawet powietrze. Zamiast ostrych, suchych wiatrów, które niegdyś atakowały mnie w tych stronach, wiał łagodny wietrzyk, niosący z sobą miłe wonie. Od strony gór dobiegał dźwięk, przypominający szum wody: to wiatr poruszał w lesie gałęziami drzew. Najbardziej zdumiał mnie odgłos, jaki wydawała woda, która istotnie spadała do sadzawki; ujrzałem, że zbudowano nawet fontannę, że woda płynie z niej obfitą strugą, a największym wzruszeniem przejął mnie fakt, iż obok fontanny ktoś posadził młodą lipkę; drzewko to, zapewne czteroletnie, okryte bujnym listowiem, stanowiło niewątpliwy symbol wskrzeszenia. W Yergons widać było ponadto ślady prac, jakich nie podejmie człowiek pozbawiony nadziei. A więc nadzieja powróciła. Walące się mury zburzono, ruiny uprzątnięto, odnowiono pięć domów. Wioska miała obecnie dwudziestu ośmiu mieszkańców, w tym cztery młode małżeństwa. Nowe domy, pokryte świeżym tynkiem, stały w ogrodach, w których warzywa i kwiaty rosły w porządkowanym nieładzie. Od tamtej pory potrzeba było zaledwie ośmiu lat, aby cała okolica odzyskała zdrowie i dobrobyt. Na miejscu dawnych ruin. które widziałem w roku 1913 stały zadbane gospodarstwa, świadczące o tym, jak szczęśliwie i wygodnie żyje się ich właścicielom. Koryta starych strumieni, zasilanych wodą gromadzącą się w lesie po deszczach i śniegach, nie są już suche. Wodę rozprowadza się z nich kanałami. W każdym gospodarstwie rośnie klonowy zagajnik a w nim z obmurowanej sadzawki przelewa się woda chlustając na istny dywan świeżej mięty. Wioski stopniowo odbudowano. Osiedlili się w nich przybysze z równin, na których ziemia kosztuje drogo. Przynieśli z sobą młodość, ruch. ducha przygody. Wliczając w to dawnych mieszkańców ponad dziesięć tysięcy osób zawdzięcza swe szczęście Elzeardow;i Bouffierowi. Kiedy pomyślę, że jeden człowiek, korzystając jedynie z własnych sił fizycznych i moralnych, potrafił przeistoczyć to pustkowie w Ziemie Obiecaną , budzi się we mnie przeświadczenie, iż ludzkość jest jednak mimo wszystko godna podziwu. Gdy próbuję uświadomić sobie, jak niezłomnej trzeba było wielkości ducha, aby cel ten został osiągnięty, jakiej zdolności wytrwania w dobrej woli, - to czuję niezmierny szacunek dla tego starego, niewykształconego wieśniaka. Łagodna śmierć spotkała Elzeard'a Bouffier w przytułku w Banon. Giono Jean (1895-1970)  Daleko od Natury? Zdrowia życzy, Jean-Marc Dupuis           "  Czy Ty też odnosisz wrażenie, że za bardzo odsunęliśmy się od natury? Że wkładamy w siebie coraz więcej szkodliwej chemii i że lekarze też się do tego przyczyniają? MUSZĘ CIĘ OSTRZEC Jak pokazują wieloletnie badania Petera Gotzsche (światowej sławy prof. medycyny i farmakologii klinicznej na Uniwersytecie w Kopenhadze, współzałożyciela The Cochrane Collaboration),przepisywane nam leki stanowią 3-cią (!!), zaraz po chorobach serca i raku, przyczynę śmierci ludzi na świecie. Wcześniej o tym nie słyszałeś? Nic dziwnego. Każda próba ujawnienia działań oraz prawdziwych pobudek, jakimi kierują się wielkie koncerny farmaceutyczne, kończy się degradacją osoby ujawniającej skandal. Tak by nie miała ona szansy dotrzeć do większego grona odbiorców. Spójrz na te alarmujące wyniki badań! „Przepisywane na receptę leki, zabijają rocznie 200 tys. osób w USA, w Europie liczba ta jest niewiele mniejsza - sięga aż 197 tys. Połowa chorych umiera stosując się do szczegółowych zaleceń lekarza, a druga część na skutek błędnej diagnozy lekarskiej”. Szanowny Czytelniku, niestety, współczesna medycyna wyrządza tyle samo szkód co korzyści i opiera się przede wszystkim na zatajaniu prawdy dotyczącej zgubnych skutków działań wielkich koncernów farmaceutycznych. Schematy obecne we współczesnym świecie medycyny można porównać do działań przestępczości zorganizowanej: 1 KORUPCJA: Koncerny farmakologiczne notorycznie dopuszczają się korupcji wśród lekarzy. 2 IGNORANCJA: Lekarzom oraz farmaceutom nie zależy na poprawie stanu Twojego zdrowia. 3 ZYSK: Liczą się dla nich jedynie profity, oraz w przypadku koncernów farmaceutycznych, monopolizacja rynku. Według National Institute of Health (największego instytutu badawczego rządu USA) 40% wszystkich preparatów farmaceutycznych jest potencjalnie rakotwórczych. To jednak nie wszystko! Czy wiesz, że… w ciągu ostatnich 10 lat, na skutek rzekomo prawidłowo przepisanych i zażywanych leków, zmarło ok. 8 milionów ludzi? Wszystkiemu winne są firmy farmaceutyczne, których produkty wiodą prym we współczesnej medycynie. Pozwól, że przypomnę Ci skandale z ich udziałem, które wstrząsnęły całym światem: » Vioxx – zawał w pigułce To jeden z największych skandali ostatnich lat. Lek koncernu Merck miał leczyć zapalenie kości i stawów. Jednak jego działanie było zgoła inne - pacjenci, którzy go zażywali, częściej niż inni dostawali zawałów i wylewów. Choć szkodliwość produktu była znana producentom, to ignorowali oni wszystkie krytyczne głosy w imię osobistych zysków. W samym 2003 roku lek zarobił 2,5 mld dolarów!!! » Histamal – alergia i arytmia Skuteczny lek na alergie? Być może, jednak producenci Histamalu nie przewidzieli scenariusza, że w połączeniu z innymi lekami ich produkt będzie miał katastrofalne skutki dla ludzkiego zdrowia. Choć Histamal pomagał w leczeniu alergii, to jednocześnie podnosił ciśnienie krwi i poważnie zaburzał rytm pracy serca. » Talidomid – lek bez recepty, który zagraża życiu dziecka Talidomid to lek przeciwwymiotny, uspokajający i nasenny, który rzekomo pozbawiony był skutków ubocznych. Produkt był do tego stopnia bezpieczny, że zalecany był także kobietom w ciąży, które zmagały się z porannymi nudnościami oraz wymiotami. Talidomid bardzo szybko zyskał sławę i był dostępny w ponad 45 krajach, jednak dopiero po jakimś czasie odkryto efekty jego stosowania – lek powodował wrodzone wady płodu... Ofiarami preparatu padło około 15 tys. ludzkich płodów - z czego 12 tys. zostało donoszonych i urodziło się z poważnymi wadami rozwojowymi, np. brakiem kończyn. Czy nadal masz zamiar ślepo wierzyć w skuteczność „cudownych” lekarstw, które wyniszczają Twoje zdrowie?? Skandale, pogoń za zyskami, niedopełnianie swoich obowiązków - czy tak powinna wyglądać współczesna medycyna?..."   Jesteś powodem... Opowieść pewnej kobiety    Kobieta zaczęła się śmiać: Ale ma pan szczęście! Nadarza się panu okazja by zrobić coś dobrego dla innych? Opowiem panu co mnie spotkało: zobaczyłam na dworcu kobietę, która próbowała się przespać na ławce. Wierciła się bardzo; chciała się zdrzemnąć, ale był taki ruch że nie mogła zasnąć. Ja zazwyczaj mam przy sobie opaski na oczy, których używam przy medytacji; dzięki temu  mogę medytować nie widząc co się dzieje dookoła. Miałam taką opaskę w kieszeni. Nigdy wcześniej nie widziałam tej kobiety, ale powiedziałam: „Widzę, że nie może pani zasnąć, proszę spróbować z tym..." Miała zaskoczoną minę: ktoś jest dla mnie miły, ktoś kto mnie nie zna? Powiedziałam: „Miłych snów” i odeszłam. Wiem, że rozjaśniłam jej dzień, może nawet tydzień albo miesiąc. Dzięki prostemu gestowi. Takie proste rzeczy mogą wiele znaczyć. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogłam zrobić coś takiego. Taka życzliwość, taka dobroć – nieważne czy potem ta kobieta mnie przeklęła i wyzwała od idiotów – nic mnie to nie obchodzi, chciałam tylko skorzystać z okazji, żeby się przysłużyć, dać komuś coś i pomóc...  Medytuje pani? - zapytałem, przerywając jej… Jestem buddystką - odpowiedziała z uśmiechem - Kilkanaście lat temu zmarł mój mąż i zostawił  mnie i córce spory majątek. Nie muszę zawodowo pracować. Po latach smutków, depresji i poszukiwań odnalazłam siebie w buddyzmie. Odwiedzam rożne miejsca na świecie, głównie klasztory gdzie uczę się i też jak mnisi wygłaszam mowy licząc, że zainteresuje sponsorów losem biednych i potrzebujących pomocy. Teraz wybieram się z córką do Indii na zaproszenie przyjaciół.  Nie męczy to panią .. to pomaganie? Mogłaby pani żyć sobie spokojnie w mieście?- zapytałem.  O nie! Teraz rzadko odwiedzam swój dom - roześmiała się -  Ten wyjazd to kolejna okazja, żeby służyć i dawać. Można pomyśleć, że mnie to zmęczy, że będę wyczerpana. Córka i ci, którzy mnie znają  mówią: „Zwolnij. Zabijesz się. Tyle pracy, tyle podróży. Nie jesteś już młoda, odpuść sobie.” Rok temu, pojechałam do Tajlandii i spotkałem starego mnicha… jest znany z opowieści buddyjskich. To on poklepał kobrę królewską. Kobra przyszła do niego w dżungli, z podniesioną głową, sycząc groźnie przed nim. A on co? Poklepał ją po głowie: „Tak, tak, dziękuję”- powiedział do niej. To dopiero mnich. To prawdziwa historia, w stu procentach; naprawdę to zrobił. Pojechałam się z nim zobaczyć – to dobry przyjaciel – i opowiedziałem mu o tym, jak ludzie mówią, żebym tyle nie podróżowała, że za ciężko pracuję, że powinnam się zrelaksować. Powiedział mi: „Powiedz im, że jeśli przestaniesz podróżować i pracować, to umrzesz”. Proszę uwierzyć, że dawanie i służenie to jedyny sens życia. Jeśli tego nie robi się, to może i zarobi się mnóstwo pieniędzy, może i będzie się mieć mnóstwo czasu, ale nie będzie się mieć w ogóle energii duchowej. Nie samym chlebem człowiek żyje. Żyjesz, jeśli dajesz. Jeśli służysz. Nie mam na myśli dawania pieniędzy, tylko pomaganie sobie nawzajem i służenie ludziom; pomaganie w porządkach domowych, odwiedzanie domu opieki, opiekowanie się chorymi etc To dlatego ludzie wpadają w depresję... bo nie dzielą się i nie służą sobie nawzajem. Brakuje im duchowej siły, którą generuje pomaganie innym… Kobieta tyle miała do opowiadania o swoim życiu , że słuchając jej, czas podróży mijał szybko a kolejne stacje, na których zatrzymywał się pociąg, pozostawały w tyle.  Opowiadała o buddyzmie i jego przesłaniach i tym głównym by nauczyć się żyć bez cierpienia. Gdzieś w połowie drogi do Warszawy zapytałem ją czym zajmowała się przed fascynacją buddyzmem. Odpowiedziała, że  pracowała najpierw w szpitalu ale po kilku latach - zrezygnowała.  Nie odpowiadały jej metody leczenia oparte na zadawaniu cierpień pacjentom a i stosunki pomiędzy personelem w szpitalu dawały dużo do życzenia. Zajęła się leczeniem niekonwencjonalnym. Otworzyła własny gabinet w którym leczyła swoich pacjentów głównie ziołami,  które w odpowiednich porach roku i czasie zbierała  razem z córką.   Powiedziała - Wspominam ten okres jako najcudowniejszy w moim życiu. Chodziłyśmy z córka po łąkach, lasach, bagnach i odkrywaliśmy jak fascynujace i urocze jest  życie zbieracza roślin. To było życie blisko natury, życie koło kochanej osoby… życie dla innych. Czy pan wie, że od początku istnienia człowieka na ziemi, pierwszymi produktami jakie spożywał były rośliny lub ich owoce. Przez wiele tysiącleci człowiek pierwotny prowadził koczowniczy tryb życia, przenosząc się z miejsca na miejsce zmuszony był żywić się, w każdej porze roku roślinami, które znalazł na trasie swojej wędrówki. Od początku musiał uczyć się wykorzystywania ich do różnych celów. Do poznania działania roślin dochodził człowiek powoli, przez długie tysiąclecia, obserwując zwierzęta, które dzięki bardziej rozwiniętemu i wyczulonemu instynktowi unikały roślin trujących, a niekiedy umiały wyszukać odpowiednie rośliny lecznicze.      W miarę gromadzenia z pokolenia na pokolenie doświadczeń powstawała wiedza o niezwykłych właściwościach roślin. Wiedza ta, przekazywana ustnie jedynie w bardzo wąskim gronie rodziny czy klanu, tworzyła krąg wtajemniczenia – stawała się atrybutem władzy, przedmiotem obrzędów, kultów religijnych bądź magii. W każdej grupie społecznej byli ludzie, którzy cieszyli się wśród współziomków wielkim szacunkiem, gdyż posiadali wiedzę o leczniczej mocy roślin. To oni przeważnie byli kierownikami dawnych obrzędów odbywających się w lasach, na pagórkach pod gołym niebem, gdzie śpiewano pieśni obrzędowe, palono ognie ofiarne i ucztowano. Takie autorytety organizowały pogańskie obrzędy, szerzyły wierzenia o złych i dobrych siłach, o duszach zamieszkujących pola, lasy i wody, jak również leczyły ziołami i różnymi magicznymi praktykami. Na początku byli to ludzie starsi, którzy dużo przeżyli, widzieli, i którzy w każdym wypadku mogli poradzić. Ludzie ci przekazywali z pokolenia na pokolenie swoją wiedzę, pochodząca od przodków. Zaczęto nazywać ich znachorami.  Znachorzy ci zaczęli również czerpać z tradycyjnej wiedzy, która za pośrednictwem dworów i duchowieństwa, a także ze starych ksiąg lekarskich i kalendarzy szerzyła się w śród ludu. Przez wiele wieków umiejętność leczenia ludzi była okryta pewną tajemniczością, a samo leczenie wyglądało jak obrzędy, zaś środki lecznicze były pozyskiwane również w pewnych okolicznościach, powodujących wzmocnienie ich skuteczności.  Niestety zielarska idylla nie trwała długo. Ponieważ zafascynowało mnie też jeszcze uprawiane przez stare kobiety na Podlasiu leczenie modlitwą - próbowałam swoich sił jako  szeptucha .  Znaleźli się jednak ludzie .. profesorowie, urzędnicy , którzy oficjalną ale i tak zwaną pokątną krytyką doprowadzili moją małą lecznicę do zamknięcia. Wie pan? Jedną z rzeczy, która mnie zainspirowała do zostania buddystką jest fakt, że w buddyzmie nie ma pojęcia zła czy grzechu, nikt z nas nie powie „jesteś zły, bo zrobiłeś to czy tamto” . Niegodziwość i zło – tak krańcowe pojęcia w buddyzmie nigdy nie występowały. Zamiast tego w buddyzmie obserwować można coś na kształt pierwowzoru utylitaryzmu, ponieważ Budda mówił, i ja to też teraz w kółko powtarzam, że podstawą moralności buddyjskiej nie jest to, że „w buddyzmie wszystko jest dozwolone”, tylko to czy to, co zrobisz, powiesz, a nawet pomyślisz będzie raniące dla ciebie lub innych osób. Jeśli tak, nie nazwiemy tego czymś złym, tylko nieumiejętnym. „Nieumiejętny” jest świetnym określeniem, ponieważ nie zawiera w sobie moralnego osądu, jakby pochodziło od jakiegoś absolutu – to jest złe, a to jest dobre. Jeśli bowiem ktoś inny mówi wam, co jest dobre, a co złe, nie musicie nawet myśleć samodzielnie, po prostu mu wierzycie. Taka ślepa wiara prowadzi do wielkich kłopotów w dzisiejszym świecie. Jeśli ktoś nie myśli samodzielnie, może uwierzyć, że wysadzenie się w powietrze przybliży go do nieba. Purytanie na przykład biorą się z wiary, że seks jest zły.  Zastanówmy się więc, jakie postępowanie byłoby w tych sytuacjach umiejętne. Przez „umiejętne” mam na myśli czy będzie sprzyjało celowi, którego szukamy, czy będzie pomocne i sensowne? Jakie konsekwencje przyniesie nam i innym? Tak działa uważność, sprawia że zastanawiasz się nad konsekwencjami swoich czynów, i do czego prowadzą.   https://www.youtube.com/watch?v=ByfFurjQDb0  Calum Scott, Leona Lewis - You Are The Reason (Jesteś powodem) "...Pokonałbym każdą górę I przepłynął każdy ocean Tylko po to, by być z tobą I naprawić, to co zniszczyłem Oh, bo potrzebuję cie, by dostrzec Że ty jesteś powodem..."  Odrzucić nadzieję? Nieszczęście stwarza nadzieję. Żyć szczęśliwie to żyć nie myśląc o żadnej nadziei.  Mówimy iż żyjemy dzięki nadziei; ale przecież jest ona związana z  przeszłością, lub częściej w przyszłością. Przyszłość jest nadzieją, na przykład: każdego polityka-reformatora, rewolucjonisty, każdego kto dąży do nabycia cnót lub do znalezienia tego, co zwie Bogiem. Mówimy iż żyjemy nadzieją; czyż tak jest naprawdę? Czy jest życiem pozostawanie pod władzą przeszłości lub przyszłości? Czy ruch od przeszłości w przyszłość jest życiem? Czy ciągła troska o jutro jest życiem? Rozpacz i beznadzieja panują właśnie dlatego że "jutro" stało się dla nas tak ważne. Gdy przyszłość nabiera wszechwładnego znaczenia, dla niej i w niej żyjemy, wówczas przeszłość staje się rozpaczą. Poświęcamy "dziś" dla nadziei jutra; a przecie szczęście jest zawsze w teraz. To tylko ludzie nieszczęśliwi wypełniają życie troską o jutro, i to zwą nadzieją. Żyć szczęśliwie to żyć nie myśląc o żadnej nadziei. Człowiek żyjący nadzieją nie jest człowiekiem szczęśliwym. Wie czym jest rozpacz. Stan beznadziejności rzutuje jako swą projekcję, nadzieję lub gorycz, rozpacz lub marzenia o szczęśliwej przyszłości. Jak można utrzymać się w stanie szczęścia? Czyż samo to pytanie nie ma u swego podłoża nadziei? Pytanie to zdradza chęć uzyskania czegoś, dotarcia gdzieś, lub stania się czymś, czyż nie? Gdy się ma jakiś cel przed sobą jawi się nadzieja; czyli wpada się znów w cierpienia. Nadzieja jest sprawą przyszłości. Droga nadziei jest długa, ale szczęście nie zależy od czasu. Gdy było się szczęśliwym nie powstało nigdy pytanie jak ten stan przedłużyć; a gdyby było powstało oznaczałoby już posmak cierpienia.  Cierpienie, nieszczęście stwarza przyszłość, nadzieję - albo jej odwrotność rozpacz i beznadziejność. Dziwne to jest, prawda? W szczęściu czas nie istnieje, nie ma wczoraj ani jutra; nie ma myśli o tym, co przeszłe lub przyszłe. Ale nieszczęście stwarza nadzieję oraz rozpacz. Czy nadzieja istnieje w stosunku do przyszłości, czy nie ma jej i w tym co przeminęło, w naszym trzymaniu się upartym przeszłości? Nadzieja istnieje zarówno w ruchu myśli wprzód, jak i wstecz. Nadzieja jest procesem w czasie. Jest to chęć przedłużenia tego, co było przyjemne, tego co można poprawić, ulepszyć; a jej odwrotnością jest rozpacz i beznadziejność. Rzucamy się z jednej skrajności w drugą.  Styl życia Kilka luźnych uwag      Bogactwo  Często się zauważa, że bogatych ludzi, choćby byli najbardziej kulturalni, delikatni, o wielkiej ogładzie, cechuje jakaś wyniosłość i nieprzystępność, niezachwiana pewność siebie i jakaś twardość. To nie oni posiadają bogactwo, a bogactwo posiadło ich. Wyrzec się dostatków, wygód i stanowisk i odejść od świata - jest rzeczą stosunkowo łatwą; ale by odrzucić żądzę bycia "kimś" i chęć stawania się ciągle "większym", potrzeba mądrości i rozumienia. Często władza jaką daje bogactwo jest przeszkodą w rozumieniu co naprawdę jest ważne w życiu. Podobnie jak władza albo siła płynąca z różnych uzdolnień i talentów tak i swoisty rodzaj pewności siebie, jest oczywiście przejawem naszego Ego -  "ja". Wniosek? Nawet poczucie władzy i pewności siebie można odrzucić - choć nie jest to łatwe. Natomiast znacznie trudniejsze do zmian są subtelne i utajone impulsy żądzy władzy kryjące się w chęci stawania się Kimś. Intelekt obciążony żądzą stawania się nie może być nigdy spokojny. Spokoju nie zdobywa się przez ćwiczenia i praktyki. Spokój jest stanem rozumienia, a żądza stawania się temu rozumieniu zaprzecza i je uniemożliwia. Stawanie się - "ja będę" - wytwarza poczucie czasu, które jest w istocie odkładaniem rozumienia na przyszłość. Myśl: "ja będę" jest ułudą zrodzoną z przekonania o swej własnej ważności. Ekspansja- powiększanie swego znaczenia w jakiejkolwiek formie: czy to przez bogactwo, czy nawet przez cnotę - jest zawsze procesem agresywnym, wytwarzającym tarcia i antagonizmy z innymi ludźmi. Więc jak warto żyć?  Może warto "zejść na ziemię" .... i uaktywnić zdrowy rozsądek i stać się skromnym, zdrowym, prostym i pełnym pokory? Być może wystarczą:  Zdrowa higiena – unikanie niepotrzebnego kontaktu z chemikaliami Ćwiczenia fizyczne – częste i zróżnicowane Stres – jego minimalizowanie w życiu i radzenie sobie z nim Sen – zdrowy i w wystarczającej ilości oraz - Spędzanie dużo czasu na wolnym powietrzu, z ekspozycją na słońce, a gdy nie jest to możliwe, to suplementacja witaminą D - Głodówki oraz jedzenie niedużych i zróżnicowanych ilości pożywienia - Minimalizowanie wpływu na nasz organizm negatywnych zmian, jakie zaszły w  naszym życiu, możemy np. zapobiegać krótkowzroczności albo ją wyleczyć etc - Kontakt z naturą, mieszkanie wśród zieleni, spacery po lasach. Uwagi: Bardzo ważne jest jednak, żeby po stresie nastąpił okres odpoczynku, relaksu, kiedy żyjemy chwilą, nie martwiąc się o tym, co będzie później, np. beztroskie zabawy z dziećmi. I bez przesady z czystością! Nadmierne pucowanie wszystkich zakamarków domu wpływa zdecydowanie negatywnie na nasz układ odpornościowy. Od dawna wiadomo także, że kontakt z bakteriami żyjącymi na przykład w glebie jest zbawienny dla naszego organizmu. Dzięki sztucznemu oświetleniu i centralnemu ogrzewaniu żyjemy w wiecznym lecie i nasze organizmy nie zaznają zmroku ani zimna. Jest to dla nas ważne i że np. jesienią powinny się  aktywować geny chroniące nas przed grypą. Problemem jest, że nasz organizm nie widzi jesieni, bo wciąż jest jasno i ciepło. Dzieci naszych przodków były karmione piersią nawet przez 4-5 lat, przebywały bardzo dużo czasu z rodzicami, były noszone przy ich ciele i spały razem z nimi. Dzieci samodzielnie i we własnym tempie odkrywały otaczający je świat i nie miały rozpisanego grafiku zajęć Rady "wcześnie urodzonego"? Aktywność fizyczna nie powinna polegać na regularnych wizytach na siłowni i wykonywaniu w kółko tych samych ćwiczeń. Więcej zyskamy ruszając się często i krótko ale z różną intensywnością i w bardzo zróżnicowany sposób: chód, szybki bieg, skoki, czołganie się, wspinanie, pływanie, podnoszenie, rzucanie. Ważny jest kontakt z naturą, który może przejawiać się na wiele sposobów, poczynając od trzymania roślin i zwierząt w domu, poprzez uprawę ogródka (nawet na balkonie) i opiekę nad różnymi zwierzętami, aż do wypraw do lasu, gdzie będziemy także wspinać się na drzewa, czy też kąpać w strumykach. Kontakt z naturą polega także na minimalizowaniu ilości ubrań izolujących nas od otoczenia i jak najczęstszym chodzeniu boso. Mieszkanie wśród zieleni i spacery po lesie czynią nas zdrowszymi i szczęśliwszymi.     Znaczenie rozwoju świadomosci Cierpienie nie może istnieć poza czasem, nie przetrwa zatem w teraźniejszości.    Gdy zagrożone jest samo życie, skok świadomości  w obecność może się zdarzyć  spontanicznie. Przeszłość i przyszłość ustępuje na chwilę miejsca intensywnej, świadomej obecności -  bardzo uważnej.  Ludzie pracujący w zawodach  niebezpiecznych dla zdrowia i życia, także amatorzy niebezpiecznych sportów: wspinaczki wysokogórskiej, wyścigów samochodowych itp. uprawiają  je właśnie dlatego by (niekoniecznie świadomie)  znaleźć się  w teraźniejszości. W teraźniejszości -  tętniącej życiem sferze, w której  nie ciąży czas, problemy, myślenie o codzienności. Ten stan świadomości, tak uzyskany niesie jednak ryzyko. Jeśli choć na chwilkę utraci się uważność obecnej chwili, grozi śmierć. Niestety, ludzie ryzykownych zawodów i ekstremalnych sportów często wpadają w swojego rodzaju nałóg i zaczynają oczekiwać, że niebezpieczny sport albo zawód wprawi ich w pożądany stan na zawsze. Mylą się... Ale, od niepamiętnych czasów mistrzowie duchowi wszystkich tradycji wskazują życie w chwili obecnej (teraźniejszość)  jako drogę do wymiaru duchowego - do rozwoju świadomości  Mimo to wiedza o tym jak taki stan świadomości uzyskać nie jest zbyt popularna. Nie objawia jej się wprost (jako ważnej) w kościołach ani w świątyniach ani w szkole.  Z Biblii przestrogi o  przyszłości i przeszłości : „Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, on bowiem sam zadba o własne sprawy" lub „Kto rękę do pługa przykłada i wstecz się ogląda, do Królestwa Bożego się nie nada". Dlaczego to ważne by żyć chwilą obecną (w teraźniejszości)? W teraźniejszości nie istnieje czas, więc wszystkie  problemy zanikają. Cierpienie nie może istnieć poza czasem, nie przetrwa zatem w teraźniejszości.  „Czego brakuje w tej chwili?" albo „Jeśli nie teraz, to kiedy?" albo  „Przeszłość i przyszłość zasłaniają nam Boga; spal je obie żywym ogniem". Te pytania nie domagają się odpowiedzi na poziomie umysłu. Stawia się je po to, żeby skupić uwagę i wniknąć głęboko w teraźniejszość. Mistrz Eckhart, nauczyciel duchowy z trzynastego wieku tak podsumował tę kwestię: „To właśnie czas nie dopuszcza do nas światła. Nic tak jak on nie stoi Bogu na zawadzie"    Spotkanie To była Ona To był taki dzień o którym długo się pamięta. To był taki sen o którym nie chce się zapomnieć...  Opowiadanie (fragment) Gospodarz, u którego wynająłem pokój, opowiedział mi, że w samym środku puszczy znajduje się pustelnia. Dodał, że często stoi pusta. Dochodzący pustelnik? Dziwna i zabawna sprawa - pomyślałem. Wybrałem się więc w odwiedziny by zrobić kilka fotek i spotkać się z pustelnikiem. Kierując się wskazówkami gospodarza, po kilku godzinach wędrówki w lesie, odnalazłem pustelnie. Nie miałem jednak szczęścia. Nie było w niej pustelnika. Postanowiłem rozejrzeć się po okolicy. Idąc po zbitym z desek pomoście, ułożonym na bagiennym terenie, doszedłem do rzeczki. Położyłem się  tam na pomoście i wsłuchując się w odgłosy: szumu drzew, płynącej wody, śpiewów ptaków, wpatrywałem się w niebo po którym płynęły białe obłoki. Po chwili smacznie spałem..   Usłyszałem krótkie szczeknięcie. Piesek, merdając ogonem, a kotek mrucząc wbiegły  na pomost. A gdzie to wasza pani? - zapytałem wyobrażając sobie ich opiekunkę jako smukłą, piękną dziewczynę  o niebieskich oczach. Zwierzaczki ułożyły  się obok mnie. Poszeptały  między sobą i usłyszałem: Skoro mamy taką okazję, my domowe zwierzaki ...tak ci z naszych serc poradzimy. Bądź dobry dla wszystkich istot, niezależnie w jakim  miejscu i w jakich ze światów je spotkasz. Teraz opowiemy ci o dobroci, którą oczekujemy od naszych opiekunów. Bo dobrocią, przyjaźnią  przewyższamy ludzi. Dobroć? To ważna sprawa. - pomyślałem - Warto wysłuchać o niej nawet przez sen. Dobroć - zamruczał kotek -  zająwszy kącik świadomości, wnet przenika ją całą. Widok dobroci rozjaśnia każdą twarz ludzką, każdą też kocią i psią"mordeczkę". Dobroć udziela sił słabym, daje nadzieję zrozpaczonym. Drobna dawka dobroci wystarcza, jak  ewangeliczny chleb, na ukojenie każdego cierpienia. Dobroć działa jak Opatrzność. Stwarza z niczego wiele radości i szczęścia. Rozsiewana  dobroć wraca do swego źródła i doprowadza do niego słodycz uzbieraną po drodze. Tym sposobem wytwarza się wokoło ludzi dobra atmosfera dla piesków, kotków i innych zwierzątek. Prawda?  Kotek ma rację - pomyślałem - Przecież wszyscy mogą oddawać dobroci jej cześć. Największy nędzarz albo najnieszczęśliwszy człowiek zachowuje przywilej pozostawania dobrym i praktykowania dobroci. Jej wyznawcy, skądkolwiek pochodzą, są jej jednakowo drodzy. Rozrzucajmy dobroć na zewnątrz a ona urośnie w duszy... i  przyśpieszy duchowy rozwój... Nagle usłyszałem grzmot pioruna a po chwili poczułem krople deszczu na twarzy. Wszystko przemija a wiec i ta ulewa  też się skończy- pomyślałem-  Przeczekam zawieruchę,  bo najczęściej po burzy pojawia się słońce a niekiedy tęcza po której na Ziemie schodzą anioły. I jak to i w życiu bywa.... po smutku następuje radość a po zimie wiosna - pomyślałem nie ruszając się z pomostu. Nagle przez szum deszczu usłyszałem ciche  stąpanie.  To ty kochanie ? - usłyszałem ciche pytanie. Kobieta, którą wyobrażałem sobie w śnie stała przede mną: w strugach deszczu ...  na bosaka i w przezroczystej białej szacie, oblepiającej jej smukłe, mokre ciało...  Czas się obudzić - pomyślałem łudząc się, że to nie jest sen.. PS To nie był sen. To była Ona... Wybrałem Firletki... ... i poziomki   Opowiadanie (fragment) ...Po śniadaniu siedliśmy przed domem w przewiewnej pergoli – w cieniu liści winogron obrastających jej ściany i sufit . Starzec przyniósł ze sobą dzban nalewki. Gdy rozsiedliśmy się wygodnie w wiklinowych fotelach, dziewczyna przyniosła nam w filiżankach aromatyczną kawę i w dzbanuszku śmietankę do niej. Dookoła pergoli rosły różowe firletki.  Jeżeli staniesz się ekspertem znającym się na firletkach, zrozumiesz świat - powiedział starzec – widocznie zauważając, że piękno pola firletek zrobiło na mnie duże wrażenie. Jeżeli oddajesz się temu, co robisz, z poświęceniem i miłością, i godzinami skupiasz się niezależnie od tego nad czym, w końcu zrozumiesz świat – kontynuował zapalając fajkę – Możesz zobaczyć świat w ziarnku piasku, a wieczność w mgnieniu oka. Córka starca przyniosła poduszkę i ułożyła ją pod jego plecami. Siadła obok mnie na fotelu i położyła rękę tak, że dotykała mojej. I znów z wielkim pragnieniem, wręcz żądzą, pomyślałem o misce pełnej poziomek i bitej śmietany. Starzec wypuścił z ust kilka kółek dymu i powiedział: A więc jeśli nadal czekasz, aż w twoim życiu wydarzy się coś znaczącego, może nie wiesz, że najważniejsza rzecz, jaka może spotkać człowieka, nastąpiła już w twoim wnętrzu: rozpoczął się proces przebudzenia. Wielu ludzi przeżywających pierwsze etapy tego procesu nie wie już, jaki jest ich cel zewnętrzny. Nie kieruje już nimi to wszystko, co kieruje światem. Widząc z taką wyrazistością szaleństwo naszej cywilizacji, mogą oni czuć się nieco wyobcowani z otaczającej ich kultury. Niektórzy odnoszą wrażenie, że mieszkają na bezludnej wyspie między dwoma światami. Nie rządzi już nimi ego, ale swojej rodzącej się świadomości nie zdołali jeszcze zintegrować z własnym życiem. Cel wewnętrzny i cel zewnętrzny jeszcze się nie połączyły. Starzec mówiąc to zaśmiał się i nalał mi nalewkę do szklanki a sam pociągnął tęgi łyk prosto z dzbanka Z trudem powstrzymywałem ziewnięcia i opadanie powiek. Działała poziomkowa nalewka. Nagle, zaszło słońce i zrobiło się ciemniej. Niebo zaciągnęło się burzowymi chmurami. Gdzieś za lasem zagrzmiało. Zerwał się silny wiatr i gdy spadły pierwsze krople deszczu przenieśliśmy się do wnętrza domu. Starzec ziewnął potężnie i przeprosił mówiąc, że dla niego czas na drzemkę. Sięgnął po dzban z nalewką. Teraz dopiero zauważyłem ze zdziwieniem, że dzban jest znów pełen. Starzec nalał mi pełną szklankę trunku mówiąc: Miło jest rozmawiać z kimś kto umie tak cierpliwie słuchać. Gdy starzec odszedł, dziewczyna uśmiechnęła się do mnie: Dobrze, że tu jesteś. Boję się burzy. Burze są takie nieobliczalne. Proszę, zostań aż skończy się zawierucha- powiedziała -  podchodząc do mnie blisko i zarzucając ręce na moje ramiona. Poczułem intensywny zapach poziomek i zawładnęła mną żądza ich zdobycia. Zerknąłem przez ramie kobiety w stronę kredensu. Dzbanek z poziomkami zniknął....  Kiedy dziewczyna odeszła, przysiadłem w alkowie na skórzanej kozetce. Było tu przytulnie, kolorowo i pachniało wszelkimi odmianami kwiatów wyrastających z dużych donic ustawionych pod ścianami. Zza jednej z nich dobiegało regularne pochrapywanie starca, a z jadalni – stłumione odgłosy burzy. Ułożyłem się wygodnie i natychmiast zapadłem w głęboki sen. Poczułem lekkie szarpnięcie za ramię. Dziewczyna leżała przy mnie. Możesz wziąć wszystko co zechcesz i o czym marzysz - powiedziała zalotnie patrząc mi w oczy…   PS Żartując: Po  tej propozycji pięknej dziewczyny przyszło oświecenie - wybrałem dzban z poziomkami.... Kwiatuszki dla Kobiet ... .. a dla Green też poziomki Będziesz moją damą!  https://www.youtube.com/watch?v=rW0TgYZn_tk  Autor: Marek Grechuta Kompozytor: Marek Grechuta "Będziesz zbierać kwiaty, Będziesz się uśmiechać,  Będziesz liczyć gwiazdy,  Będziesz na mnie czekać,  I ty właśnie ty będziesz moją damą! I ty tylko ty będziesz moją panią!..." Ale:   Niestety, najczęściej kochamy mózgiem, nie sercem. Intelekt może się zmieniać i dopasowywać, ale nie miłość. Intelekt może stać się nieprzystępny i niewrażliwy na cierpienie, ale miłość tego nie zdoła; intelekt potrafił zawsze wycofać się i zabezpieczyć; może być wyłączny, zaborczy, osobisty, lub bez osobisty. A miłości nie można do niczego przystosować, nie da się jej zamknąć w żadne opłotki i niczym zabezpieczyć.  Myśl wciąż szuka pewności i zabezpieczenia się, a czyż można upewnić się myślą w miłości? Czy może intelekt, którego podłożem jest pamięć, jest czas, pochwycić miłość która jest sama w sobie wiecznością?      Dla Green Dlaczego ludzie się wkurzają? Bądźmy w stanie w każdej sytuacji zmieniać plany. W szpitalu powiedziano mu: „Nic więcej nie możemy dla ciebie zrobić. Wróć do domu , tak żebyś mógł umrzeć wśród przyjaciół, a nie w szpitalu”. Więc wrócił  i umarł jakieś 25 lat później. Znacie takie przypadki? Ja znam ich całą masę. Czasami zastanawiacie się, co to jest – cud czy tylko fakt, że nikt nie może znać przyszłości. Ona jest całkowicie niepewna. Jeśli weźmie się pod uwagę wielką ilość takich przypadków, zrozumie się też, że wszystkie nasze plany mogą być tylko orientacyjne. Przy planowaniu przyszłości popełniamy błąd, zapominając, jak niepewne jest życie. Doznajemy szoku, gdy nie idzie ono zgodnie z naszym planem; gdy nie wszystkie części układanki życia do siebie pasują. To jeden z głównych powodów, dla których ludzie się wkurzają. To nie jest ich problem emocjonalny, to jest problem z  mądrością. Jeśli zrozumiemy naturę świata i przyjmiemy prawdę o niepewności, nie będziemy zszokowani nieprzyjemnymi wiadomościami. Powiemy: Spodziewałem się tego, takie jest życie, takie rzeczy się zdarzają. Nie będziemy się wściekali, gdy nasze plany się rozsypią, ponieważ będziemy wiedzieli, że nie są trwałe. Oczywiście możemy snuć plany, ale niech one będą elastyczne, podatne na zmiany, tak żebyśmy do ostatniej chwili mogli je zmieniać. Nie konkretyzujmy naszych planów. Inaczej będziemy się wkurzali i będziemy cierpieli. A tego nie chcemy. Więc bądźmy takimi, którzy mogą się naginać, zmieniać, zawrócić w miejscu. Jeśli widzimy lepszy od zaplanowanego sposób na zrobienie czegoś, po prostu tak róbmy. Bądźmy w stanie w każdej sytuacji zmieniać plany. To madrość:  Rozumieć niepewność i być zdolnym do szybkiej reakcji na zmieniające się okoliczności. Wiedzieć, że życie jest nieprzewidywalne i umieć zmienić się stosownie do tego, co się stanie.   Kiedy jesteśmy gotowi na zmianę, kiedy przyjmujemy niepewność, oznacza to, że nie ma cierpienia, nie ma zawodzenia: „Dlaczego właśnie ja?  Dlaczego to się przydarzyło właśnie mnie? To niesprawiedliwe”. Czy życie jest niesprawiedliwe? Oczywiście, że nie jest niesprawiedliwe. Życie jest doskonale sprawiedliwe – nazywamy to prawem kammy. Zawsze dostajemy to, na co zasługujemy. To trudne do zaakceptowania, prawda? Najgorsze jest to, że często  winimy innych ludzi za swoje niepowodzenia: „To twoja wina”.   Zmienianie swoich wrogów... .... w przyjaciół jest pewniejszą metodą chronienia się niż odpowiadanie przemocą na przemoc.        Zamieszkały przez nas świat to ogromna sieć współzależnych systemów – naturalnych systemów ziemi, powietrza, ognia i wody, systemów życia roślin i zwierząt oraz społecznych, politycznych i ekonomicznych systemów człowieka. W takim świecie każde działanie niesie za sobą konsekwencje, które nierzadko sięgają daleko ponad to, co na pierwszy rzut oka jest oczywiste. Jest tak szczególnie w przypadku aktów przemocy, które często wpływają na sprawców lub osoby trzecie co najmniej tak mocno, jak na zamierzone ofiary. Czy wystarczy tylko modlić się na wszystkie strony świata byśmy byli bezpieczni? Jasne, że nie wystarczy ... ale nie zaszkodzi.Prawdziwe poczucie bezpieczeństwa jest wynikiem troszczenia się o sieć społecznych relacji, w które wszyscy jesteśmy uwikłani. Troszczenie się, wspieranie i szanowanie swoich rodziców - sprawi, że będą oni wspierać, troszczyć się i szanować swoje dzieci. Robienie tego samego ze swoimi małżonkami,  ze swoimi nauczycielami i przełożonymi,  ze swoimi przyjaciółmi i znajomymi i pracownikami, i duchowymi przewodnikami:    przyniesie odwzajemnienie i zacieśni społeczne więzi łączące nasze społeczności. Bycie uprzejmym, szczodrym oraz szczerym wobec swojego małżonka jest najlepszą ochroną przed zgiełkiem rozwodów i wzajemnych oskarżeń. Sprawiedliwe traktowanie i dzielenie się ze swoimi pracownikami owocami ich pracy motywuje ich do dalszej współpracy i lojalności. Troszczenie się o swoje dzieci oraz okazywanie im miłości i oddania zwiększa prawdopodobieństwo, że kiedyś to one zaopiekują się nami w chwilach potrzeby. Co więc z tymi, którzy życzą nam źle?   Tylko stopniowe przemienianie relacji z ludźmi, których teraz uważamy za przeciwników i którzy obecnie chcieliby nam zrobić krzywdę, może zagwarantować nam większe i trwalsze bezpieczeństwo. Zmienianie swoich wrogów w przyjaciół jest pewniejszą metodą chronienia się niż odpowiadanie przemocą na przemoc.     Czy możesz dać mi coś, co sprawi, że w moim życiu nastanie harmonia, spokój i mądrość?  Mogę ci pomóc. Jak? Dam ci "pierścień szczerozłoty..."  w podarunku, jeśli tylko zechcesz przyjąć. Co to będzie za pierścień? Pierścień z napisem „To też przeminie". Noś go, proszę na palcu i w umyśle ... Te słowa wyryte na pierścieniu nie zabronią cieszyć się tym, co w życiu dobre. Nie mają też jedynie pocieszać w chwilach cierpienia. Ich cel jest głębszy: uświadamiają ulotność każdej sytuacji wynikającą z krótkotrwałości wszystkich form - dobrych i złych. Szkoda czasu na bezsensowne konflikty..   Drzewa bez lęku dążą do Światła...  A my? Do spokoju i radości... i warto potańczyć w kałużach po deszczu... dla zdrowia, rzecz jasna i na bosaka.      Piękne video... pełne miłości i radości  (Enya) https://www.youtube.com/watch?v=Jl8iYAo90pE&index=14&list=RD4tdu8EQW-X0 (fragment)  ... gdyby wszystkie twe słowa zmienić w złoto Jak gdyby nowe były wszystkie twe sny Wyobraź sobie niebo wysoko w górze W karaibskim błękicie... Cokolwiek się stanie... ... i tak będzie w porządku.   Odbicie w wodzie nieba...  Kto się poświęca i rezygnuje z przyjemności świata, po czym rozwija, jakby na zasadzie kompensacji, poczucie wyższości, jeśli nie jest głęboko pokorny, w końcu też zaczyna się uważać za świętego. Hindusi dobrze znają ten mechanizm. Żeby się mieć na baczności, opowiadają historię jogina, który - po latach ciężkich prób i wyrzeczeń - czuje w końcu, że zyskał "moc", do której dążył. Przygotowuje się do opuszczenia swojej pustelni w lesie, kiedy ptaszek siedzący na gałęzi dokładnie nad nim... plaf, robi mu na głowę. Jogin jest wściekły, spogląda na biedne stworzenie, i to spada na ziemię spopielone. Jogin jest zadowolony. Ma dowód, że jego zamiar się powiódł. Przepełniony pychą, schodzi do doliny i w pierwszej wiosce puka do drzwi, żeby poprosić o jedzenie. Kobiecy głos mówi mu ze środka, żeby zaczekał. Jogin się irytuje i kiedy w końcu kobieta otwiera, aby podać mu ryż, ten patrzy na nią złym wzrokiem. - Ej, ja nie jestem jak ten ptaszek, którego dopiero co spopieliłeś - mówi kobieta. Zaszokowany jogin uprzytamnia sobie, że istnieją różne sposoby zyskania "mocy". Stworzeni jesteśmy przez, jak kto woli: Naturę, Kosmos, Stwórcę, Boga - Tajemnicę. Potężna Moc nas stworzyła, i jest dla większości z nas oczywistością, że dała nam oprócz wolnej woli, samoświadomości wszystko to co potrzebne do szczęśliwego życia. I cóż z tego wynikło? Najpierw przez lata nasze ciało niszczymy złym sposobem życia: brakiem ruchu, fatalnym odżywianiem i przyzwyczajeniami, kiepskimi uczuciami, krytycznymi, nienawistnymi i zazdrosnymi myślami a gdy już cierpimy i chorujemy,..... udajemy się po pomoc do "fachowców" ...  Gdy chorujemy, tracimy pracę, mamy problemy rodzinne, finansowe etc Można i tak: Cokolwiek się stanie i tak będzie w porządku. Kiedy stracisz pracę, świetnie, możesz pojechać na wakacje. Ciężko jest w tych czasach pojechać na wakacje, starać się zyskać odpowiednią ilość czasu i dłuższy urlop. Zawsze kiedy chcesz wziąć dłuższy urlop, twoi pracodawcy chcieliby, żebyś pracował i może tej pracy nie być dla ciebie kiedy wrócisz po urlopie. To naprawdę trudne w dzisiejszych czasach, żeby pojechać ma wakacje. A kiedy cię zwolnią, możesz powiedzieć sobie: "Nareszcie wakacje, mogę cieszyć się wolnością". Nie martw się problemami finansowymi. Czemu ludzie tak wiele czasu poświęcają na zamartwianie się pieniędzmi? I tak umrzemy i nie zabierzemy pieniędzy ze sobą. A, jeszcze nie dawajmy ich swoim dzieciom, bo i tak je zmarnują. Tak więc kiedy tak bardzo w życiu się nie przejmujesz, możesz się nim cieszyć o wiele, wiele bardziej. Co również oznacza, że nie musisz martwić się tym, kiedy popełniasz błąd. Ile razy tak naprawdę byliśmy w poważnych kłopotach? Kiedy  życie się sypie –  dostaliśmy wymówienie, straciliśmy pracę… opuścił nas partner... Zapamiętałem historię  pewnego człowieka.... Jego szef wezwał go do biura i poprosił grzecznie, żeby ten złożył wypowiedzenie. On na to, że nie chce tego robić. Macie ciężkiego szefa? To posłuchajcie co zrobił ten… Otóż ten szef, wyjął ze swojej szuflady broń, przyłożył do skroni człowieka i powiedział: "Zrezygnuj".  No cóż, tak więc musiał zrezygnować i myślał, że jest do dla niego koniec świata: dwójka małych dzieci, piękna żona, pokaźny i bogato wyposażony dom i nagle oto został bez pracy. Co zrobił? Powiedział, że to była najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mu się w życiu. Posiadał wszystkie swoje kontakty biznesowe, wiedział wszystko o pracy, którą wykonuje – kwestie związane z importem/eksportem – więc otworzył własną firmę. A potem stał się multimilionerem. Czasami myślimy, że wszystko idzie źle, ale nigdy nie wiemy, co się stanie, a on powiedział, że to była najlepsza rzecz, jaka mu się w życiu przytrafiła. Ilu było ludzi, którym przytrafiło się coś złego i mówili, że to ogromna porażka, a potem, kiedy spojrzeli wstecz, ta porażka okazała się najlepszą rzeczą w ich życiu. I dlatego właśnie nie powinniśmy się o nic w życiu martwić.    „Powiedz mi” Powiedz mi. Kto więcej wie mędrzec czy głupiec? – zapytałem i nalałem wino do kryształowych pucharków „Powiedz mi” Opowiadanie    Powiedz mi. Kto więcej wie mędrzec czy głupiec? – zapytałem i nalałem wino do kryształowych pucharków Głupiec, bo mędrzec wątpi we wszystko. Dobrze być głupcem bo dużo mądrości to dużo smutku. Co powinienem wiedzieć gdybyśmy się już więcej nie zobaczyli? Zaśmiała się a w jej oczach odbiły się płomienie ogniska. Nie kochaj pieniędzy, oszukają cię. Nie kochaj kobiet też oszukają cię. Pośród wszystkich win, najbardziej upajająca jest wolność. Wstawaj o świcie i zapamiętaj, że zachód nadchodzi gdy się go najmniej spodziewasz. Żyj długo i niech twoja śmierć przyjdzie we właściwym momencie. Siedziała przy mnie i wpatrywała się w moją dłoń. Nad brzegiem rzeki płonęło ognisko.  Ekipa filmowa już odjechała a one, jej przyjaciółki,  jeszcze zostały i tańczyły – dla siebie. Falowały  ich  ręce i kolorowe suknie, piersi  drżały w euforii tanecznej. Śpiewały w języku , którego nie rozumiałem. Ech ..  Graj Cyganie do białego dnia, graj… Wyjąłem  z kieszeni portfel i powiedziałem:  Weź wszystkie moje zarobione w tym filmie pieniądze. Tobie bardziej się przydadzą.  Mam dosyć pracy w filmu. Pojadę tam gdzie … pieprz rośnie i nikt nie krzyczy: Cisza ! , Uwaga! , Akcja!  Zaśmiała się i wzięła pieniądze i schowała w fałdy sukni.  Dzisiaj będę z tobą. – powiedziała. Uważaj na mgłę – dodała całując mnie w policzek i tanecznym krokiem wciąż wpatrując się we mnie oczami błyskającymi odbitymi w nich płomieniami ognia, dołączyła do tańczących kobiet.. O świcie pożegnałem przyjaciół i ruszyłem w drogę „tam gdzie oczy poniosą” - na bezludzie. Zdaje się wtedy na instynkt i podszept tych Niewidzialnych Istot, które zawsze są przy nas. Często trafiam wtedy do miejsc, które wydają mi się bardzo znajome, chociaż w nich nigdy za tego życia nie byłem. Jadąc tak bez celu myślałem: Odczuwam obecność w lesie  leśnych skrzatów – ich dotyk, słyszę ich szczebiot. Gdyby nie anioły, nie przeżyłbym w ryzykownych pracach, które przez lata wykonywałem. Ich podszept okazał się moją intuicją.  Ale pomiędzy mną a Stwórcą przecież istnieje wiele Istot – o wyższym poziomie świadomości i egzystujących w wymiarach, które są niedostępne dla naszych ograniczonych zmysłów. Nie jesteśmy sami. Czujemy istnienie Aniołów...  Panie! Stworzyłeś zastępy tajemniczych i potężnych Istot! Daj mi z nimi wejść w relacje. Tak bym chciał pogadać z moim Aniołem Stróżem przy kawie i ciasteczkach. Ja rozprostuje nogi a On skrzydła. Pogawędzimy, poplotkujemy... co tam w Niebie słychać? - zapytam. Myśląc tak jechałem wzdłuż rzeki Biebrzy koło miejscowości Dolistowo. Nie liczyłem na odpowiedz. A jednak Stwórca ma wielkie poczucie humoru a jego filmowym ekranem widocznie jest całe Niebo. Zatrzymałem samochód, wysiadłem i ze zdumieniem wpatrzyłem się w ten obraz na Niebie:       Jadąc żwirową drogą prowadząca wzdłuż rzeki Biebrzy, i przyglądając się napotkanym zwierzakom i ptakom, przypomniałem sobie wczorajszą cygańską biesiadę przy ognisku... i słowa cyganki.  "Uważaj na mgłę" Jak na zawołanie: ranna, do tej pory lekka mgiełka, błyskawicznie gęstnieje. Nie widzę  drogi.  Wielki niepokój w duszy i kompletny brak widoczności każe mi  zahamować. Cholera! Stoję na żwirowej drodze. Gdzieś niedaleko płynie rzeka Biebrza. Jest czwarta nad ranem. Przed chwilą mało co nie wyrżnąłem w wielkiego łosia, który nieoczekiwanie wyrósł przed maską samochodu.  Boli mnie głowa. Leci z nosa. Czuję nadciągającą grypę. Dopadł mnie stres kilkumiesięcznej pracy w filmie: nieprzespane noce, byle jakie jedzenie w knajpach.  I te zimne, samotne, bezsenne noce….  Przeróżne myśli tłuką mi się po głowie. Większość z tych myśli, nie wiadomo dlaczego, dotyczy kobiet. Graj  Cyganie  a ty Najmilsza kochaj…kochaj mnie...  Otacza mnie bezkresna gęsta mgła. Mgła sunie i nadciąga nie wiadomo skąd. Gdzieś z bezkresów wyłaniają się ciemne zarysy kęp krzaków i drzew. Ich cienie podchodzą coraz bliżej i bliżej. W głowie mam zamęt, w sercu lęk. Czuję tę mgłę jako żywą istotę, jako Ducha Przyrody który nadchodzi  by dokonać zemsty na mnie, na śmiałku, który niepokoi swoją obecnością to pustkowie ...   I nagle, z oddali,  słyszę kobiecy głos...  Gdzie jesteś kochanie? Szukam cię... szukam po całym świecie... Ciąg dalszy? Hmm.. Obraz Cyganki: akryl 100 na 70 cm ( M.S) Nieudacznik? czym jest spokój i czym jest szczęście ?    Czym jest spokój i czym jest szczęście ?      Na ten temat można sobie dobrze pożartować... z siebie, rzecz jasna!! Spokój pochodzi z "oddawania". Gdy "oddajemy" pożądania, krytykę i ocenę, oddajemy  to co napędza nasze życie i stwarza chaos myśli. Pozwalamy na to, aby chwila trwała. Nie zmieniamy świata tylko stajemy się jednością ze światem... Ze wszystkimi jego wadami, trwajmy w tej chwili przez jakiś czas. Trwajmy w spokoju. Zatrzymajmy się na chwilę. Odpuśćmy. Pozwólmy, aby wszystko się zatrzymało. Gdy to się wydarzy poczujemy ten niesamowity spokój. Podstawę istnienia. Gdy poznamy ten spokój potrwajmy w nim chwilę. Pozwala to spojrzeć z perspektywy na  nasze życie. Ta chwila spokoju - to jest jak miejsce, do którego udajemy się, żeby odpocząć, naładować baterie, ujrzeć znaczenie życia.  A potem? Cóż wychodzimy z tego spokoju, żeby harować na rzecz świata, żeby troszczyć się o świat. Nie zawsze po to, żeby go uleczyć, bo wiemy, że czasami uleczenie świata to niekończąca się praca. Możesz komuś pomóc, naprawdę pomóc, uratować życie i wtedy znów przychodzi ktoś inny. To się nie kończy. Tak wygląda praca lekarza czy pielęgniarki czy kogokolwiek pracującego w zawodzie opiekuńczym. A nauczyciele w szkołach? Uczą dzieci, które się w końcu czegoś nauczą i za rok ci sami nauczyciele muszą robić wszystko od początku z nową klasą i kolejną i kolejną i kolejną… To się nie kończy.        Spokój to najwyższy poziom szczęścia. Co to właściwie znaczy?  W księgarniach jest dużo książek -  poradników o szczęściu. To już prawie stało się gałęzią przemysłu. Okazało się, że istnieją nawet instytuty szczęścia, gdzie menadżer albo szef nie nazywa się dyrektorem generalnym, a dyrektorem szczęścia. Czy to nie szalone? Szczęście staje się towarem, który jest promowany przez new age i organizacje religijne. Takie sytuacje często przysparzają ludziom wiele stresu. Ludzie doprowadzają się do szaleństwa, próbując być szczęśliwi. Są bardzo rozczarowani, kiedy im się to nie udaje. Musimy być bardzo ostrożni, jeśli chcemy zrozumieć, do czego właściwie dążymy w życiu. Do szczęścia? Spokoju? Czy naprawdę chcemy szczęścia? Czy może jednak to nie do końca to i jednak powinniśmy dążyć do czegoś innego? Zastanówmy się nad swoim życiem, nad tym, czym zajmują się ludzie, jak dążą do osiągnięcia życiowych celów. Chcą być bogaci, bo myślą, że wtedy będą szczęśliwi. Znajdą dobrego partnera i wtedy będą szczęśliwi. Chcą móc przejść na emeryturę w wieku lat 50 i wtedy będą szczęśliwi. Jako kaskader filmowy tak zrobiłem. To było naprawdę mądre z mojej strony. Znajomi mówią mi, że mam niewielki fundusz emerytalny, ale komu to tak naprawdę potrzebne, jeśli mogę medytować? Nazywam to funduszem medytacyjnym. To on zapewnia mi poczucie szczęścia i niewyczerpalny zapas duchowej waluty, abym mógł być szczęśliwy i spokojny do końca życia. A nawet więcej, ponieważ z funduszu emerytalnego mogę korzystać tylko do śmierci, a spokój i szczęście trwają nawet po śmierci i żadne towarzystwo emerytalne nie może mi tego odebrać. Czym jest szczęście, którego ludzie szukają w życiu? Często mówi się, że prawdziwe szczęście to bycie zakochanym. Ale kiedy się zakochasz, to potem musisz się odkochać? To się nazywa nietrwałość, wzloty i upadki. Czasami, gdy wszystko idzie po naszej myśli, nie zaznajemy zbyt wiele mądrości. Nie wiemy czym tak naprawdę jest spokój. Widzimy iluzję, która mówi, że życie jest wspaniałe i jesteśmy w stanie je kontrolować i zmieniać wedle upodobania. W tym właśnie tkwi problem ludzi odnoszących sukcesy. Oni żyją iluzją, że sami stworzyli swoje szczęście. I myślą: „wow”, ale jestem wspaniałym człowiekiem i wszyscy inni są nieudacznikami.  Uwielbiam być nieudacznikiem. To o wiele fajniejsze. To właśnie mówię ludziom… Czasami przychodzi do mnie znajomi na spotkania i mówię: „spójrz, dobrze jest nie zdać egzaminu, bo jeśli go zdasz za rok musisz przystąpić do kolejnego, musisz zdawać te egzaminy, aż w końcu rzeczywiście ci się nie uda i dopiero wtedy możesz przestać”. Gdybym tylko to wiedział, kiedy byłem młody, bo musiałem zdać maturę, iść na uniwersytet, na studia magisterskie i tak dalej… O rany! Gdybym tylko wiedział jak to zrobić, żeby mi się nie udało w życiu, mógłbym być o wiele spokojniejszym człowiekiem. Czasami bardzo boimy się porażki. Taka sytuacja powoduje, że wywieramy na siebie presję, że brak nam poczucia własnej wartości i przynależności, czujemy, że wszyscy nas oceniają. Myślę, że to wspaniałe, że możemy z tego wyciągnąć lekcję. Możemy się nauczyć o wiele więcej z odniesionych porażek niż…  z osiągniętych sukcesów. Dlatego uważam, że to cudownie być nieudacznikiem.    Na podstawie - mów Ajahn Brahm        To nie my znajdujemy Prawdę. To Prawda znajduje nas. Musimy się tylko przygotować.    Czy można zaprosić gościa, którego się nie zna? Nie. Ale można wysprzątać dom tak, że kiedy ten przyjdzie, będziemy gotowi przyjąć go i poznać. Gdy się jest cierpliwym dostrzega się Prawdę - przez chwilę gdy przemawia Wewnetrzny  Głos. Ale owa chwila wystarcza, aby mieć pewność, że pochodziła ona z doświadczenia. Nie z doświadczenia innych, a własnego. To owa pewność podtrzymuje poszukiwania i rozwój. Przede wszystkim trzeba uspokoić umysł. Tylko wtedy będzie można słuchać Wewnętrznego Głosu, który jest w nas. Nie można być niecierpliwym, gdyż intuicja, która otwiera świadomość, przychodzi rzadko. Może to być tylko kropla, ale kiedy się pojawia, jest jak ocean. Głos, który wtedy przemawia, to Głos Człowieka Kosmicznego, Głos „Wyższego Ja" Głos Boga. Nazwać go można dowolnie. Ale to ten Głos, istnieje i jest, jest tym prawdziwym, ponieważ Ty i To nie jesteście osobno. Ty jesteś Tym. Tak więc pozostawieni jesteśmy samym sobie - i taka jest sytuacja człowieka, który traktuje ten problem poważnie. Gdy już nie oglądasz się na nikogo i od nikogo nie oczekujesz pomocy, wtedy jesteś na tyle wolny, by dokonywać odkryć. Wolność wyzwala też energię; ale wolność nie może zrobić nic złego. Wolność jest zupełnie różna od buntu. Od tej chwili nie ma w nas strachu, a umysł, który się nie boi, jest zdolny do wielkiej miłości. A miłość może czynić, co zechce. Toteż wypada nam teraz uczyć się siebie samych - nie opinii jakiegoś psychoanalityka lub filozofa, bowiem gdy uczymy się siebie według kogoś innego, uczymy się tylko jego, a nie siebie. Przystępujmy zatem do uczenia się tego, czym aktualnie jesteśmy.. Jeśli wczorajsze doświadczenie czegoś nas nauczyło, to staje się ono nowym autorytetem - ten autorytet dnia wczorajszego jest równie szkodliwy jak autorytet sprzed tysięcy lat. Aby zrozumieć siebie, nie potrzeba wcale ani autorytetu dnia wczorajszego ani autorytetu sprzed tysięcy lat, ponieważ jesteśmy żywymi istotami zawsze w ruchu, nigdy w spoczynku. Gdy patrzymy na siebie podług martwego autorytetu z dnia wczorajszego, nie udaje nam się zrozumieć żywego ruchu ani piękna i wartości tego ruchu. Aby być wolnym od wszelkiego autorytetu, własnego i cudzego, trzeba umrzeć dla wszystkiego co wczorajsze tak, aby nasz umysł był zawsze świeży, zawsze młody, nieskalany - pełen energii i pasji. Tylko w tym stanie człowiek się uczy i obserwuje. Do tego potrzeba wielkiego stopnia czujnej świadomości, świadomości tego, co się w nas dzieje, bez poprawiania czegokolwiek i bez osądzania, co być powinno, albowiem w chwili, gdy cokolwiek poprawiamy, stanawiamy zarazem nowy autorytet, nową cenzurę. Tak więc przystępujmy do badania siebie samych, ale nie w ten sposób, że jedna osoba wyjaśnia, a my w miarę słuchania zgadzamy się lub nie zgadzamy z nią; chodzi o to, by podjąć podróż, odkrywczą podróż do najtajniejszych zakątków swego umysłu. By podjąć taką podróż, musimy czuć się lekko; nie możemy dźwigać brzemienia opinii, przesądów i wniosków - całego starego wyposażenia, zgromadzonego w ciągu ostatnich dwóch lub wielu tysięcy lat. Zapomnimy o wszystkim, co wiemy o sobie; zapomnijmy o wszystkim, co kiedykolwiek myśleliśmy o sobie; startujmy z miejsca, w którym nic o sobie nie wiemy.  Zacznijmy swą podróż, pozostawiwszy poza sobą wszelkie wspomnienie dnia wczorajszego - zacznijmy rozumieć siebie po raz pierwszy.    Medytacja miłującej dobroci Niech wszystkie istoty będą szczęśliwe. Niech żyją w spokoju, radości, w dobrobycie i w zdrowiu. Niech wszystkie istoty nie cierpią, pomagają sobie nawzajem i żyją w miłości. Niech miłująca dobroć dotrze do każdej istoty na całym świecie. W artykule skorzystałem z przemyśleń Ajahn Brahm, J.Krishnamurti i Eckahart Tolle,  Dlaczego ludzie się wkurzają? Bądźmy w stanie w każdej sytuacji zmieniać plany.  W szpitalu powiedziano mu: „Nic więcej nie możemy dla ciebie zrobić. Wróć do domu , tak żebyś mógł umrzeć wśród przyjaciół, a nie w szpitalu”. Więc wrócił  i umarł jakieś 25 lat później. Znacie takie przypadki? Ja znam ich całą masę. Czasami zastanawiacie się, co to jest – cud czy tylko fakt, że nikt nie może znać przyszłości. Ona jest całkowicie niepewna. Jeśli weźmie się pod uwagę wielką ilość takich przypadków, zrozumie się też, że wszystkie nasze plany mogą być tylko orientacyjne. Przy planowaniu przyszłości popełniamy błąd, zapominając, jak niepewne jest życie. Doznajemy szoku, gdy nie idzie ono zgodnie z naszym planem; gdy nie wszystkie części układanki życia do siebie pasują. To jeden z głównych powodów, dla których ludzie się wkurzają. To nie jest ich problem emocjonalny, to jest problem z  mądrością. Jeśli zrozumiemy naturę świata i przyjmiemy prawdę o niepewności, nie będziemy zszokowani nieprzyjemnymi wiadomościami. Powiemy: Spodziewałem się tego, takie jest życie, takie rzeczy się zdarzają. Nie będziemy się wściekali, gdy nasze plany się rozsypią, ponieważ będziemy wiedzieli, że nie są trwałe. Oczywiście możemy snuć plany, ale niech one będą elastyczne, podatne na zmiany, tak żebyśmy do ostatniej chwili mogli je zmieniać. Nie konkretyzujmy naszych planów. Inaczej będziemy się wkurzali i będziemy cierpieli. A tego nie chcemy. Więc bądźmy takimi, którzy mogą się naginać, zmieniać, zawrócić w miejscu. Jeśli widzimy lepszy od zaplanowanego sposób na zrobienie czegoś, po prostu tak róbmy. Bądźmy w stanie w każdej sytuacji zmieniać plany. To madrość:  Rozumieć niepewność i być zdolnym do szybkiej reakcji na zmieniające się okoliczności. Wiedzieć, że życie jest nieprzewidywalne i umieć zmienić się stosownie do tego, co się stanie.   Kiedy jesteśmy gotowi na zmianę, kiedy przyjmujemy niepewność, oznacza to, że nie ma cierpienia, nie ma zawodzenia: „Dlaczego właśnie ja?  Dlaczego to się przydarzyło właśnie mnie? To niesprawiedliwe”. Czy życie jest niesprawiedliwe? Oczywiście, że nie jest niesprawiedliwe. Życie jest doskonale sprawiedliwe – nazywamy to prawem kammy. Zawsze dostajemy to, na co zasługujemy. To trudne do zaakceptowania, prawda? Najgorsze jest to, że często  winimy innych ludzi za swoje niepowodzenia: „To twoja wina”.   Zanim wejdziesz do świątyni... Ciało, które możemy zobaczyć, którego możemy dotknąć, stanowi zaledwie cienką, złudną przesłonę. Głębiej zaś tkwi niewidzialne ciało wewnętrzne    Ciało nasze jest Świątynią - warto o nie dbać. Można próbować ciało utrzymywać w zdrowiu: odpowiednim pożywieniem, pić czystą źródlaną wodę, oddychać czystym powietrzem a jednak zachorować: rak, choroby serca, układu krwionośnego, oddechowego, pokarmowego. I cóż? Okazuje się, że źródłem większości chorób jest  blokowanie działania układu odpornościowego przez:   negatywne obrazy, niezdrowe przekonania i destrukcyjne wspomnienia wpisane w komórki naszego ciała. Czyli przez uczucia i myśli, które "zalegają i wlepiły" się w nas. Aby się uleczyć i żyć w zdrowiu, radości i szczęściu trzeba  wyeliminować złe nawyki i te "materialne" - odżywianie, picie, oddychanie, i te uczuciowe i mentalne -destrukcyjnie niszczące nasze ciało. Trzeba poznać siebie i opanować umiejętność zmian: negatywnych przyzwyczajeń, nawyków - charakteru. Jest to podstawowy cel naszego życia tu na Ziemi. Warto zacząć od przebaczania...   Przebaczyć znaczy wyrzec się tego, o co mamy żal, a więc przestać kurczowo się czepiać własnego rozżalenia. Następuje to automatycznie, gdy tylko uświadomimy sobie, że rozżalenie służy wyłącznie umacnianiu fałszywego poczucia ,ja”. Przebaczyć znaczy zaniechać oporu wobec życia. W przeciwnym razie czeka nas ból i cierpienie, wyraźne ograniczenie przepływu energii, a nierzadko choroba somatyczna. Gdy szczerze wybaczamy, natychmiast odzyskujemy własną moc, która blokował umysł. Mściwość, krytyka innych, zazdrość, nienawiść leżą w samej naturze umysłu, ponieważ stworzone przez umysł fałszywe “ja”, czyli ego, nie może przetrwać bez walki i konfliktu. Umysł nie umie wybaczać. Jedynie TY to potrafisz. To TY stajesz się obecny, to ty wnikasz we własne ciało, to ty czujesz wibrujący spokój i cichy bezruch, którym emanuje Istnienie. Właśnie dlatego Jezus powiedział:  “Zanim wejdziesz do świątyni, wybacz”.   Złość i gniew mają zawsze cechę izolowania ludzi. Podobnie jak smutek oddzielają nas od innych, i przynajmniej na pewien czas, przecinają wszelką możliwość porozumienia. Gniew daje nam chwilowo swoista siłę i żywotność, właśnie dzięki temu oddzieleniu się i jakby odrzuceniu. Ale tai się w gniewie także jakaś dziwna rozpacz. Odosobnienie jest zawsze rozpaczą. Złość wyrażająca się rozczarowaniem, zazdrością, chęcią dokuczenia komuś, jest gwałtownym wyładowaniem energii, które nam chwilowo sprawia przyjemność bo usprawiedliwiamy w nim siebie. Gdy potępiamy innych kryje się w tym zwykle usprawiedliwianie siebie. Bez pewnego rodzaju zadowolenia z własnej osoby – cnoty swojej, czy prawości – lub też odwrotnie: bez poniżania czy niedoceniania siebie, czymże jesteśmy? Używamy wszelkich środków dla samo – utwierdzenia; a gniew jak i nienawiść są jednym z najłatwiejszych ku temu sposobów. Zwykłe rozgniewanie się – nagły wybuch gniewu o którym w chwilę później się zapomina – jest jednak czymś zupełnie innym aniżeli świadomie żywiona i myślą zasilana złość, która szuka sposobności by dokuczyć, zranić, zaszkodzić. Zwykłe zirytowanie się może mieć po prostu fizjologiczne przyczyny, które łatwo usunąć; ale złość wyrastająca z psychologicznego podłoża jest o wiele bardziej złożona i trudniejsza do zrozumienia, a co za tym idzie i do pozbycia się jej. Ciało To, co widzimy jako strukturę fizyczną o wielkiej gęstości - czyli ciało podlegające chorobom, starzeniu się i umieraniu, w ostatecznym rozrachunku nie jest rzeczywiste – nie jest nami, lecz tylko fałszywym obrazem naszej rzeczywistej istoty, której nie dotyczą narodziny ani śmierć. Obraz ów powstaje za sprawą ograniczeń umysłu, ten bowiem, utraciwszy łączność z Istnieniem, "stwarza" ciało jako dowód rzekomej słuszności swojej wiary w odrębność, chcąc przez to zarazem uprawomocnić własny lęk. Nie odwracajmy się jednak od ciała, bo ten symbol nietrwałości, skrępowania i śmierci, który postrzegamy jako złudny twór umysłu, skrywa i chroni w sobie całą wspaniałość  prawdziwej i nieśmiertelnej istoty.   Ciało, które możemy zobaczyć, którego możemy dotknąć, stanowi zaledwie cienką, złudną przesłonę. Głębiej zaś tkwi niewidzialne ciało wewnętrzne. Poprzez ciało wewnętrzne jesteśmy nierozerwalnie związany z nieprzejawionym – Jednym Życiem – nigdy nie narodzonym, nieśmiertelnym, wiecznie obecnym. Poprzez ciało wewnętrzne trwamy w wiecznej jedności ze Stwórcą. Kluczem do wszystkiego jest stała łączność z własnym ciałem wewnętrznym –  żeby w każdej chwili je czuć. Dzięki temu nasze życie szybko nabiera głębi i zaczyna się zmieniać. Im więcej świadomości kierujemy w ciało wewnętrzne, tym wyższą częstotliwość osiąga jego wibracja: to tak jak ze światłem, które tym silniej świeci, im bardziej podkręcimy regulator, zwiększając dopływ elektryczności. Na wyższym poziomie energii nie ma już dostępu nic negatywnego. Ani negatywne obrazy,niezdrowe przekonania, destrukcyjne wspomnienia.  Zaczynamy więc ściągać ku sobie nowe sytuacje, odzwierciedlające ową wyższą częstotliwość.  Tylko zwiedzam... Zostaw swój umysł w spokoju, nie należy do ciebie. Niech robi co chce”.   Przykro mi, tylko zwiedzam. Bo jeśli idziesz do czyjegoś domu, to czy zmywasz za niego naczynia? Wchodzisz i mówisz: „Pozmywam naczynia” albo „Skoszę trawę”? Nie robisz tego. Nie po to tam jesteś. To ich dom. Zauważyliście, że kiedy odwiedzacie innych, możecie się wyluzować i odpocząć? Ale nie we własnym domu? ...  Możemy się zrelaksować tylko w miejscach, które do nas nie należą. Więc kiedy przeżywacie jakiś stres, to przez kilka godzin w tygodniu – chyba już wiele razy o tym mówiłem – udawajcie przez dwie godziny we własnym domu, że jesteście gośćmi. Patrzcie na swój dom oczami gościa. Cieszcie się nim, tak jakbyście tylko przyszli z wizytą. I dzięki temu będziecie mogli się rozluźnić, przestać być właścicielem i dobrze się bawić. Do czego zmierzam? To samo można zrobić z przeszłością i z własnym umysłem. Spójrz na swój umysł, tak jakbyś był tylko gościem. Nie należy do ciebie. Ty tu tylko zwiedzasz. Tak jakbyś zajrzał na chwilę do cudzego umysłu. Łatwo jest powiedzieć innym, że mają sobie odpuścić. Jeśli jesteś gościem, to ty też możesz się uwolnić od całej tej przeszłości. Jednak jeśli czujesz się właścicielem, możesz mieć z tym trudności. To jest główny powód, dla którego nie możemy się uwolnić od bolesnej przeszłości. Bo uznajemy się za jej właścicieli. „To mój umysł! Oto kim jestem i nie pozwolę sobie tego odebrać”. To niesamowite, że tak się tego trzymamy. Buddyzm zakłada, że cały czas jesteśmy gośćmi. Gościmy w naszych ciałach przez kilkadziesiąt lat, a potem je opuszczamy. Nasze ciała nie należą do nas. Jeśli myślisz, że twoje ciało należy do ciebie, jedź na cmentarz i popatrz, ilu ludzi myślało, że są właścicielami swoich ciał. Oni też odeszli. Jesteśmy tylko gośćmi w tych ciałach przez 60 – 70 lat, może mniej. Nie są nasze. Pamiętaj o tym, a wtedy poczujesz się w ciele o wiele lepiej: „To nie moje, ja tu tylko na chwilę”. Nie musisz myć zębów, nie musisz czesać włosów: „To nie moje ciało, jestem gościem i odpoczywam”. A umysł? To samo: „Nie jestem właścicielem tego umysłu, jestem gościem, mogę robić, co chcę”. Często mówię to ludziom, którzy medytują: „Zostaw swój umysł w spokoju, nie należy do ciebie. Niech robi co chce”. To niesamowite, jaki spokój i wolność wypełnia ludzi, kiedy zdają sobie sprawę, że ich umysł nie jest ich własnością. Nie mają już nic do zrobienia. Nie starają się ulepszyć swojego klasztoru: zrobić większych pokoi, większej sali, większego tego czy tamtego. Jeśli coś do ciebie nie należy, jesteś wolny. To jeden z powodów, dla których lubię wyjeżdżać za granicę. Lubię odwiedzać inne świątynie, bo mogę się zrelaksować. Naprawdę. Popatrz więc na swój umysł, udając, że zwiedzasz czyjś umysł. Udawaj. Będzie ci łatwiej uwolnić się od przeszłości. Tak jak zawsze doradzasz innym. „Nieważne, co ktoś zrobił. Zaakceptuj to. Nie wiadomo, dlaczego tak zrobił. Pewnie miał swoje powody, wszystko ma dwie strony”. To mi przypomina o bardzo mądrym powiedzeniu (często zapominam takie rzeczy, ale od czasu do czasu coś mi wpadnie do głowy): „Nieważne jak cienko coś pokroisz, i tak to będzie miało dwie strony”. Taka zgrabna sentencja, niezależnie, jak cienko kroisz, wszystko ma dwie strony. Nieważne jak bardzo drążysz i próbujesz dociec prawdy – ona i tak ma dwie strony. I to jest piękne. Dobrze być tego świadomym. Ludziom się wydaje, że prawda jest jedna, ma tylko jedną stronę, ale tak naprawdę ma dwie. Ma jedną stronę i drugą stronę. Zawsze tak będzie. Dlatego nie możemy powiedzieć: „Ty się mylisz, ja mam rację”, albo „Ja się mylę, ty masz rację” – bo zawsze są dwie strony. Więc akceptujmy i bądźmy otwarci na to, co robią inni. Nawet jeśli tego nie rozumiemy, to pewnie mają swoje powody. Nie są złymi ludźmi, więc OK, akceptuję to. Łatwo mi teraz mówić, ale kiedy myślę o wszystkich ludziach, którzy mnie skrzywdzili, wszystkich tych okropnych osobach, które uprzykrzyły mi życie, wszystkich tych, którym dzwonią komórki podczas medytacji – oj… nie, na rany koguta, nie myślcie tak, trochę luzu. Jako gość, jestem w stanie to odpuścić, jako właściciel, mam z tym problem.   Fragmenty mowy Ajahn Brahm   http://sasana.pl/moja-przeszlosc-nie-nalezy-do-mnie  Niedaleko Raju... .. może się czaić Piekło    Już dawno temu przekonałem się, że świat mnie otaczający jest tylko złudzeniem i często łapałem się na tym, że mylę sen z jawą.  Opowiadanie Późnym wieczorem. Zdezorientowany i głodny siedziałem na dworcowej ławce  i czytałem, po raz któryś,   list od nieznajomej osoby. Zapraszała mnie na dzień do Nałęczowa. Wszystko na mój przyjazd - jak wyczytałem - przygotowano. Zamówiona taksówka zawiezie mnie do hotelu „Raj”. Załączono też bilet PKP  i fotkę kota..   OK! Więc pojadę… a co mi tam. Lubie tajemnicze wyzwania.  Do  Raju! Przecież:  na bal i do Raju nie zapraszają nas często. Codzienne Piekło jest nam chyba bliższe.    Przypomniałem też sobie jakiś fragment wiersza: „Wieje ze wschodu. Mgłą zachodzi niebo. Coś wisi tajemniczego w powietrzu. Dokładnie nie wiem co się szykuje. Lecz nie pierwszy raz się to zdarzy, tak czuję.” Poczułem dreszczyk odkrywcy ... W dworcowym sklepiku kupiłem bułkę z serem i niegazowaną wodę. Po chwili nadjechał pociąg. Odnalazłem swoje miejsce a  po wizycie konduktora, wsłuchany w stukot kół i wpatrzony w ślepia kota z fotki dołączonej do listu , zapadłem w głęboki sen: Stuk.. Stuk…Puk... Puk... To ja .. pojawiam się i znikam… To ja Zjawa   I jak często się zdarza podczas podróży pociągiem, stukot kół powoli ucichł i usłyszałem głos... kobiecy głos;  Więc uważasz, że istnieje Raj i Piekło? Dualiści... ech!, wy zabobonni nieszczęśnicy. Uwielbiacie cierpieć!? Wymyślicie Piekło! Ale skup się i zapamiętaj: Cierpienia nie zsyła ludziom Bóg, lecz to oni sami zadają je sobie, a także bliźnim. Ale to nie wszystko. Cierpienie, które dotyczą ludzi,  jest także dziełem pewnych mechanizmów obronnych, którymi Ziemia jako żywy, inteligentny organizm posługuje się, aby uchronić się przed nawałą ludzkiego szaleństwa. Wszelkie kataklizmy pogodowe to tylko ostrzeżenia Ziemi. Ona potrafi, gdy przyjdzie odpowiedni czas, jednym ruchem posprzątać..... z najbardziej ją niszczących pasożytów ... z was ...ludzi.  Na świecie przybywa jednak ludzi, którzy osiągnęli już taki poziom świadomości, że nie muszą dalej cierpieć. Bardzo możliwe, że uda ci się  i będziesz należał do ich grona. Ale nie pomyl dróg. Oświecenie wycierpiane dokonuje się w ten sposób, że do "królestwa niebieskiego"  zostajesz wtrącony siłą, chociaż gryziesz i kopiesz. W końcu się poddajesz, ponieważ ból staje się nieznośny, ale zanim to nastąpi, może cię boleć bardzo, bardzo długo. Gdy natomiast świadomie wybierasz drogę ku oświeceniu... to wyzbywasz się przywiązania, które dotychczas wiązało cię z przeszłością i przyszłością. Twoje życie będzie wtedy ogniskować się odtąd w teraźniejszości... akceptujesz to co jest. Ból przestaje ci być potrzebny. Na pozór wydaje się, że ludzie mogą wybierać drogę życia bez cierpienia, lecz to czyste złudzenie. Póki  życiem kieruje umysł, podążający głęboko wyjeżdżoną koleiną przyzwyczajeń, póki jesteś swoim umysłem, jaki masz wybór? - żadnego... kochany... żadnego.  Zrozum. Zgoda na cierpienie jest podróżą w śmierć. Spotykając się z głębokim bólem, pozwalając mu zaistnieć — świadomie wkraczasz w śmierć. A kiedy już taką właśnie śmiercią umrzesz, stwierdzasz, że śmierci nie ma - nie ma więc czego się bać. Tylko ego umiera. Powiedzenie, że „odnalazłem Boga cierpiąc” jest złudzeniem, jak bowiem można odnaleźć coś, czego nigdy się nie utraciło? Słowo „Bóg" ma zbyt wąski sens - nie tylko z powodu tysięcy lat wypaczeń i nadużyć, jakim je poddawano, lecz i dlatego, że zdaje się kryć za nim jakiś odrębny byt, który nie jest tobą. Tymczasem Bóg jest samym Istnieniem, nie zaś Istotą. Nie ma tu żadnej relacji podmiotowo-przedmiotowej, żadnej dwoistości, żadnego rozziewu między tobą a Bogiem. Świadomość, że Bóg istnieje, to najbardziej naturalne zjawisko pod słońcem.  Zdumiewające i niezrozumiałe wydaje się nie tyle to, że człowiek zdolny jest uświadomić sobie istnienie Boga, ile właśnie fakt, że go sobie nie uświadamia…  Zjawa zamilkła. Obudziło mnie głośne chrząkniecie. Konduktor uprzejmie mnie zawiadomił, że za chwilę będziemy w Nałęczowie. Lekko zaspany zabrałem z przedziału plecak .. Po wyjściu z wagonu podszedł do mnie mężczyzna i zaprosił do taksówki. Po kilkunastu minutach jazdy stanęliśmy przed hotelem "Raj". Było już dobrze po 22.00 . W holu było pusto.  Pani w recepcji czekała na mnie. Zaprowadziła mnie do pokoju i uprzedziła, że kuchnia przygotowała specjalną kolację na przywitanie. Zapytana o opłaty, uśmiechnęła się i powiedziała, że wszystko już jest opłacone.  "Proszę u nas czuć się jak u siebie w domu" - zapewniła mnie.  Gdy wyszła, rozejrzałem się po saloniku. Na ścianach wisiały piękne, barwne fotografie, które często lubiłem oglądać w internecie. Zachciało mi się pić. Zajrzałem do barku.. i osłupiałem.Oprócz butelek z wodą stały tam  moje ulubione z przeszłości alkohole: wino "Patykiem pisane", które popijałem wraz z innymi na spływach kajakowych w okresie studiów i pracy na uczelni,  czysta wyborowa i whisky, którymi się często raczyłem uwalniając się od stresów podczas filmowych, kaskaderskich prac, koniak Martini, którym częstował mnie ksiądz proboszcz ze Studzienicznej . Kolekcje zamykała butelka z napisem: "Nałęczowska nalewka poziomkowa". Błysnęła mi myśl; To nie jest realny świat. To sen!  Wziąłem butelkę z poziomkową nalewką i pociągnąłem tęgi łyk. I po chwili byłem w Raju... Wiem, wiem... świat nie jest idealny i chociaż jest też złudzeniem, poznawanie go w każdym z jego wymiarów jest fascynującym wyzwaniem. Dręczyło mnie  jednak pytanie: Kto tak naprawdę reżyseruje ten mój sen? Często robię to sam bawiąc się w scenarzystę własnych snów, ale tym razem dzieło się inaczej.  Ktoś bawił się ze mną w ciuciubabkę...Muszę uważać.. bo często niedaleko Raju czai się Piekło... fotka kota z zasobów internetu  Przyroda jest łaską... .. a kobiety skarbem      Drzewa komunikują się między sobą i rozmawiają z leśnymi duszkami o poważnych sprawach tego świata. Drzewa istnieją na Ziemi 150 milionów lat dłużej niż ludzie i w istocie są one pierwszymi pionowymi istotami.  Mówiąc, że przyszliśmy na wypełniony łaską wszechświat, mówimy o pierworodnym błogosławieństwie, które zachodziło poprzez osiemnaście miliardów lat i którego rozwój trwa nadal w zdumiewającym akcie współtworzenia. Co roku drzewo tworzy absolutnie od początku dziewięćdziesiąt dziewięć procent swoich żywych części. Każdego dnia w lecie drzewo średnio wydziela tonę wody; a duże drzewo wiązu w jednym tylko sezonie rodzi sześć milionów liści nie ruszając się z miejsca.  Zamiast odnosić się do przyrody tak jak czynią to ludzie, jako do czegoś, co trzeba ujarzmić lub z czego czerpać zysk, potrzeba całkowicie nowego doń podejścia, które jest w istocie pierwotne: odnoszenia się jako podmiotu do podmiotu, a nie jako podmiotu do przedmiotu. To powinno być odniesienie pełne czci, bowiem cześć i zachwyt są najbardziej stosowną odpowiedzią na błogosławieństwo Stwórcy. Jest to podejście mistyczne, wejście w tajemnice Stworzenia. Według mitu stworzenia rdzennych ludów Australii, które są najstarszym plemieniem ludzkim na świecie, Stwórca wyśpiewał każde stworzenie do istnienia. Ta pieśń pierworodna powołująca do życia wszystkie istoty czyni więcej, aniżeli wymyślone przez religie pojęcia grzechu pierworodnego.  Uwierzmy i zacznijmy żyć prawdą, że wszyscy zostaliśmy prawdziwie wyśpiewani do istnienia przez łaskawego i mądrego Stwórcę, dla którego jesteśmy pierworodnym błogosławieństwem. A na Walentynki niech wyśpiewa nas (chłopców) Katie Melua If You Were A Sailboat https://www.youtube.com/watch?v=8hOwLap5Je8&lc=UghsvXQs1LVrRHgCoAEC    Gdybyś był żaglówką, popłynęłabym Tobą do brzegu Gdybyś był kowbojem, to mogłabym iść Twoim tropem Gdybyś był kawałkiem drewna, mogłabym przybić cię do podłogi Gdybyś był żaglówką, popłynęłabym Tobą do brzegu Gdybyś był rzeką, mogłabym Cię przepłynąć Gdybyś był domem, zamieszkałabym w Tobie do końca moich dni Gdybyś był kaznodzieją, zaczęłabym zmieniać moje drogi Czasem wierzę w przeznaczenie Choć możliwości jakie stwarzamy zawsze wydają się bliższe prawdy Ty zaryzykowałeś kochając mnie Ja zaryzykowałam kochając Cię Gdybym była w więzieniu, wiem że uwolniłbyś mnie Gdybym była telefonem, wiem że dzwoniłbyś mną przez cały dzień Gdybym cierpiała, wiem, że śpiewałbyś mi kojące piosenki Czasem wierzę w przeznaczenie Choć możliwości jakie stwarzamy zawsze wydają się bliższe prawdy Ty zaryzykowałeś kochając mnie Ja zaryzykowałam kochając Cię Gdybym była głodna, nakarmiłbyś mnie Gdybym była w ciemności, poprowadziłbyś mnie do światła Gdybym była książką, wiem, że czytałbyś mnie co wieczór Gdybyś był kowbojem, to mogłabym iść Twoim tropem Gdybyś był kawałkiem drewna, mogłabym przybić cię do podłogi Gdybyś był żaglówką, popłynęłabym Tobą do brzegu Koncert Katie https://www.youtube.com/watch?v=tK2z1G20_9U https://www.youtube.com/watch?v=5rXBNqVbC6g    Wypijmy za błędy... ... za błędy ... w Naturze Naszą Najwyższą Istotność (tą nieśmiertelną) oprócz ciała fizycznego, chronią przed negatywnymi wpływami zewnętrznymi (tu na Ziemi) jeszcze inne ciała: emocjonalne i mentalne. W obecnym stanie rozwoju ludzi duży problem stwarza ciało emocjonalne (astralne) jak i mentalne. Utożsamiając się z tymi ciałami często nieświadomie popełniamy poważne życiowe błędy.... Negatywne obrazy z naszej przeszłości, niezdrowe przekonania i destrukcyjne wspomnienia są wpisane w nasze ciała  i to one najczęściej są przyczyną chorób fizycznych i psychicznych.            Lodowy Cień    
życie jest przygodą dla odważnych albo niczym. Pod lodem Spojrzałem na archiwalną fotografię i wróciły mi wspomnienia. Byłem o włos od zagubienia w zupełnie mi nieznanych światach. Uratowała mnie intuicja  - wielki dar nie mieszczący się w procedurach, intelekcie a nawet doświadczeniu. To musiał być podszept .... anioła Było to wiele lat temu kiedy nurkowanie swobodne było w powijakach a nam – bardzo młodym ludziom – przyświecała dewiza: "życie jest przygodą dla odważnych albo niczym". Stasio – przyjaciel - poprosił mnie o pomoc w zimowych badaniach dna Zatoki Puckiej. Pojechaliśmy do Kuźnicy wyposażeni w sprzęt nurkowy. Zabraliśmy tez sanki, narty, namiot, sprzęt biwakowy i rzecz jasna specjalne siekiery do rąbania lodu. Po kilku dniach nabraliśmy wprawy w wybijaniu przerębli, a pod wodą w rozróżnianiu 5 roślinek potrzebnych do badań. Celem badań były robaczki żyjące na tych roślinkach. By robaczki nie uciekły przy wyrywaniu roślinek, na każdą z nich trzeba było naciągnąć torebkę plastikową i związać ją jak najszybciej gumką recepturką. Była to iście – zegarmistrzowska robota wymagającą koncentracji i spokoju. Byłem już pod wodą około półgodziny. Po wielu próbach udało mi się w końcu zebrać komplet roślinek łącznie z robaczkami. Zacząłem szukać liny asekuracyjnej, którą byłem przewiązany w pasie. Chciałem dać sygnał, że wracam na powierzchnię. Liny nie znalazłem. W pierwszej chwili pomyślałem, że zaplatała się gdzieś na moich plecach o aparat. Zrobiłem pierwszy błąd: szybko popłynąłem by linę naprężyć i dać w ten sposób sygnał asekurującemu koledze. Zadyszałem się tylko – liny zdecydowanie nie było. Dotarło do mojej świadomości – jestem na dziesięciu metrach głębokości,  mam nad sobą warstwę lodu, nie mam pojęcia gdzie znajduje się wybity przerębel, do najbliższego brzegu zatoki jest co najmniej kilometr, powietrza mam na kilkanaście minut. Uspokoiłem oddech i popłynąłem do góry pod lód. Zrobiłem drugi błąd: wyjąłem nurkowy nóż i zacząłem odłupywać lód. Była to beznadziejna praca – lód był półmetrowej grubości. Zrezygnowany opadłem na dno. Nie chce tak umrzeć – pomyślałem. Rozejrzałem się i znalazłem upuszczone torebki z roślinkami. Zacząłem płynąć po dnie , po śladach pozostawionych przy wyrywaniu roślinek. Ślady się skończyły. Nie widać było w górze światła z przerębla. Zdałem sobie sprawę, że za chwilę skończy mi się powietrze i „usnę”. Leżąc na dnie, na plecach, wpatrywałem się w światło sączące się przez warstwę lodu. Przymknąłem oczy i napłynęły do mnie obrazy: rozpacz rodziców, żony, smutek przyjaciół. Zacząłem się modlić prosząc o ratunek ... o cud powrotu do bliskich. Gdy otworzyłem oczy zauważyłem nade mną przesuwający się jakiś „cień”. Popłynąłem za nim. Po chwili odnalazłem asekuracyjną linę leżącą na dnie. Z góry oświetlał ją strumień światła padający z przerębla. Na drugim końcu liny uśmiechał się Staszek  – zostawił linę na dnie. Czekał i siwiał.... Wieczór był nasz... rankiem bolały nas głowy. Tańczyłem -  taniec w płetwach na śniegu wśród gwiazd.. to życie.    Zaczęło się kiedy leżałem chory z dużą gorączką. Mój pokoik od pokoju rodziców oddzielał korytarz. Nocami przychodziła do mnie „szara” istota. Po jej odejściu spokojnie zasypiałem. Wizyty te kojarzyłem z mamą. Szara istota pokazywała mi się też w zupełnie innych okolicznościach _ często w kościele.  Widziałem cień wielokrotnie - zawsze w sytuacjach podwyższonej emocji lub podczas modlitwy. Może tam pod lodem to była ... Ona   Lao Tzu i... ... TAO MOCY. KSIĘGA NIEPRZEMIJAJĄCEJ MĄDROŚCI Patrzę na kota, który leży z kompletnie rozluźnionymi mięśniami - w bezruchu. Odpoczywa a jego ciało regeneruje się. Procesy/programy odnowy przebiegają nieświadomie i bez zakłóceń. Gdy nasze ciało rozluźnimy, procesy/programy odnowy zakłóca chaos myśli. Dlatego tak jest ważne dla zdrowia i dla rozwoju  umieć utrzymać umysł w bezruchu... wtedy gdy odpoczywamy. W codziennym życiu staje się on wtedy bardziej użyteczny... O świcie z Tao   Lao Tzu wierzył, że nieustająca świadomość schematów obowiązujących w naturze prowadzi do ukształtowania podobnych schematów ludzkich zachowań. Tak jak w naturze wiosna następuje po zimie, w społeczeństwie okres rozwoju następuje po latach represji; tak jak nadmierna grawitacja wywołuje zapaść gwiazdy, zbyt duża zachłanność niszczy idee. Podobnie jak cała materia i energia we wszechświecie, konstrukcje emocjonalne i intelektualne, które tworzymy, ulegają ciągłym przeobrażeniom pod wpływem zewnętrznych sił.  Większość posiadanej mocy marnujemy na podtrzymywanie własnych przekonań, bronienie ich i przekonywanie innych do ich przyjęcia. Kiedy zrozumiemy, jak wielkim szaleństwem jest takie postępowanie, zyskamy moc wykorzystywania ewolucji natury do własnych celów - moc akceptowania, przyjmowania i wspierania zmian w miejscu i czasie, w którym chcą nastąpić. Współpraca z siłami natury sprawia, że stajemy się ich częścią. Zaczynamy podejmować mądre decyzje, odwołujące się do dynamicznej, ewoluującej rzeczywistości, a nie do naszych życzeń i głęboko zakorzenionych przekonań. Możemy dostrzegać rzeczy, których nie widzą inni, ponieważ kontemplacja wszechświata wyostrza nasze zmysły. Rozwijamy wyobraźnię i dzięki jej mocy możemy uczestniczyć w kreowaniu przyszłości. Lao Tzu wierzył, że kiedy ludzie nie mają poczucia mocy, stają się rozgoryczeni i nieskorzy do współpracy. Osoby, które nie odczuwają osobistej mocy, czują strach. Obawiają się nieznanego, ponieważ nie identyfikują się ze światem zewnętrznym, co wpływa bardzo niekorzystnie na ich stan psychiczny i sprawia, że stają się niebezpieczni dla społeczeństwa. Tyrani nie czują mocy, lecz frustrację i bezsilność. Mają siłę, lecz jest ona formą agresji, a nie władzy. Kiedy się bliżej przyjrzeć, staje się jasne, że osoby dominujące nad innymi są w istocie niewolnikami niepewności, którzy wolno, lecz nieubłaganie szkodzą sobie własnymi działaniami. Winą za większość problemów świata Lao Tzu obarczał ludzi pozbawionych poczucia mocy i niezależności. Osoby obdarzone mocą nigdy nie okazują swej siły, ale inni ludzie mimo to są im posłuszni, ponieważ sprawiają wrażenie wiedzących. Promieniują wiedzą, lecz jest to wiedza intuicyjna, wynikająca z bezpośredniego zrozumienia i doświadczania natury. Takie osoby są pełne współczucia i wielkoduszne, ponieważ instynktownie zdają sobie sprawę z istnienia mocy, która przepływa przez nie tylko wtedy, gdy przekazują ją innym. Im więcej energii, inspiracji i informacji przekazują, tym więcej ich otrzymują. Prawdziwa moc to zdolność wpływania na świat i zmieniania go w trakcie prostego, mądrego i bogatego w doświadczenia życia. Osoby obdarzone mocą wpływają na innych ludzi przykładem i postawami. W grupach zaznaczają swą obecność intelektualnym oddziaływaniem na umysły współtowarzyszy. Zdolność intelektualnego oddziaływania rozwija się w efekcie rozszerzonej świadomości, wykraczającej daleko poza własną jaźń. Osoby potrafiące się identyfikować z ewolucją rzeczywistości zyskują znaczenie i moc, ponieważ siła ich świadomości aktywnie definiuje otaczający je wszechświat.  W życiu osób zdobywających moc zachodzą dwie poważne zmiany: wzrost intelektualnej niezależności oraz potrzeba prostoty. Sposób rozumienia wszechświata nie powinien być  oparty na wierze, lecz na doświadczeniu. Ludzki umysł ewoluuje, podczas gdy wszystkie systemy społeczne są zaledwie chwilowymi eksperymentami. Opieranie się na systemach rozumienia tworzonych lub interpretowanych przez innych ludzi tłumi instynkty i nie pozwala pielęgnować i rozwijać własnego umysłu. Moc nie nawiedza osób, które pozwalają, by doktryny i dogmaty stanęły między nimi a bezpośrednią, osobistą wiedzą na temat wszechświata.  Prostota działań, przekonań i własnego otoczenia zbliża człowieka do prawdy o rzeczywistości. Osób praktykujących prostotę nie da się wykorzystać, ponieważ zawsze mają wszystko, czego potrzebują. Nie można ich okłamać, ponieważ kłamstwo tylko odkrywa przed nimi inny aspekt rzeczywistości. Urok prostoty jest tak naprawdę urokiem wolności - najwyższym wyrazem osobistej mocy. Nauczono nas myśleć o wolności jako o czymś, co się posiada, lecz w rzeczywistości to brak rzeczy jest źródłem wolności i nadaje znaczenie życiu. Rezygnacja z rzeczy - z niepotrzebnych pragnień i zbytecznych dóbr - oznacza prawdziwe ich posiadanie. Lao Tzu wierzył, że w życiu jednostki zawiera się cały wszechświat, ale gdy człowiek jest ogarnięty obsesjami dotyczącymi poszczególnych elementów życia, jego horyzonty się zawężają, a on sam traci głębię i koncentrację na sprawach ważnych. Obsesje i pragnienia są źródłem kryzysu umysłu. Kiedy człowiek pozbywa się pragnień, rodzi się poczucie wolności, bezpieczeństwa, niezależności i mocy. Księga Tao i Te sama dobiera sobie czytelników. Zdaje się przyciągać osoby stojące na progu ewolucyjnego rozwoju umysłu. Zawarta w niej filozofia może wywołać przełom w psychice człowieka - zmianę postaw (ponieważ skłania do przemyślenia naszych relacji z wszechświatem) oraz zmianę osobistych celów (ponieważ nasze pragnienia zaczynają wyrastać z poczucia prostoty, a my sami pozbywamy się emocjonalnych złudzeń). Ci, którzy usłyszą głos Lao Tzu, będą w stanie przezwyciężyć stereotypy i wykorzystać moc płynącą z ich osobistej wolności do kształtowania przyszłości. Księga Tao i Te ma wiele warstw. Pod tą, którą właśnie zrozumieliśmy, kryje się następna. Im bardziej się w nią zagłębiamy, tym większą zyskujemy moc. Im większy zyskujemy potencjał kształtowania świata, tym mocniejsze i celniejsze stają się nasze spostrzeżenia.  Filozofia, którą Lao Tzu zostawił nam w spadku, jest w istocie eksperymentem podejmowanym przez ludzi, kiedy są gotowi wejść w następną fazę ludzkiego rozwoju - w fazę stawania się w pełni świadomymi istotami, świadomie kierującymi swoim przeznaczeniem i losami otaczającego ich świata. W swej ostatecznej wizji Lao Tzu zawarł przekonanie, że gdyby każdy z nas zdał sobie sprawę z mocy naszej ewolucji i zyskał nad nią kontrolę, w sposób nieuchronny zjednoczylibyśmy się i stali kolektywnym, obdarzonym współczuciem i w pełni świadomym organizmem społecznym i kosmicznym... Fragmenty z TAO MOCY. KSIĘGA NIEPRZEMIJAJĄCEJ MĄDROŚCI Autor: R.L. Wing Tłumaczenie: Michał Lipa  Spotkać artystów... ... słuchać, patrzeć, dotykać... to szczęście   Gdy nie mogę zasnąć pomagają mi życzenia , które wysyłam w świat i ten bliższy i ten dalszy (mieszkanie , dom, miasto, kraj, kontynent... świat, wszechświat): Niech wszystkie istoty będą szczęśliwe, Niech żyją w spokoju, radości, w dobrobycie i w zdrowiu. Niech wszystkie istoty nie cierpią, pomagają sobie nawzajem i żyją w miłości. Niech miłująca dobroć dotrze do każdej istoty na całym świecie. Nie udało mi się tym razem zasnąć i może w nagrodę za miłe słowa, w internecie, odnalazłem pewną artystkę - Natalie: Niezwykłą.... artystkę. https://www.youtube.com/watch?v=s3PGNnG1OGw https://www.youtube.com/watch?v=wZ8h3qPM_04   https://www.youtube.com/watch?v=WkamfiP4RUU O miłości kilka słów: Czyż miłość ma coś wspólnego z inteligencją lub głupotą? Czy jest to świetlany ideał, owo "niedosięgalne", które się daje zdobyć tylko pod pewnymi warunkami? A my nie mamy czasu aby je wypełniać. Wiele mówimy i piszemy o pięknie, malujemy je i staramy się wyrażać w muzyce, w tańcu, jakże często prawimy o nim kazania; a przecie sami sobą nie tworzymy piękna, i nie znamy miłości. Znamy tylko słowa. Być otwartym i bezbronnym - to wrażliwość; a dawać i jednocześnie coś zatrzymywać - to twardość i niewrażliwość. Człowiek bezbronny jest niepewny jutra, a więc od tego jutra wolny; w tym co jest otwarte mieści się niezmiernie wiele; jest ono w stanie wyjść na spotkanie nieznanego. Proste, bezbronne, otwarte, jest też i piękne; a zamykające się w sobie jest tępe, niewrażliwe, ociężałe. Ociężałość i głupota zarówno jak i spryt, to formy samoobrony. Otwieramy jedno okno, a inne trzymamy zamknięte, gdyż chcemy by świeży wiatr wlatywał tylko poprzez okno, które myśmy świadomie wybrali. Nigdy nie wychodzimy sami w szeroką, otwartą przestrzeń; nie otwieramy też nigdy na oścież wszystkich okien i drzwi. Aby moc dawać musi istnieć niewyczerpane, bezdenne źródło. Gdy dając, zatrzymujemy chociaż trochę dla siebie, motywem jest zawsze strach że się to skończy, że się wyczerpie i nic w nas nie pozostanie. Ale tylko gdy coś istotnie się kończy, może wychylić się bezdenne i niewyczerpalne. Ale w dawaniu naszym zwykle nic się nie kończy; dajemy z dużej zawartości, czy też z małej, ale i ta duża i ta mała jest ograniczona, jest dymem, jest dawaniem ale i braniem - więc wymianą.  Czy jest możliwe poznać w sobie ten płomień miłości? Czy też jest on dostępny tylko nielicznym? Nie jest ważne czy jest on dla wszystkich, czy dla niewielu; jeśli się będziemy nad tym zastanawiać zaplączemy się dalej w ułudę. . Wszystko ma swój początek, ma też swój koniec, prędko wyczerpuje się i niszczeje. Gdy serce jest czyste, wolne od wpływu intelektu, a umysł wolny od myśli, wówczas jawi się miłość. Tylko to, co jest puste, bez zawartości nijakiej, jest niewymierne i niewyczerpalne. Spotkać  artystów, słuchać, patrzeć, dotykać... to szczęście https://www.youtube.com/watch?v=lp-EO5I60KA Zmysły w odwrocie   .Nowoczesny świat radykalnie nie nadąża za środowiskiem naturalnym, w którym rozwijał się nasz organizm. Zdaniem trzech ekspertów, którzy zabrali głos, wypowiadając się na temat wniosków swoich badań podczas corocznego spotkania American Association for the Advancement of Science w Bostonie, w Stanach Zjednoczonych, to nowoczesny świat powoduje, że stajemy się krótkowzroczni, otyli i popadamy w depresję. Spędzanie mnóstwa czasu we wnętrzach, w świetle elektrycznym i wlepianie wzroku w monitory komputerów sprzyja powstawaniu epidemii krótkowzroczności. W Singapurze 82% młodych osób jest krótkowidzami. Na całym świecie statystyki rosną, jak podkreśla prof. Amandy Melin z Uniwersytetu w Calgary. Naczelne mają naturalne upodobanie do słodkiego smaku, co wywodzi się z potrzeby zjadania dojrzałych owoców. Ten impuls u człowieka został wykorzystany przez producentów żywności, którzy nieustannie wystawiają konsumentów na słodkie pokusy. W takim stopniu, że dziś stajemy wobec epidemii otyłości, zdaniem prof. Paula Breslin z Uniwersytetu Rutgersa. Najpierw dotknęła ona Stany Zjednoczone i Europę, a teraz dewastuje kraje afrykańskie, arabskie, południowoamerykańskie i azjatyckie. I wreszcie, również nasze powonienie uległo destrukcji, na skutek zanieczyszczenia powietrza, wywołując tym wiele zgubnych skutków, m.in. powszechność depresji i stanów lękowych – zdaniem prof. Kary Hoover z Uniwersytetu na Alasce. Nie szanujesz potrzeb swoich oczu Ludzkie oczy w trakcie ewolucji osiągnęły zdolność dostosowywania się do zmiany natężenia światła, od nocnych ciemności aż po blask słońca w zenicie, aby móc obserwować owady lub mikroskopijne rośliny, ale także śledzić horyzont czy wyszukiwać wielkich rozmiarów przedmioty w swoim otoczeniu. Te nieustanne ćwiczenia i wyzwania dla oczu są szczególnie ważne u dzieci. Od tego zależy prawidłowy rozwój gałki ocznej i otaczających ją mięśni. „Musimy spędzać więcej czasu na zewnątrz, by umożliwić naszym gałkom ocznym prawidłowy wzrost i uzyskanie właściwych proporcji, aby obrazy dobrze odbijały się na naszej siatkówce”, tłumaczyła prof. Amanda Melin. Epidemia krótkowzroczności, która ogarnęła dziś z całą mocą kraje azjatyckie (w której królują smartfony) przejdzie także i na inne cywilizacje idące tą samą ścieżką, a zatem i naszą. To stanowi wydatki i znaczne utrudnienia na całe życie. Oddajmy naszym dzieciom przysługę, każąc im się bawić na zewnątrz, aby rozwijały swoje oczy i nie mogły ich niszczyć, wpatrując się długo w ekrany. Upodobanie do cukru: atut, który przerodził się w kalectwo W naszym upodobaniu do cukru podobni jesteśmy do upodobań wielkich małp żyjących w lasach i żywiących się głównie słodkimi i kwaśnymi owocami. Smak ten pozwala zidentyfikować najbardziej odżywcze i najbogatsze w witaminy owoce. W dżungli równikowej nie ma pór roku. Owoce dojrzewają w tempie właściwym dla każdego gatunku drzew. Zwierzęta wspinają się na drzewa i zjadają wszystkie znalezione na nim owoce, gromadząc w ten sposób całe kilogramy, dzięki smakowi znajdując owoce dojrzałe, a więc odżywcze. Następnie małpy wracają na ziemię, gdzie wyjadają owady i liście, już nie tak słodkie – i dzięki temu tracą na wadze. Ale dla ludzi w nowoczesnym świecie słodycze są dostępne przez cały rok, wszędzie, w tym nawet w automatycznych dystrybutorach na peronach dworców. „Wspinamy się na to drzewo stworzone przez naszą cywilizację i napychamy się słodyczami. Ale drzewo nigdy się nie wyczerpuje i nigdy nie schodzimy na ziemię. Ładujemy w siebie cukier bez końca i tak stajemy się otyli” „Małpa w nas popycha nas do wspięcia się na drzewo, gdzie są tak smaczne owoce – zarazem słodkie i kwaśne. Ale musimy pamiętać, że potrzebujemy regularnie zmuszać się do zejścia z drzewa”. Znaczenie systematycznego postu, jak niegdyś robili to wszyscy w okresach postu religijnego (w krajach chrześcijańskich Wielki Post i Adwent, a także każdy piątek), wraca na pierwsze miejsce m.in. dzięki pracom Thierry’ego de Lestrade’a. Ale my sami musimy się zmuszać do tego, by ograniczać wszelki dodatkowy cukier znajdujący się codziennie na naszych talerzach, w tym również cukier ukryty w produktach o wysokiej zawartości węglowodanów, które wydają się pozbawione słodkiego smaku: w pieczywie, makaronach, ziemniakach, produktach zbożowych. Co nam zostało z węchu? Również nasz zmysł powonienia ulegał ewolucji, by pomóc nam poruszać się w środowisku pełnym zapachów. Konieczne było znajdowanie ofiary, rozpoznawanie roślin, gatunków gleby czy miejsc (np. zapach wilgoci oznaczał bliski strumień lub jaskinię), ale także rozpoznawanie strachu lub niepokoju u swoich pobratymców. Dziś jedynymi zapachami, które jeszcze dobrze wyczuwamy, są perfumy, często syntetyczne, oraz silne zapachy kulinarne. W wielkich miastach staramy się nie czuć złych zapachów. Naszemu powonieniu zdecydowanie zagraża zanieczyszczenie powietrza. Zaburzenia węchu znacznie podwyższają ryzyko rozpoznania zaburzeń psychicznych, jak np. depresji i stanów lękowych. Pogorszenie węchu jest pierwszym przepowiadającym objawem choroby Alzheimera. Ono także wywołuje problemy psychiczne, gdyż deficyty w zakresie węchu i smaku popychają nas do nadmiernego jedzenia, ponieważ czerpiemy z niego o wiele mniej przyjemności. Zachęcam Cię, byś rozwijał swój zmysłu powonienia, szczególnie poprzez przebywanie na świeżym powietrzu oraz koncentrowanie się na tym, co czujesz wokół. Istnieją ciekawe zestawy olejków aromatycznych wspomagające rozpoznawanie zapachów różnych odmian roślin aromatycznych, np. tymianku: cytrynowego, pomarańczowego, sosnowego, kminkowego, morskiego… Czy wiedziałeś, że odmian tych jest czterdzieści? Czy umiałbyś rozpoznać choć kilka z nich? To jest ćwiczenie, które wykonuje się na kursach enologii – nauki o winach, na których uczy się między innymi rozpoznawania obecnych w winie aromatów. Twój organizm posiada zdolności, których już nie wykorzystujesz. Szkoda, tym bardziej, że nie jest to zdrowe. To także sprawia, że życie staje się bardziej mdłe, mniej bogate i bardziej smutne – przez to, że widzisz gorzej lub czujesz się gorzej albo masz ciało okaleczone przez nadmiar niezdrowych tłuszczów.   fragmenty z Jean-Marc Dupuis   Jedz tak jak oddychasz Głodówka jest bezużyteczna, jeżeli nie zostaje podjęta w duchu umiarkowania i poszanowania dla organizmu   Jedz tak jak oddychasz  Loreau Pość, by: • stracić na wadze (to najszybszy sposób), • czuć się lepiej fizycznie i psychicznie, • wyglądać i czuć się młodziej, • pozwolić odpocząć organizmowi, • poprawić trawienie, • mieć jaśniejsze oczy, • mieć piękniejszą cerę,  • mieć świeży oddech, • myśleć sprawniej, • nabrać lepszych nawyków żywieniowych, • mieć większą kontrolę nad sobą, • spowolnić proces starzenia, • unormować poziom cholesterolu, • zapobiegać bezsenności i napięciu nerwowemu, • żyć intensywniej, • nauczyć swój organizm nie jeść więcej, niż potrzebuje. Gdybyśmy żyli w Raju, potrzebne do życia jedzenie byłoby w powietrzu, którym byśmy oddychali. Jedzenie byłoby tożsame z oddychaniem. Można łatwo sobie to wyobrazić. Pyłki wszelkich rajskich roślin -  unosiłyby się w powietrzu. Oddech i Słońce dawałyby nam wystarczającą energię!! Żyć nie umierać! Bardzo daleko odeszliśmy od takiej "wizji" - Raju na Ziemi. Może tak odżywiali się Adam i Ewa? Kto to wie? No cóż, zostało nam co pewien  czas oczyszczać organizm z trucizn, które nam funduje nasza cywilizacja i marzyć... i marzyć o zdrowym jedzeniu i o utraconym Raju. Adept postu Poznałam Amerykanina mającego sześćdziesiąt lat, który przemierza trzy kilometry dziennie i którego ulubioną radą jest: „Mniej znaczy więcej". Zachowuje on post jeden lub dwa dni w tygodniu. Siedem dni na początku każdej pory roku pozostaje na diecie sokowej. W tym czasie przez cały dzień sączy sok przygotowany z sześciu pomarańczy, trzech grejpfrutów, dwóch cytryn i wody mineralnej w ilości równej ilości soku z owoców.   Gdy w XIX wieku chory szedł do lekarza, ten zalecał mu na początek lewatywę. Długo wyśmiewano ten rodzaj praktyk, ale znów stały się one modne. Mają nowe formy, lecz ich założenia są identyczne. Lewatywę wykonuje się przede wszystkim w celach profilaktycznych lub kosmetycznych (utrata wagi, poprawa wyglądu skóry). Nie lekceważ zaparć. Ich wynikiem jest zatrucie krwi, mogą one być też przyczyną poważnych chorób. W jelicie grubym mnożą się bakterie gnilne, pojawiają się polipy, czasem rak. Zaparcia są często chroniczne podczas podróży lub gdy w naszym życiu zachodzą zmiany. Złość, stres, niepokój także przeszkadzają w dobrym funkcjonowaniu jelit. Mózg wysyła sygnał, który blokuje pracę wnętrzności. Źle funkcjonujące jelita podlegają deformacji, są zablokowane, ich ściany oblepiają masy kałowe, co powoduje bóle głowy, obrzęki nóg, cellulit, hemoroidy itp. By uregulować trawienie, staraj się zjadać co najmniej trzydzieści gramów błonnika dziennie. Bogate jego źródła to chleb razowy, nie łuskany ryż, fasola, algi, agar (można go kupić w sklepie z żywnością naturalną), bataty, śliwki suszone, jarzyny i owoce. Jeżeli jesz zbyt dużo lub tłusto, błonnik nie zadziała. Cukier, alkohol, biała mąka, mięso, dodatki chemiczne utrudniają trawienie, powodują procesy gnilne w jelitach. To nie żołądek trawi pokarm, robią to jelita. Ale żołądek nie może być wypychany kawałkami potraw. Żuj każdy kęs tak, by idealnie go rozdrobnić i wymieszać ze śliną. Wieczorem jedz lżejsze posiłki, by ulżyć wątrobie. Noc jest czasem usuwania tego, co zbędna i oczyszczania organizmu. Cudownym produktem neutralizującym zakwaszenie ciała jest cytryna. Przez dwadzieścia jeden dni pij od rana do wieczora wodę z sokiem z cytryny. Pierwszego dnia z jednej cytryny, drugiego z dwóch, trzeciego z trzech i tak dalej, aż do jedenastego dnia ( z jedenastu cytryn!). Następnie zmniejszaj liczbę owoców o jeden dziennie, aż dojdziesz do jednego. Może się wydawać, że wypicie takiej ilości soku jest przesadą ile jeżeli pijesz go w niewielkich dawkach kilka razy A ciągu dnia, terapia nie jest nieprzyjemna, a jej efekty są niezwykłe, zwłaszcza u ludzi cierpiących na cukrzycę. Możesz się o tym przekonać, sprawdzając papierkiem lakmusowym pH swojego moczu. Pamiętaj także, że produkty zbożowe, spożywane w zbyt dużych ilościach, nawet jeżeli są zrobione z pełnej i znakomitej jakości mąki, zakwaszają organizm. Zasadowa jest jedynie większość warzyw i owoców. W przypadku zaparć i ogólnego zmęczenia unikaj spożywania zbyt dużej ilości jajek, skorupiaków, przypraw i alkoholu. Są to produkty działające na twój organizm zakwaszające, osłabiające układ odpornościowy. Długa tradycja postu Post jest praktykowany od pradawnych czasów z powodów zarówno dietetycznych, jak i duchowych. W wielu krajach do dziś ma charakter rytualny. Nie pozbawia organizmu niczego, co jest istotne dla zdrowia. Nie kosztuje ani grosza. Poszczą nawet zwierzęta. Po odbyciu postu organizm potrzebuje mniej pożywienia i zadowala się małymi porcjami. Czujesz, że masz kości i że krąży w tobie energia. Pracujesz z większym entuzjazmem, a problemy wydają ci się mniej poważne. Masz wrażenie, że ciało i umysł przestają ciągle czegoś chcieć, domagać się, pragnąć, zazdrościć, pożądać... Znikają wszystkie negatywne uczucia. Post pomaga wrócić do bardziej zrównoważonego odżywiania. Umysł nie jest już przegrzany. Możemy żyć, zjadając jedną trzecią tego, co zjadaliśmy dotychczas. Psychiczne przygotowania do postu Krótkie, następujące po sobie głodówki są łatwiejsze pod względem psychicznym i fizycznym niż te trwające kilka tygodni, wymagające pewnego przyzwyczajenia. Poszczenie jest praktyką, w której należy się doskonalić. Zacznij od powstrzymywania się od przyjmowania pokarmu przez pół dnia, następnie przez jedną dobę, później przez dwie - w czasie spokojnego weekendu lub wakacji. Jeżeli chcesz podjąć dłuższy post (maksimum dwadzieścia dni), nie rób tego bez zasięgnięcia rady dietetyka lub specjalisty w dziedzinie żywienia. Jednodniowy post raz w tygodniu lub dwudniowy raz w miesiącu powinny stanowić część naszej higieny żywienia. Post wymaga determinacji i wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny. Toksyny, których źródłem są pożywienie, alkohol, papierosy, stres, mogą dzięki niemu zostać usunięte z komórek. Zanim rozpoczniesz post, wiedz, że gorzej go przerwać, niż nigdy nie zacząć. Żołądek się kurczy i wydziela mniej soków trawiennych, jeżeli zatem zaczniesz jeść, nie przygotowując się do tego, problemy gwarantowane. W okresie, gdy nie przyjmujesz pokarmów, pij, przebywaj na powietrzu, ćwicz i unikaj problemów. Przegotuj swój post niczym rytuał. Wyobrażaj sobie radość i korzyści, które ci przyniesie. Nie da on pozytywnych wyników, jeżeli się do niego zmuszasz i podejmujesz go tylko dlatego, by stracić na wadze. Przypomnij sobie, że przede wszystkim daje on energię, oczyszcza organizm i poprawia nastrój. Jak już powiedziałam, do postu trzeba się przygotować psychicznie. Na początku spróbuj nic nie jeść podczas weekendu trzy, cztery razy w roku i przeprowadź sprzątanie swojego organizmu. Głodówka jest bezużyteczna, jeżeli nie zostaje podjęta w duchu umiarkowania i poszanowania dla organizmu . Jej powodzenie zależy głównie od twojego stanu ducha w chwili, gdy ją zaczynasz. Podczas postu pij dużo wody mineralnej. Pomaga ona w wydalaniu toksyn pochodzących ze spalania tkanki tłuszczowej. Kup sobie ładny kubek i zamów dwie zgrzewki wody gazowanej. Apetyt stopniowo zniknie. Gdybyś piła na przykład sok owocowy, żołądek byłby stymulowany i ciągle domagałby się pożywienia. Zwykle podniebienie jest cały czas łaskotane przez jakieś pokarmy — smakuje jeszcze ostatni posiłek lub już oczekuje następnego. Gdy niczego nie jesz, pamięć sensoryczna znika, a post staje się przyjemnością. Ale tylko wtedy, jeśli jest całkowity. Organizm zaczyna wówczas korzystać z rezerw i eliminować to, czego ma zbyt dużo. Przerwa w spożywaniu pokarmów pomaga mu spalić nadmiar tłuszczu i wydalać trucizny. Głodówka odtruwa organizm. Jako pierwsze rozkładane są toksyny i chore tkanki. Oszczędność energii, która nie musi być zużywana na trawienie, wspomaga proces oczyszczania i usuwania szkodliwych substancji z najodleglejszych komórek. Powoli tworzą się nowe tkanki i zaczyna się proces oczyszczania. W czasie postu ciało karmi się samym sobą, równocześnie spalając to, co szkodliwe. Przyczynia się więc on znacząco do utrzymania zdrowia i w dużym stopniu leczy zapalenie stawów, reumatyzm, zapalenie okrężnicy, egzemy i wiele innych chorób. W Indiach lekarze zaczynają terapię chorób nowotworowych od zalecenia głodówki. Hipokrates już dawno temu nauczał, że pożywiając się, karmimy swoje choroby. W trakcie postu i po jego zakończeniu Zacznij od zażycia roślinnego środka przeczyszczającego (nie powoduje niebezpieczeństwa uzależnienia). To pomoże ci doświadczyć pierwszych skutków twojego oczyszczenia. Następnie około południa, jeżeli będziesz odczuwać niewielkie osłabienie, weź zimny prysznic i wymasuj ciało. Przypomnij sobie, że żyjesz teraz dzięki spalaniu swojego tłuszczu. Maszeruj trzy godziny dziennie. Będziesz zaskoczona, gdy poczujesz energię, zyskaną dzięki temu, że pozwalasz swojemu żołądkowi odpocząć. Niektórzy mogą myśleć: „Pusty żołądek i siła, by maszerować trzy godziny dzienni. Akurat!". Ależ tak! Jeżeli na początku jest ci trudno, przypomnij sobie swoją obietnicę: „Iść do przodu małymi krokami". Zacznij od kwadransa pierwszego dnia. Pół godziny następnego, godzina - kolejnego. Te małe zwycięstwa nad samą sobą dają ci ufność i wiarę, pozwalają w przyszłości toczyć kolejne bitwy. Nie wybiegaj myślą zbyt daleko, samo wspomnienie jedzenia może wywołać głód. Staraj się więc myśleć o czymś innym. Wyobrażaj sobie przyjemność wynikającą z noszenia bardziej dopasowanych strojów, ze zdobycia większej kontroli nad sobą, z płynniejszego poruszania się, ze zniknięcia drobnych dolegliwości. Stymuluj zmysły oraz intelekt na wszelkie możliwe sposoby: czytaj, medytuj, słuchaj muzyki... Nie spędzaj czasu w łóżku. Im bardziej będziesz zajęta, tym lepiej. Okres po zakończeniu postu jest równie ważny jak sam post. Nie wracaj do dawnych nawyków żywieniowych, zwłaszcza gwałtownie. Przez pierwszy dzień po zaprzestaniu głodówki pij sok owocowy rozcieńczony wodą, a dopiero wieczorem sok bez wody. Drugiego dnia jedz owoce, a wieczorem jogurt i sałatę. W końcu trzeciego dnia wprowadź małe ilości produktów zbożowych, na przykład jedna kromka chleba razowego w południe, następna wieczorem - z sałatą lub zupą. Żuj jak najdłużej i jedz wolno. Podczas pierwszych posiłków wystarczy kilka kęsów. Do zwykłego pożywienia możesz wrócić około czwartego dnia." Fragmenty "Sztuka prostoty" Dominique Loreau    Jak skutecznie medytować? Umysł w bezruchu.    Emocje, myśli, ciało są NIE TYLKO NASZE. One żyja też swoim niezależnym od nas życiem. Zrozumienie tego to klucz do "dobrej i skutecznej" medytacji i odpowiedz na pytanie: Kim jestem? Medytacja ma na celu wyciszenie umysłu. Proszę, zrób takie proste doświadczenie: Trzymaj w ręku szklankę z sokiem. Próbuj nie poruszać soku w filiżance. Koncentruj się jak potrafisz najlepiej, bądź uważny. Doświadczyłem tego, próbując to zrobić od wielu lat, lecz sok w filiżance nigdy nie spoczywał w bezruchu. Wiele osób medytujących po prostu stara się, coraz mocniej i mocniej uspokoić chaos myśli. Jedyne czego doświadczają to frustracja, i nie są w stanie odnieść korzyści z medytacji. Nie można uspokoić umysłu przez usilne "trzymanie go" w ryzach siłą woli . Tak jak nie można ustabilizować soku w filiżance. Jednak stnieje sposób aby utrzymać sok w filiżance w kompletnym bezruchu. To proste! Trzeba odstawić filiżankę z sokiem na stół, podłogę etc. Wtedy sok będzie przez chwilę poruszał się nieco mocniej, ale gdy tam postoi, stanie się całkiem spokojny – sam z siebie. W ten sam sposób nasz umysł potrafi stać się zupełnie uspokojony. Przestajemy go trzymać, przestajemy próbować unieruchamiać, odpuszczamy, nie przywiązujemy się, przestajemy ingerować, a kiedy go tak zostawimy, zaczyna stawać się coraz bardziej spokojny, aż w końcu staje się całkowicie nieporuszony. Taka jest jego natura – bycie w pełni stabilnym. Gdy go trzymamy, chwytamy, przywiązujemy się do niego – wtedy jest on poruszony i mamy do czynienia z chaosem myśli. To tylko porównanie...z filiżanką. Niestety najczęściej nie potrafimy "niczego" odkładać – chwytamy, przywiązujemy się i próbujemy działać. Czasami – zgodnie z tym porównaniem – niektórzy medytujący rozumieją, że powinni odpuszczać, aby nastąpiło uspokojenie. Więc odkładają... na minutę, ale po chwili znów, pytają siebie: „czy już się uspokoiło?” „czy już się ustabilizowało?” „kiedy będzie nieporuszone?” Cały czas przeszkadzają procesowi dziać się. Gdy intencją jest odpuszczenie, trzeba faktycznie odpuścić, całkowicie, na długi czas, aby umysł rzeczywiście mógł się zatrzymać i trwać w bezruchu. I to jest medytacja... umysł w bezruchu.        Gdy jakiś życiowy problem narzucał mi dwa równoważne rozwiązania - brałem monetę i podrzucałem ją. Orzełek czy reszka? Gdy Los wskazał rozwiązanie -  starałem się  je uczynić jak najlepszym. Czy to był dobry sposób? Niekoniecznie... Bo nie miałem pojęcia co by było gdybym wybrał to odrzucone rozwiązanie.  Od lat, staram się posługiwać intuicją, i nie muszę rzucać już monetą. Odkąd poznałem Noemi, by potwierdzić słuszność wyboru intuicyjnego, piszę do niej.  Pytam  o jej zdrowie i nic nie wspominam w liściku o nurtującym mnie problemie.  Mimo to każda jej odpowiedz mnie zdumiewa - tym co odpisuje trafia w samo sedno mojego problemu.  Oto przykład: Otóż, pewnej pani pokazałem fotki, które zrobiłem na łąkach i w lesie a ona popatrzyła i wymieniła nazwy wszystkich roślin, które uwieczniłem na tych fotkach. A ja mogłem tylko stwierdzić, że ta czerwona roślinka na jednym ze zdjęć - to mak. Byłem zakłopotany, przytłoczony wiedzą mojej znajomej. Pomyślałem: koniecznie muszę kupić atlas roślin i pogłębić wiedzę by stać się "mędrcem" od nazw roślin.  Chwała Bogu, że wysłałem liścik do Noemi...pytając o jej zdrowie a ona przysłała mi  przemyślenie kogoś, kto nazwał się Dobrym Samarytaninem  Przemyślenia odnośnie zbędnej wiedzy "...Trzeba pamiętać, że rozwój duchowy jest prosty i nie wymaga od nas znajomości jakichś skomplikowanych teorii, wiedzy o fizyce kwantowej itp... nie musisz wiedzieć zbyt dużo, aby efektywnie wzrastać. Ja osobiście skupiam się na minimum wiedzy, odrzucam cały zbędny duchowy bełkot, nie jest mi on do niczego potrzebny... nie czytam rzeczy, które tylko zaśmiecają moją głowę... nie muszę dużo wiedzieć i analizować, aby wzrastać... nie muszę umieć zinterpretować każdego swojego snu... prawda jest prosta... i gdy podążasz za swoją intuicją, nie dajesz się rozproszyć zbędnym informacjom możesz wyewoluować ponad miarę... bo będziesz prosto szedł do Źródła, bez wchodzenia w zakamarki, które niczego ci nie dadzą oprócz mętliku w twojej głowie. Skup się na prostych i podstawowych rzeczach takich jak: dieta, ćwiczenia, jakaś duchowa praktyka (która będzie się zmieniać wraz z upływem czasu z powodu twojej ewolucji), bycie dobrym, słuchanie muzyki, którą czuje twoja dusza itd... duchowość jest prosta, nie komplikuj tego! Nie musisz znać wszystkich swoich poprzednich wcieleń, nie musisz umieć ludziom, którzy zajmują się rozwojem duchowym odpowiedzieć na wszystkie ich skomplikowane pytania... po prostu nie musisz... ważne, abyś skupił się na swoim wnętrzu, na tym co ty masz w życiu do zrobienia i to po prostu powoli, ale systematycznie realizował, w prosty sposób... pewnie będzie to wymagało od ciebie wysiłku... zrób go... ale nie zamęczaj się zbędną wiedzą... po prostu bądź jak dziecko... ufny... i powierzony Bogu... idący za głosem swojej intuicji, swojego wewnętrznego głosu... to zaprowadzi cię na pozycję, na której powinieneś być... wybalansujesz swoje zmysły i otrzymasz siłę, której potrzebujesz, aby dalej ewoluować. To jest tak proste... ale zarazem wymaga od nas pewnego poświęcenia... czasem trzeba będzie zostawić pewne sprawy za sobą i może się okazać to dla nas bardzo trudne... ale zarazem da nam to wolność, której potrzebujemy do dalszego wzrostu. Nie płacz za tym co przemija, przyjdzie nowe, lepsze. Zacznij działać, czas ucieka    Przychodzimy tutaj na Ziemię z misją bycia dobrym, z misją naprawy tego świata, z misją stworzenia mini-raju na miarę swoich możliwości... nie musimy od razu zbawiać całej ludzkości, to się nam nie uda... ale chodzi o to, abyśmy byli jakąś zauważalną zmianą, abyśmy w realny sposób czynili nasz świat bardziej przyjaznym. My przeminiemy, nasze ciało się rozpadnie, zamieni się w proch, ale nasze czyny mogą przetrwać setki lat... więc nie marnujmy swojego życia na głupoty... Przypomnij sobie po co tutaj zszedłeś... czy aby pić i balować, czy może, aby uczynić ten świat lepszym miejscem do życia... zastanów się... i podejmij działania na rzecz lepszego świata, nie obijaj się, nie ma już czasu na lenistwo... od razu przystąp do działania, nie odkładaj tego na kolejne wcielenie..." PS Żartując: Chętnie bym się odrodził w następnym wcieleniu "bliżej" Noemi i wspólnie działał...         Gdy jakiś życiowy problem narzucał mi dwa równoważne rozwiązania - brałem monetę i podrzucałem ją. Orzełek czy reszka? Gdy Los wskazał rozwiązanie -  starałem się  je uczynić jak najlepszym. Czy to był dobry sposób? Niekoniecznie... Bo nie miałem pojęcia co by było gdybym wybrał to odrzucone rozwiązanie.  Od lat, staram się posługiwać intuicją, i nie muszę rzucać już monetą. Odkąd poznałem Noemi, by potwierdzić słuszność wyboru intuicyjnego, piszę do niej.  Pytam  o jej zdrowie i nic nie wspominam w liściku o nurtującym mnie problemie.  Mimo to każda jej odpowiedz mnie zdumiewa - tym co odpisuje trafia w samo sedno mojego problemu.  Oto przykład: Otóż, pewnej pani pokazałem fotki, które zrobiłem na łąkach i w lesie a ona popatrzyła i wymieniła nazwy wszystkich roślin, które uwieczniłem na tych fotkach. A ja mogłem tylko stwierdzić, że ta czerwona roślinka na jednym ze zdjęć - to mak. Byłem zakłopotany, przytłoczony wiedzą mojej znajomej. Pomyślałem: koniecznie muszę kupić atlas roślin i pogłębić wiedzę by stać się "mędrcem" od nazw roślin.  Chwała Bogu, że wysłałem liścik do Noemi...pytając o jej zdrowie a ona przysłała mi  przemyślenie kogoś, kto nazwał się Dobrym Samarytaninem  Przemyślenia odnośnie zbędnej wiedzy "...Trzeba pamiętać, że rozwój duchowy jest prosty i nie wymaga od nas znajomości jakichś skomplikowanych teorii, wiedzy o fizyce kwantowej itp... nie musisz wiedzieć zbyt dużo, aby efektywnie wzrastać. Ja osobiście skupiam się na minimum wiedzy, odrzucam cały zbędny duchowy bełkot, nie jest mi on do niczego potrzebny... nie czytam rzeczy, które tylko zaśmiecają moją głowę... nie muszę dużo wiedzieć i analizować, aby wzrastać... nie muszę umieć zinterpretować każdego swojego snu... prawda jest prosta... i gdy podążasz za swoją intuicją, nie dajesz się rozproszyć zbędnym informacjom możesz wyewoluować ponad miarę... bo będziesz prosto szedł do Źródła, bez wchodzenia w zakamarki, które niczego ci nie dadzą oprócz mętliku w twojej głowie. Skup się na prostych i podstawowych rzeczach takich jak: dieta, ćwiczenia, jakaś duchowa praktyka (która będzie się zmieniać wraz z upływem czasu z powodu twojej ewolucji), bycie dobrym, słuchanie muzyki, którą czuje twoja dusza itd... duchowość jest prosta, nie komplikuj tego! Nie musisz znać wszystkich swoich poprzednich wcieleń, nie musisz umieć ludziom, którzy zajmują się rozwojem duchowym odpowiedzieć na wszystkie ich skomplikowane pytania... po prostu nie musisz... ważne, abyś skupił się na swoim wnętrzu, na tym co ty masz w życiu do zrobienia i to po prostu powoli, ale systematycznie realizował, w prosty sposób... pewnie będzie to wymagało od ciebie wysiłku... zrób go... ale nie zamęczaj się zbędną wiedzą... po prostu bądź jak dziecko... ufny... i powierzony Bogu... idący za głosem swojej intuicji, swojego wewnętrznego głosu... to zaprowadzi cię na pozycję, na której powinieneś być... wybalansujesz swoje zmysły i otrzymasz siłę, której potrzebujesz, aby dalej ewoluować. To jest tak proste... ale zarazem wymaga od nas pewnego poświęcenia... czasem trzeba będzie zostawić pewne sprawy za sobą i może się okazać to dla nas bardzo trudne... ale zarazem da nam to wolność, której potrzebujemy do dalszego wzrostu. Nie płacz za tym co przemija, przyjdzie nowe, lepsze. Zacznij działać, czas ucieka    Przychodzimy tutaj na Ziemię z misją bycia dobrym, z misją naprawy tego świata, z misją stworzenia mini-raju na miarę swoich możliwości... nie musimy od razu zbawiać całej ludzkości, to się nam nie uda... ale chodzi o to, abyśmy byli jakąś zauważalną zmianą, abyśmy w realny sposób czynili nasz świat bardziej przyjaznym. My przeminiemy, nasze ciało się rozpadnie, zamieni się w proch, ale nasze czyny mogą przetrwać setki lat... więc nie marnujmy swojego życia na głupoty... Przypomnij sobie po co tutaj zszedłeś... czy aby pić i balować, czy może, aby uczynić ten świat lepszym miejscem do życia... zastanów się... i podejmij działania na rzecz lepszego świata, nie obijaj się, nie ma już czasu na lenistwo... od razu przystąp do działania, nie odkładaj tego na kolejne wcielenie..." PS Żartując: Chętnie bym się odrodził w następnym wcieleniu "bliżej" Noemi i wspólnie działał...    Emocje Większość negatywnych reakcji emocjonalnych, nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się w teraźniejszości.  Większość negatywnych reakcji emocjonalnych, nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się w teraźniejszości. Pochodzą one bowiem z bolesnych wspomnień z dzieciństwa. Są to tkwiące w nas głęboko emocje, z którymi jeszcze się nie zmierzyliśmy i sobie nie poradziliśmy. Najnowsze badania wykazują, że wspomnienia przechowywane są w komórkach całego organizmu, a nie tylko w jednym jego miejscu. Jest to tzw. pamięć komórkowa, wywołująca notoryczny stres, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy. Są to też niewłaściwe przekonania, które pobudzają reakcję stresową w organizmie. Wolność emocjonalna jest wówczas tylko fikcją. To co widzisz na zewnątrz lub co wydaje Ci się, że widzisz, w bardzo dużym stopniu zależy od sposobu, w jaki jesteś wewnętrznie zaprogramowany.   “Stłumione uczucia nigdy nie umrą. Są pogrzebane żywcem, a później wyłaniają się w najmniej oczekiwanym momencie “ – Sigmund Freud Fakt, że pamięć komórkowa jest mechanizmem kontrolującym nasze życie i zdrowie jest podstawą psychologii od co najmniej stu lat. Przewlekły ból oraz różne choroby spowodowane są wściekłością i gniewem tłumionymi w podświadomości. U dzieci mogą być wywołane niepokojem rodziców. Tłumienie destrukcyjnych wspomnień wymaga nieustannie dużych nakładów energii. Pamięć komórkowa – Kontrola podświadomości Gdy robisz coś czego naprawdę nie chcesz robić, myślisz coś czego naprawdę nie chcesz myśleć, czujesz coś czego naprawdę nie chcesz czuć to jest to reaktywowane wspomnienie. A im większa trauma w momencie danego wydarzenia, tym większe prawdopodobieństwo, że będzie ona w przyszłości reaktywowana przez większą ilość skojarzeń. W “Kodzie uzdrawiania” dr Alexander Loyd i Ben Johnson, piszą że “Wspomnienia odziedziczone z okresu kiedy nie potrafiliśmy mówić, ani myśleć logicznie oraz traumatyczne wspomnienia przekształcają się w system przekonań związanych z programem ochronnym opartym na zasadzie bodziec/reakcja. System ten jest aktywowany kiedy sytuacje podobne do traumatycznego wspomnienia zdarzają się w teraźniejszości. Zakres definicji tego co podobne, zależy od tego jak bardzo bolesne było pierwotne wspomnienie komórkowe. Kiedy system bodziec/reakcja ulega aktywacji dana osoba znowu doświadcza pierwotnego wydarzenia: tych samych myśli, uczuć, a może nawet tak samo się zachowuje”. “Wszyscy dziedziczymy wspomnienia komórkowe po naszych przodkach, tak jak osoba po przeszczepie otrzymuje wspomnienia komórkowe od dawcy organu”.  Kiedy odpowiednie wspomnienia zostają podświadomie wyzwolone, racjonalny umysł wychodzi na spacer, bo wie, że i tak nic tu po nim. Stajemy się wówczas nadwrażliwi, sztywni, nieracjonalni i niepewni. Jesteśmy nie panującymi nad sobą, wrakami emocjonalnymi. Możemy myśleć, że reagujemy na coś, co zostało powiedziane lub zrobione w teraźniejszości, ale tak nie jest. Reagujemy na nasz ból z przeszłości. Wyzwalacze wydobywają na powierzchnię ból z przeszłości z bardzo szczególnego powodu. Nasze ciała nie chcą, aby toksyczne uczucia pozostawały w nich nadal uwięzione. Wykorzystują każdą okazję, by się oswobodzić. To tak jakby do nas mówiły:   “Zwróć uwagę na swój ból, poczuj to i się od niego wreszcie uwolnij. Nie chcę więcej cierpieć“. Nie jest to jednak takie proste. Być może trudno nam znaleźć odpowiednie słowa, by określić nasze reakcje emocjonalne, które jednocześnie są ponad nami i z nas wychodzą. Wiemy, że coś jest nie tak, czujemy się zdenerwowani, wytrąceni z równowagi, zakłopotani, a nawet odcięci od naszych emocji, ale nie wiemy dlaczego. Stanowi to rezultat naszego uwarunkowania, by ukrywać nasze najbardziej niewygodne uczucia i pokazać światu naszą szczęśliwą twarz. Ważne, by inni nie pomyśleli, że broń Boże się nam nie wiedzie. Wiemy doskonale, że jedna twarz zarezerwowana jest dla świata, a tą prawdziwą możemy zachować tylko dla siebie. Czasami jeszcze dla bardzo wąskiego grona najbliższych nam osób. Powiedziano nam, że wyrażanie emocji jest niedopuszczalne, że jest to oznaką słabości. Niemal niemożliwe jest rozwiązywanie naszych problemów, za pomocą siły woli, ponieważ podświadomy umysł jest ponad milion razy silniejszy niż nasza siła woli. Nasze emocje wywołują u nas czasami zakłopotanie graniczące z zażenowaniem. Obawiamy się, że inni będą nas oceniać, a nawet odrzucą za ich okazywanie, a my oczywiście nie chcemy, nikogo zranić ani zdenerwować. W rezultacie wielu z nas od dawna zapomniało o swoim emocjonalnym bólu. W nieświadomy sposób przywykliśmy do zwyczaju zachowywania się w ten sposób, po to, by móc jako tako funkcjonować w codziennym życiu. Problem polega na tym, że życie to o wiele więcej niż tylko sprawne funkcjonowanie. To różnica pomiędzy egzystencją, a prawdziwym życiem.  Jedynym wymogiem istnienia w świecie fizycznym jest jedzenie i oddychanie. Naprawdę żyjemy, gdy jesteśmy obecni i budzimy się ze snu na jawie.... Fragment z "Kodu Uzdrawiania" - Alexander Loyd  Cisza Martwienie się to modlenie się o coś, czego nie chcemy. Przestańmy się zatem martwić.   Sposób w jaki myślimy, niekoniecznie jest dla nas  korzystny.  Negatywne myśli, generując problemy, tworzą rzeczywistość, z którą musimy się zmagać. Powinniśmy zatem stać się świadomi swoich myśli. Każdy lęk, krytyka to zestaw myśli negatywnych. Tracimy więc energię i kreujemy kłopoty  w  przyszłości. To na czym się skoncentrujemy zostanie zamanifestowane przez nasz umysł jako rzeczywistość. Myśli zawsze próbują się realizować. Warto nauczyć się kontrolować własny umysł i nie pozwalać mu na działania "samobójcze". Jak  uzyskać kontrolę nad umysłem? Warto utozsamić się z Najwyższa swoją Istotnością.  Martwienie się to modlenie się o coś, czego nie chcemy. Przestańmy się zatem martwić. Kiedy tylko zerwiemy z rutyną, zauważamy, jak mało wolności, również wewnętrznej, mamy w codziennym życiu i jak to, co zazwyczaj robimy i myślimy, jest często owocem zwykłego automatyzmu. Przyjmujemy za pewnik dowody rozumowe, pojęcia naukowe, wymagania naszego ciała i logiki, i tym samym zamykamy sobie możliwość spojrzenia na świat i nas samych w inny niż zwykle sposób. Ile myśli i przekonań, ile „wiedzy" zgromadziliśmy przez całe życie! Czy nie byłoby pięknie stać się znów białą kartą, na której można by zapisać coś całkiem nowego? Jak to uczynić? Jak opróżnić umysł ze zbędnych, negatywnych myśli? Bardzo pomocna jest w tym noc. Wszystkie przedmioty, które w świetle dnia pobudzają nasze zmysły, nocą wycofują się, znikają w ciemnościach   Jest  się wtedy jedynym obserwatorem i jedynym obserwowanym. W środku nocy można wpatrywać się w płomyczek. Próbowałem robić to. Zimą  zmuszałem się do wstawania. Zapalałem świeczkę i owinięty grubym kocem, w wełnianej czapce naciągniętej na uszy, siadałem na podłodze przed tym małym, pomarańczowym płomykiem o błękitnej duszy. Zamykałem oczy i obserwowałem z obojętnością myśli, wspomnienia, obrazy, pozostałości snów, czasem jedno albo dwa słowa, wynurzające się w głowie.  Śledziłem je, nie identyfikując się z nimi, jakby nie miały ze mną nic wspólnego: ja nie byłem tymi myślami. W hoteliku, w Płaskiej, było coś jeszcze, co z upływem czasu stawało się dla mnie coraz ważniejsze: nocna cisza od którego już odwykliśmy. Cisza stała się tłem wszystkich przeżyć. Cisze były różne, każda z nich miała swoje właściwości.  Ta Cisza  była dźwiękiem - wewnętrznym dźwiękiem - dudnieniem.  Zdawałem sobie sprawę, że moje uszy absolutnie nic nie słyszą.  Ale owo dudnienie wewnątrz mojej głowy skąd pochodziło? Był to Głos Boga? Muzyka sfer? My, współcześni, unikamy ciszy, niemal się jej boimy, może dlatego, że identyfikujemy ją ze śmiercią. Utraciliśmy nawyk pozostawania w ciszy, w samotności. Jeśli mamy jakiś problem, czujemy, że ogarnia nas strach, wolimy pobiec i oszołomić się jakimś hałasem, wmieszać się w tłum, zamiast odsunąć się na bok i zastanowić w ciszy. To może być błędem. Cisza jest pierwotnym doświadczeniem człowieka. Bez ciszy nie ma słowa. Nie ma muzyki. Tylko w ciszy można osiągnąć zgodność z samym sobą, odnaleźć związek między  ciałem a umysłem... między umysłem a Kosmiczną Świadomością.    Nie znajdujemy się tutaj, żeby zadowalać innych ludzi lub żeby żyć tak, jak oni sobie tego życzą. Możemy jedynie żyć tak, jak nam to odpowiada i kroczyć własna drogą. Przybyliśmy tu, żeby nasze życie było spełnione i żebyśmy wyrażali miłość na najgłębszym poziomie. Znajdujemy się tutaj, żeby się uczyć i rozwijać i żeby otrzymywać i dawać współczucie i zrozumienie. Wraz ze zrozumieniem przychodzi przebaczenie, a wraz z przebaczeniem miłość. Gdy dotrzemy do punktu, w którym będziemy mogli przebaczyć wszystkim, którzy nas zranili. znajdziemy się na prostej drodze do tego, by cieszyć się harmonijnymi stosunkami z wszystkimi ludźmi, z którymi stykamy się w życiu.    Miło sobie posiedzieć w lesie i popatrzyć w złote promienie słońca i pomyśleć spokojnie o: Słońce to przejawienie potężnej Istoty - wraz z ciepłem i światłem przesyłającej nam uzdrawiające wibracje uczuć i myśli. Miasto to cichy zabójca - naszła mnie myśl. Zgadzam się - miasta "toną" w negatywnych wibracjach kiepskich myśli i uczuć stłoczonych mieszkańców.   Nasze ciało, nasze uczucia, nasze myśli to nic innego jak różnego rodzaju wibracje. Wibracje otoczenia, w którym żyjemy, w oczywisty sposób mają wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Miłość, radość, akceptacja  - uzdrawiają a nienawiść, zazdrość, krytycyzm, nietolerancja prowadzą do poczucia winy i samo - ukarania i  powodują różnorakie choroby (fizyczne, psychiczne) Wygląda na to, że za chorobę zwaną rakiem odpowiadają własne negatywne uczucia i własne negatywne myśli - głównie nienawiść, zazdrość. Uzdrowienie (oprócz pigułek spełniających rolę remediów)  wymaga zmiany własnych uczuć i myśli. (zmiany naszych wewnętrznych wibracji) Medycyna proponuje uzdrowienie przez cierpienie (chemioterapie, naświetlania - czyli przez agresje na własny organizm ). Ta metoda to czyste szaleństwo. Mądrzej jest poznać siebie i wyeliminować źródła choroby w sobie - wyplenić z siebie chwasty - negatywne uczucia i myśli...  :     Istnieje na tym świecie wszelkaobfitość czekająca wprost, żeby jej zakosztować. Istnieje więcej pieniędzy, niż mógłbyś kiedykolwiek wydać, więcej ludzi, niż mógłbyś kiedykolwiek spotkać, i więcej radości, niż możesz sobie wyobrazić.  Wszelkie związki są ważne, gdyż odzwierciedlają nasz stosunek do samych siebie. Jeżeli ciągle obarczasz siebie winą za wszystko, co ci się nie udaje, lub nieustannie uważasz się za osobę poszkodowaną, natrafisz zawsze na taki związek, który wzmocni to przekonanie. Rodzicom, którzy kochają siebie, łatwiej będzie nauczyć dzieci, aby też darzyły siebie miłością. Gdy jesteśmy w zgodzie ze sobą, przez dawanie przykładu łatwiej będzie nam wpoić dzieciom poczucie własnej wartości. Im więcej będziemy pracowali nad odczuwaniem miłości do samego siebie, tym łatwiej nasze dzieci docenią jej wartość. Jeżeli Twoje życie wypełnione jest miłością i radością, nie słuchaj nieszczęśliwej, samotnej osoby, która mówi Ci, jak żyć. Jeżeli w Twoim życiu niczego nie brakuje, nie słuchaj osób, które nie umieją sprostać własnym kłopotom, a jednak udzielają porad. Jeżeli inni ludzie mówią Ci, że nie możesz czegoś mieć, a Ty pod ich wpływem rezygnujesz z tego, znajdujące się w Tobie dziecko nie wierzy, że zasługujesz na dobro. Mając Ojca w Niebiosach nie musimy się lękać...  Na Nowy Rok... ... do śmiechu. Jedynie to co mnie tu trzyma to grawitacja bo wszyscy myślą o sobie tylko ja myślę o mnie.  . Kupił facet długopis i się popisał. Pojechał filatelista na wojnę i dostał serię. Szedł facet przez budowę i go zamurowało. Dopóki dzban nosi dopóki nie założą wodociągu. Wygląda facet przez okno, patrzy, a tam ludzkie pojecie przechodzi. Dwaj myśliwi postanowili uczcić polowanie. Strzelili sobie po jednym. Mamy kręcić- pytają reżysera kamerzyści. Nie .Pokazujcie prawdę. Nie obgryzaj paznokci – Wenus z Milo tak tez zaczynała. Dziewiczość lasu świadczy o impotencji wiatru. Szedł facet przez las i zdębiał. Szedł reżyser ulicą i film mu się urwał. Szedł facet przez lód i się załamał. Szedł facet koło koparki i dał się nabrać. Lepiej mieć tasiemca niż żadnego życia wewnętrznego. Umarli żyją krócej. Wszyscy wychodzą, reszta zostaje. Szedł Mozart i Bach. Nie pal papierosów. Pal licho. Po co są rzeki? Żeby się nie kurzyło jak statki hamują. Wyjrzał żołnierz z okopu i cos mu do łba strzeliło. Jedyne co mnie tu trzyma to grawitacja. Szedł facet koło betoniarki i się zmieszał. Pewien żołnierz chciał się zabawić. Wszedł na minę i nieźle się rozerwał. Dwaj maszyniści rozmawiają w czasie jazdy, w końcu jeden z nich się zdenerwował i skierował rozmowę na inne tory. Dziadek brał udział w zawodach balonowych i nieźle wypadł. Idzie facet przez przedpokój i słyszy dziwne odgłosy za drzwiami. Otwiera drzwi, a tam zbieg okoliczności. Siedzi facet w pokoju i nagle słyszy szemranie w szafie. Otwiera drzwi , a tam palto wyszło z mody. Nie toleruj nietolerancji. Przy życiu trzyma mnie myśl, ze już długo nie pożyje. Śmierć samobójcom. Przeszedłem sam siebie.Chodnik. Leży facet na łóżku. Obok wielka plama krwi a pod łóżkiem ranny pantofel.  Szedł krawiec ulicą i zaszył się w ciemności. Gdzie diabeł nie może, tam mówi dobranoc. Robiła babcia na drutach, przejechał tramwaj i spadła. Mniejsza ilość zębów zwiększa swobodę języka. Chodzenie po bagnach wciąga. (Ech Noemi... uważaj) Gdzie dwóch się bije tam korzysta dentysta, Życie to choroba przenoszona droga płciową. Idą mrówki przez most. pierwsza ,druga, pół do trzeciej... Znam swoich rodziców. Fajni faceci. Autobus to brzmi tłumnie. Raz na wozie, raz nawozem.   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEŚNICZY, LEŚNICZYNA I DUCHY

Bóg stworzył pożywienie, a diabeł kucharza

Czy odkryłeś, kto umiera, kiedy się umiera?