Cyganka - Szepty w Ciszy

 CYGANKA


Powiedz mi. Kto więcej wie mędrzec czy głupiec? – zapytałem i nalałem wino do kryształowych pucharków.

Cyganka odpowiedziała: Głupiec, bo mędrzec wątpi we wszystko. Dobrze być głupcem bo dużo mądrości to dużo smutku.

A co powinienem wiedzieć gdybyśmy się już więcej nie zobaczyli?

Zaśmiała się a w jej oczach odbiły się płomienie ogniska.

Nie kochaj pieniędzy, oszukają cię. Nie kochaj kobiet też oszukają cię. Pośród wszystkich win najbardziej upajająca jest wolność. Wstawaj o świcie i zapamiętaj, że zachód nadchodzi gdy się go najmniej spodziewasz. Żyj długo i niech twoja śmierć przyjdzie we właściwym momencie.


Siedziała przy mnie i wpatrywała się w moją dłoń. Nad brzegiem rzeki płonęło ognisko. Ekipa filmowa już odjechała a cyganki jeszcze zostały i tańczyły. Tańczyły dla siebie. Falowały  ich  ręce i kolorowe suknie, ich piersi  drżały w zatraceniu tanecznym. Śpiewały w języku , którego nie rozumiałem. Ech ..  Graj Cyganie do białego dnia, graj a ty cyganko kochaj go i tańcz.

Wyjąłem  z kieszeni portfel i powiedziałem, Dziękuję ci z całego serca.  Weź wszystkie moje zarobione tu pieniądze. Nie chce ich. Mam dosyć  pracy w filmach. Wracam do domu, do rodziny.

Wzięła pieniądze i schowała w fałdy sukni. 

Dzisiaj będę z tobą gdy będziesz jechał – powiedziała - Ale uważaj na mgłę – dodała całując mnie w policzek i tanecznym krokiem wciąż wpatrując się we mnie oczami błyskającymi odbitymi w nich płomieniami ognia, dołączyła do tańczących kobiet.


I miała rację z tą mgłą. Oto co  zdarzyło się podczas podróży. 


Mgła gęstnieje. Nie widzę już drogi. Z radia sączy się  muzyka. Wielki niepokój w duszy i kompletny brak widoczności każe mi nagle zahamować auto. Walę głową w szybę. Noga na hamulcu szybciej zareagowała niż głowa. Cholera! Stoję na żwirowej drodze koło Dolistowa nad Biebrzą. Gdzieś niedaleko płynie rzeka. Jest czwarta nad ranem. Przed chwilą o mało co nie wyrżnąłem w wielkiego łosia, który nieoczekiwanie wyrósł przed maską samochodu. Boli mnie głowa. Czuję nadciągającą grypę. Dopadł mnie stres po kilkumiesięcznej pracy w filmie: nieprzespane noce na zdjęciowym planie, byle jakie jedzenie w knajpach i  zimne noce w hotelowych łóżkach. Przeróżne myśli tłuką mi się po głowie. Większość z tych myśli, nie wiadomo dlaczego, dotyczy kobiet. 

Graj  Cyganie  a ty Cyganko kochaj go? Dawno już temu płeć piękna wmówiła mi to co chciała. Wybaczyłem sobie, że jestem indywiduum pozbawionym umiejętności rodzenia – że jestem mężczyzną. Chwała Bogu, że tu na środku bagien, przez które przyszło mi jechać, prawdopodobieństwo spotkania kobiety jest zerowe. – pomyślałem. Wysiadam z auta i obserwuje jak :

Mgła gęstnieje i nadciąga nie wiadomo skąd. Gdzieś z bezkresów wyłaniają się ciemne zarysy kęp krzaków i drzew. Ich cienie podchodzą coraz bliżej i bliżej. W głowie mam zamęt, w sercu lęk. Czuję tę mgłę jako żywą istotę, jako Ducha Przyrody, który zawsze nadciąga by dokonać zemsty na tych, którzy niepokoją swoją obecnością to pustkowie!

Paranoja! To idiotycznie myśleć, że. mgła jest świadoma i zniewoli mnie ukrytą mocą, że ma podstępny, wilgotny plan by uwieść, wydusić wszystko z trzewi, porzucić, zdeptać jak robaka, obwinąć zmiętym i mokrym od strachu prześcieradłem, zepchnąć do rowu bym zgnił, sczezł i w garstkę prochu przemienił się jako gnojek, zdechlak, moczymorda, rycerz , zakuty męski łeb! Tak to czuję, tak odbieram tą nieprzenikniona w zamiarach mgłę. 

Żeby dodać sobie trochę otuchy podśpiewuję wesoło: Duchy Bagien! Przybywajcie! Przybywajcie mgielne łapserdaki! Nic sobie z was nie robię bo potrafię medytować jak buddyści i uwalniać się od lęków i wszelkich chorób. Jestem zdrów na ciele i umyśle!

Kładę się na trawie. Zamykam oczy i zgodnie z zaleceniami książkowych mędrców medytacji, uwalniam napięcia każdej części ciała i powtarzam: Jestem spokojny i radosny. Jestem zdrów na ciele i umyśle. Uwalniam umysł od denerwujących i natrętnych myśli i otwieram się na zdrowie. Przybywaj zdrowie i  spokój i wypełnijcie moją duszę.   

Nagle słyszę tuż obok łagodnie wypowiedziane słowa::

Nie pieprz głupcze!

Przez przymrużone oczy obserwuję jak z gęstej mgły wyłania się istota o ludzkim kształcie. Ale jest  ulepiona z kropel mgły a od środka rozświetla ją wielobarwne, lekko pulsujące światło.

Duch? Zjawa? Omam? Rusałka? Elf? Coś? Leżąc na trawie i patrząc w górę zauważam mimochodem , że trudno ocenić płeć tej istoty.  Ciało jej tworzą kłęby świecącej mgły i to jedynie odróżnia ją od szarego mglistego otoczenia. O przynależności do jakiegoś gatunku ziemskiego mógłby przemawiać fakt, że posiada oczy. Są olbrzymie , owalne, koloru  pomarańczowego z trójkątną czarna źrenicą w środku. To kocie oczy. Oczy te ciągle zmieniają położenie, wielkość i rozstawienie. A rozszerzające się źrenice zdają się wchłaniać wszystko co pojawia się w ich polu widzenia. Teraz wchłaniają moje ciało, uczucia i myśli..

Mgła, która wchłania!? Czy mgła to czy człowiek? – pytam siebie.

Istota wlepia we mnie te swoje tańcujące oczy i mówi wyraźnie:

Kochaj się ze mną! Tu i teraz!

Odbiło ci! – odpowiadam podejrzewając, że  mglista zjawa jest wytworem mojej chorej głowy.  Ale Zjawa krztusi się z radości i bulgocząc: Tak! Tak!  Drga podniecająco swoimi kłębami ciała, chichocze, podryguje zalotnie i namiętnie szepcze:  Jesteś mój! Tylko mój na zawsze!

Co było dalej? Otóż:

Zjawa otoczyła mnie, wniknęła, wtopiła się we mnie, zniewoliła rozkoszą wibracji delikatnego dotyku, i omamiła chwilowymi impulsami ciepła wschodzącego właśnie słońca. Poczułem się jakbym wylądował w ciepłym łóżeczku a ktoś kochający karmił mnie, podtykając do ust łyżeczka za łyżeczką syrop uzdrawiający i pachnący sosnowym lasem.


 W tym miłosnym uniesieniu ujrzałem  kobiety z przeszłości. Owe kobiety kolejno wynurzając się z wibrującego delikatnym tęczowym światłem ciała Zjawy, wtapiały się we mnie biorąc mnie w posiadanie.

Przerażony rychłą klęską wynikającą z mnogości wyzwań ciała i ducha wrzasnąłem:

A Kysz! – i począłem strzelać palcami stosując powszechnie znaną i osobiście już wielokrotnie wypróbowaną, i najbardziej skuteczną metodę na uwalnianie się od duchów.

W sferze mentalnej podjąłem równocześnie błagalną medytacje: Protestuję w imię Stwórcy. A kysz zjawy! A ty Zjawo kimkolwiek jesteś zlituj się i oddal swoje służki. A kysz! A kysz! Znikajcie! Mam grypę. Przecież widzicie. Nie jestem już taki młody i jurny jak kiedyś.


A duchy tych kobiet ciągle zawłaszczając moim ciałem odpowiedziały chórem, raz to gaworząc jak niemowlęta, chichocząc jak nastolatki, śmiejąc się dziewczęco, nucąc jak staruszki. Robiły to bezwstydnie i bez pozwolenia. Szeptały:

Znasz nas przecież dobrze. Pieściłeś każdą naszą cząsteczkę, znasz każdy pieprzyk, każda nasza słodkość. Nie lękaj się. Kochaj się z nami wszystkimi. W świecie duchów czas nie istnieje. Tu moce masz nieograniczone. Ciała przecież mamy z mgły. Nie ma tu grawitacji. Nie ma śmierci. Jest tylko życie, radość, szczęście, rozkosz a po niej błogość i nieśmiertelność.


Wypuście mnie na litość Boską! Chcę do łóżka. Mam grypę. Kicham. A to może być niezdrowe dla waszej mgielnej urody.


Ale one nie dawały za wygraną. Kochamy cię - szeptały!

 

Drżę całym ciąłem. Mam gęsią skórkę. Szczękam zębami. Zimno mi i już nie wiem czy to uniesienie, czy zwykłe zapalenie płuc.

A tuląca mnie mgła gęstnieje, staje się groźna i namiętna. A w niej coraz więcej kobiecych ciał. Koszmar! O co tu chodzi? O mglistą, bezwstydną prokreację czy wieczną miłość?


O obie, o biedaku najdroższy. Jesteś potrzebny. Na chwilkę. Niezbędny na jeden moment. Wolność wyboru jest dla mądrych. Ty go nie masz. Wybacz, ale sam widzisz, że w mgle kobiet jesteś ślepcem. I teraz, i tu, i z tobą, chociaż nie stworzyliśmy nowego życia to jednak uratowałyśmy ci życie.  Ale ty nic nie zauważyłeś. Ale ty nic z tego nie rozumiesz – głupcze! I chwała Bogu za to, że nim jesteś. Dla głupców mamy od wieków uczucie podziwu. Jesteś szczęściarzem bo jesteś głupcem. Rację miała Cyganka.


Kiedy tak leżeliśmy koło siebie w trawie, opodal żwirowej drogi, słonce nieśmiałymi promyczkami przebiło się przez kłęby otaczającej nas mgły. 


I wtedy ona zapytała: Czy zadałeś sobie trud, zajęty myślami o sobie, o swojej grypie, tęsknocie za łóżkiem, by pojąć dlaczego wrzasnęłam do ciebie: kochaj mnie!

Chciałaś mieć przyjemność? – zapytałem przymilnie wtulając się w nią by wymusić twierdzącą odpowiedz. Ale ona nagle stała się nieprzyjemnie mokra. Pomogła mi się podnieść. Wzięła mnie za rękę. Gdy minęliśmy przód samochodu  zobaczyłem, że przednie koła samochodu zwisają ze skarpy. W dole płynęła rzeka.

Głupcze! – powiedziała z uśmiechem przenikniętym odwieczną mądrością wiedźm, wróżek, rusałek, nimf i kobiet. Mój kochany głuptasie. Gdybyśmy się nie kochali, jak znam życie, wsiadłbyś do auta, i ruszył w mgłę ku swojej zagładzie. 

W mgle i w miłości wy ludzie bywacie ślepi. Ale wy mężczyźni przodujecie w tej ślepocie.

I kiedy to rzekła, rozpłynęła się. Nie od razu. Zrobiła to powolutku ciągle  uśmiechając się tym tęczowym uśmiechem. A jej oczy? Tez rozpłynęły się w czerwono – pomarańczowym świcie i tylko sobie znanym tajemniczym sposobem nie uległy budzącemu się dniu. Połączyły się ze swoim Bóstwem – wtopiły się w Słońce.

I cóż? Z całego serca podziękowałem Cygance. Myślę, że dotrzymała słowa. Odbyła wraz ze mną całą tą podróż. I miała rację. W naszych czasach być głupcem to wielkie szczęście. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEŚNICZY, LEŚNICZYNA I DUCHY

Bóg stworzył pożywienie, a diabeł kucharza

Czy odkryłeś, kto umiera, kiedy się umiera?