W pogoni za Aniołem

 


W pogoni za Aniołem 


Dostojni, drodzy przyjaciele. Anioł ale tez i Śmierć wciąż są moimi nauczycielami i ani na chwilę nie opuszczają moich ramion. Zastanawiam się, na poważnie, czy nie są to tylko dwie maski tej samej istoty, gdzieś tam ukrytej w moim wewnętrznym świecie? Najogólniej wyjaśniając, Anioł i Śmierć, nie konkurując z sobą, uczą mnie pokory i milczenia. Ci zadziwiający nauczyciele mówią do mnie wieloma ustami spotkanych ludzi. Priorytetowym celem życia, jaki wynoszę z tych nauk, jest, że „być” jest dużo ważniejsze niż „mieć”, i to bycie muszę realizować, na podobieństwo wody – nie wadzić nikomu i być jednocześnie pożytecznym.


A zaczęło się tak. Mając trzy lata – jako pucołowate dziecko, z głową pełną blond loków, łowiłem ryby z tarasu pierwszego piętra. Gdy wędka mi wypadła, pokonałem barierkę okalającą taras, i skoczyłem za wędką. I wtedy objawił się po raz pierwszy Anioł. Łagodnie posadził mnie na trawie, uśmiechnął się i zniknął. Wydało mi się to tak naturalne, że nawet mu nie podziękowałem. Bardzo mało wtedy mówiłem i wszystko wydawało mi się naturalne i normalne, jak to dziecku. Głupkowato się podobno uśmiechałem, gdy zastała mnie niania siedzącego na kamieniu.


Taki uśmieszek, który Klaudiusza , czwartego cesarza Rzymu, ratował od unicestwienia , o dziwo do tej pory ratuje też i mnie przed wieloma zachłannymi na moją wolność, wyznawcami władzy, sławy i fortuny i ogólnie mówiąc ratuje mnie od „-izmów” (w tym socjalizmu, komunizmu, kapitalizmu i idiotyzmu).


Gdy dorosłem obudziło sie we mnie marzenie, obsesyjne przyznam. Pragnienie by porozmawiać na poważnie ze swoim Aniołem. I taka możliwość zdarzyła się.


Oto relacja ;


W wiklinowym bujanym fotelu drzemie proboszcz, wystawiając twarz do padających przez szybę promieni zachodzącego słońca. Wiele lat temu, kiedy z młodzieńczą arogancją paplałem trzy po trzy na temat autentyczności życiorysu Chrystusa, spojrzał na mnie surowo i powiedział:


„Mój drogi. Jeśli chodzi o Boga, to ma się go w sercu, albo nie.”


Zamilkłem i poczułem się najbiedniejszym człowiekiem na świecie. Długo przeszukiwałem własne serce. Znalazłem tam i groźne pouczenie


„Zanim dusza stanie przed Nauczycielem obmyć się musi we krwi swojego serca.” i cudowną opowieść o tym jak magowie pragnąc ukryć szczęście przed ludzką zachłannością, ukryli je w ludzkich sercach, mądrze przewidując, że ludzie kojarząc raczej szczęście z władzą, sławą i pieniędzmi łatwo nie odnajdą takiej kryjówki – w zakamarkach własnych serc.


„Nie za zimno wam pod tą wodą? Podziwiam, że panu jeszcze się chce nurkować. Nie szkoda to zdrowia?”- proboszcz z rozbawieniem zerka na mnie spod krzaczastych, siwiutkich brwi.


„W głębinach można spotkać Anioły. To one mnie pociągają. Lubię z nimi pogadać.”- odpowiadam prowokująco.


” Bądź ostrożny mój drogi. Anioły to eteryczne istoty. Inaczej czują i myślą niż my. Pomagają nam, ale nie są na naszych usługach. Proszę poczytać…. z Biblii dowie się pan więcej o Anielskich zwyczajach.” – odpowiada sięgając po Biblię, którą trzyma na kolanach.


Bezpieczni, osłonięci przed deszczem i wiatrem przez okna werandy obserwujemy burzę. Nadciąga czerwono -krwistym kowadłem. Gna przed sobą skłębione, czarne i poszarpane chmury. Jezioro zmusza do wrzenia. Swą mocą podrywa wodę. Pianą przybiela grzywy stromych fal. Czarne cienie chmur wbija w głębinę. Grozą gasi słońce. Wypiętrzonym w niebo zachłannym kowadłem wchłania jeziorną wilgoć, by po chwili pionowym kołowrotem wichrów przemienić ją w lodowe odłamki, i z pasją zrzucić strumieniami zmarzlin na jezioro. Bębni gradem po dachu plebani. Spadającym z nieba wichrem przeoruje powierzchnię wody pasmami białej piany. W górę unosi jęzory zawiesiny wodnej tworząc zaczątki wirujących pępowin tornad by po chwili w szalonej rotacji połączyć otchłań jeziora z opuszczającą się podstawą chmur. Błyskami, grzmotami, gradem i wyciem wiatru atakuje przycupniętą na brzegu wioskę. „Jak sens ma ten gniew Natury, składający się ze swoistego łańcucha burzliwych zdarzeń? Czy ten nieokiełznany wybuch żywiołów ma służyć oczyszczeniu, skrusze człowieczej? Jest karą? Kto tu zawinił i kto tu kogo i za co karze?” – pytam siebie. I nagle, czy to dla otuchy, czy też z pychy, w kościółku odzywają się dzwony zwołując wiernych na wieczorną mszę.


„Lepiej by było, żeby z mszą zaczekać jak skończy się burza. ” -mówię.


Ale księdza już na werandzie nie ma. Docieram do kościółka w strugach deszczu, w zgiełku piorunów, w scenerii rozgniewanego nieba co chwila rozdartego błyskawicami. Kierowany niezrozumiałym impulsem, zamiast wejść do przytulnego, skąpanego w świetle zapalonych świec wnętrza kościółka i w skupieniu i spokoju wysłuchać kazania proboszcza, omijam kościółek i idę dalej brzozową alejką w kierunku kaplicy Matki Boskiej.


Przysiadam nad wodą obok kamiennej figurki św. Jana Nepomucena. „Strzeż nas od nie sławy w życiu i wieczności”- czytam, nie wiedząc czemu na głos, słowa wyryte na postumencie. Nagle, czuję jak włosy na głowie stają mi dęba, i widzę jak figurka świętego pokrywa się siecią fioletowych iskierek. Obok mnie, w drzewo, uderza piorun. Błysk i grzmot zlewają się w jedność Olśnienia. Przestrzeń i czas rozrywają się. Wpadam w nicość. Odchodzę coraz dalej, i dalej. Opadam. Otacza mnie świecąca mgła, otula uczucie bezpieczeństwa.


Czuję delikatne, pełne matczynej miłości dotknięcie. Ze środka wirującej tęczowymi kolorami spirali wypływa jasna postać.


Wpatruje się we mnie z rozbawieniem. „Znam cię całą wieczność. Jestem Aniołem – przenika mnie myśl. „Jeszcze na ciebie nie czas. Otwórz oczy”.


Widzę czarne chmury nisko i szybko przepływające nade mną. Kuleczki gradu biją po twarzy. Żyję! Leżę na trawie i chce mi się śmiać. Śmierć na ramieniu chichocze.


„Chciałeś spotkać Anioła?”


I cóż, spotkałeś. Uważaj na marzenia, uważaj na każdą wypowiedzianą myśl. Myśli się realizują często w nieprzewidywalny przez ludzi sposób. Dam ci przykład. Niekiedy dla zdrowia łykasz pastylki?  Wmówiono wam, że pigułki z apteki leczą, ale istnieje dużo głębsze leczenie, nie za pomocą lekarstw. Gdybyś mógł wejść w kontakt z jednością życia, wtedy poczułbyś, że nic one nie znaczą.  Są tylko drogim placebo. Leczy cię myśl i własna wiara, że pigułka jest znakomita dla zdrowia a nie materia pigułki.


Widzisz, są dwa rodzaje zdrowia. Zdrowie niskie, polega na tym, żeby mieć formę atlety; oraz zdrowie wysokie, oznaczające zintegrowanie z chorobą i troska i wiara w zdrowie.


Czekałem na wyjaśnienie ale Śmierć kontynuowała cichutko swoje rozważania, i w pewnej chwili zapytała:


„Czy odkryłeś, kto umiera, kiedy się umiera?”


Otóż. Wszystko co się rodzi, umiera, wszystko, co umiera, się odradza. Pozostaje tylko Dusza, czysta świadomość, która nigdy się nie narodziła i jest poza czasem. Widzisz? Nie jestem negatywna. Mogę być Wielką Nauczycielką. W istocie, dzięki mnie ludzie zadają sobie zasadnicze pytania na temat życia.  A jeśli dobrze się zastanowisz to właśnie ja was tu na Ziemię przywiodłam.


Wyciągnięty na ziemi, patrzę w niebo. Czarne chmury odeszły. Na tle błękitu przesuwają się lekkie chmury. Wybieram jedną, śledzę ją, utożsamiam się z nią. Szybko sam staję się tą chmurą i jak ona, bez ciężaru, bez myśli, bez emocji, bez pragnień, bez oporu, bez kierunku, pozwalam sobie płynąć po ogromnej powierzchni nieba. Nie ma tam ścieżek ani celu do osiągnięcia. Po prostu błądzenie, unoszenie się jak pusta chmura. I jak chmura zmieniam kształt, przyjmuję różne formy, potem się zacieram, dematerializuję, znikam. Chmury już nie ma. Mnie już nie ma. Pozostaje tylko świadomość – swobodna, bez związków – świadomość, która się rozprzestrzenia.


Nachyla się nade mną Proboszcz i pomaga wstać. W milczeniu dochodzimy do Plebanii. Częstuje mnie nalewką z wiśni. Już przebrani w suche ubrania siadamy przy stole. Proboszcz kładzie mi na talerzyk spory kawałek sękacza mówią zs śmiechem: ” U nas tak się powiada: Każdy sęk można na sękacz zamienić”.


Smaczny jest – mówię – i dodaję patrząc w oczy Proboszcza.


Sękacz! Widziałem Anioła. On rodzi się i żyje w nas.  Ma ksiądz rację. I to "sęk" z pioruna pozwolił mi go zobaczyć.  Anioł mi przekazał bez słów:


Aby posiąść wszystko,

pragnij nic nie posiadać.

Aby stać się wszystkim,

pragnij być niczym.

Aby poznać wszystko,

pragnij wiedzy o niczym



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

LEŚNICZY, LEŚNICZYNA I DUCHY

Bóg stworzył pożywienie, a diabeł kucharza

Czy odkryłeś, kto umiera, kiedy się umiera?